Czy kobieta może pracować na gospodarstwie i wyglądać dobrze? Może. Czy może jeździć ciągnikiem z agregatem i uprawiać pole? Może. Czy może wykonywać codzienny obrządek przy zwierzętach? Oczywiście, że może i w świetny sposób na swoim Instargamowym profilu pokazuje to Daria, znana jako @dorisanka!

Cześć! Tytułem wstępu powiedz kilka słów o sobie. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rolnictwem?

Witam serdecznie wszystkich! Mam na imię Daria, ale większość zna mnie jako Doris. Wraz z mężem i ojcem prowadzimy rodzinne gospodarstwo w jednej z lubuskich wsi. Jestem dopiero drugim pokoleniem, które ciągle modernizuje to, co rozpoczęli moi rodzice.

Jak zaczęła się moja przygoda? Hmm.. Z rolnictwem jestem związana od dziecka. Przyznam zupełne szczerze, że miłość do rolnictwa zaszczepił we mnie mój dziadek, który tak naprawdę znaczną część życia spędził w mieście, był kolejarzem, ale kochał życie na wsi i zwierzęta. Gdy mój tata wybudował dom zamieszkał z nami razem z babcią, która miała odmienne poglądy co do rolnictwa, mimo to pomagał tacie na gospodarstwie, był z niego taki trochę „majster elektryk”, mama zawsze się śmieje, że mam po dziadku wiele zdolności. Byłam taką jego ukochaną wnuczką, od dziecka wszędzie mnie zabierał, pokazywał mi uroki wsi, nauczył mnie pracy ze zwierzętami oraz cieszyć się tym co mnie otacza.

Nasze gospodarstwo było ukierunkowane na produkcję roślinną, czyli zboża, rzepak, kukurydzę, buraki cukrowe, w tym roku i słonecznik. Z mężem od zaledwie 6 lat zajmujemy się hodowlą bydła rasy limousine, do czego ja uporczywie dążyłam. Było to takim moim małym rolniczym marzeniem – własna hodowla. Obecnie z opasów przestawiliśmy się w dużym stopniu na mamki i z roku na rok, jak na razie, planujemy powiększać stado.

Od zawsze wiedziałaś, że rolnictwo to jest to, czym chcesz się w życiu zajmować?

Jestem zdania, że nie wystarczy urodzić się w gospodarstwie, trzeba urodzić się na gospodarstwo i chyba tak właśnie było w moim przypadku. Absolutnie kocham swoją ojcowiznę, to gospodarstwo, zwierzęta, ciągniki. Lubię to dynamiczne życie, cały czas coś się dzieje, nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Nie jest jednak tak łatwo jakby mogło się wydawać, na zyski często trzeba długo czekać, a na pewne sprawy nie mamy wpływu, zwłaszcza na matkę naturę oraz ceny rynkowe. Mimo wielu przeciwności losu człowiek dalej kocha to rolnictwo. W wieku nastu lat chciałam zająć się czymś swoim, dodatkowo, co nie kolidowało by z pracą na gospodarstwie, ale ostatecznie pochłonęło mnie absolutnie i na nic innego nie mam po prostu czasu, ponieważ dzień na naszej farmie jest bardzo długi, a w moim przypadku obowiązków nie brakuje.

Co należy do Twoich obowiązków? Co lubisz robić?

Tak naprawdę byłoby mi chyba łatwiej napisać co nie należy do moich obowiązków, na pewno jest to prasowanie i opryski. Ogólnie to pytanie jest dosyć zabawne, ale i trudne, ponieważ gdy ktoś mi je zadaje lub pyta o to mojego męża, a on odpowiada „- to co ja” i już widzę te niedowierzanie. Nie umiem na nie odpowiedzieć w pełni zrozumiale i wiarygodnie. Mam przed oczami całą swoją pracę, ale nie umiem tego uwiarygodnić, ponieważ dla wielu osób jest to po prostu niemożliwe. Dlatego zawsze polecam zajrzeć na mój Instagram @dorisanka, nie tylko w zdjęcia, ale w STORY, gdzie jest codziennie relacja, tam ukryta jest moja cała praca, bez zbędnych słów. Jednak wiem i rozumiem, że nie każdy ma Instagrama, więc po krótce opowiem.

Bardzo lubię pracować przy bydle, mam do tego rękę. Najbardziej znane są nasze byki Bobek oraz Wiesiek, które nauczyłam reagować na imię jak duże psy, naprawdę wygląda to przezabawnie. Każdego ranka oraz wieczora z mężem zajmujemy się obrządkami, razem karmimy bydło i konie, rozścielamy słomę, gdy zabraknie przywożę potrzebną pasze, od niedawna mamy paszowóz, co usprawnia nam prace, ale jeszcze musimy dojść do wprawy, by szło to sprawnie. 

Z takich moich głównych zajęć poza obrządkiem: przygotowuję materiał siewny do naszego gospodarstwa, czyli obsługuję „petkusa” oraz zaprawiarkę. Zajmuję się odbiorem podłoża z pieczarkarni, które służy nam jako dodatkowy nawóz. Zajmuję się zbieraniem „wszystkiego co wyjdzie z prasy”, czyli słomy, siana oraz sianokiszonki. Zdecydowanie moje ulubione zajęcie. Obsługuję jeden z dwóch wózków do rozwożenia obornika. Ładowarką rozwożę „bigi” z ziarnem do siewu na pola. Przy łąkach obsługuję przetrząsarkę lub zgrabiarkę oraz owijam baloty sianokiszonki. Mąż nauczył mnie także murować, a fugowanie wychodzi mi już całkiem dobrze, praktycznie każdy budynek, który powstał w ostatnich latach był stawiany także przeze mnie. Obsługa wszelkich agregatów również nie jest mi obca.  Przygotowuję paszę do opasów, między swoją pracą zawsze dowożę obiady na pole. Jest tego znacznie więcej, długo by pisać. Czasem jest naprawdę ciężko, zwłaszcza w żniwa lub gdy coś nawala, dochodzi zmęczenie fizyczne, a także psychiczne i ten okropny ból pleców, ale mimo to nie zamieniła bym się z nikim innym.

A co sprawia Ci największą satysfakcję przy wykonywanej pracy? Rolnictwo to biznes pod chmurką i nie zawsze jest kolorowo.

Największą satysfakcję zdecydowanie sprawia mi na gospodarstwie to, że każdego dnia pracuję z człowiekiem, z którym jestem naprawdę szczęśliwa, który nie chce mnie zmieniać, który przekazuje mi z chęcią swoje umiejętności, jeśli czegoś nie potrafię poświęca mi czas, bym się tego nauczyła. Gdy ja w siebie nie wierzę on wierzy we mnie, nie goni mnie do domu do słynnych „garów” i to wszystko powoduje, że nawet w trudnych chwilach „chce mi się chcieć”. Oboje czerpiemy pozytywną energię z tego, że potrafimy razem współpracować już tyle lat. To sprawia, że to wszystko ma sens, oboje wspieramy się i motywujemy do pracy. Wiadomo, jak to na gospodarstwie, bywają gorsze dni, problemy, na które nie mamy wpływu, ale ta nasza relacja pozwala nam to wszystko przetrwać. 

Jesteś rolniczką i jeździsz ciągnikiem, pracujesz w gospodarstwie, wykonujesz wiele obowiązków, chociażby przy zwierzętach, ale przy tym również wyglądasz super, masz pomalowane paznokcie, zrobiony makijaż. Pokazujesz, że rolniczka to też nadal kobieta, która ma prawo o siebie zadbać i wyglądać dobrze. Czy mimo to nadal spotykasz się ze stereotypami, że to nie wypada, że po co Ci to wszystko w oborze?

Wiesz, ludzie są specyficzni, zawsze śmieję się, że ja po prostu urodziłam się na złym kontynencie, chociażby w Stanach zadbana kobieta, pracująca ciężko i fizycznie, nie jest czymś nadzwyczajnym.

Mnie w polskiej wsi denerwowało zawsze to, że to jak wyglądamy jest wyznacznikiem naszej osobowości, pracowitości, tego jacy jesteśmy i na co nas stać. Znam kobiety pochodzące z gospodarstw, które są zwyczajnie zaniedbane, wiecznie narzekają jakie życie na wsi jest ciężkie, a ich praca tak naprawdę ogranicza się do zrobienia obiadu, a przez to że są zaniedbane są odbierane jako zapracowane, a to nic innego jak lenistwo. Strasznie mnie to denerwuje, ponieważ ja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robię. Mam także gorsze chwile i wyglądam jak „chodzące nieszczęście”, ale mimo wszystko chcę dobrze wyglądać, czuć się dobrze ze sobą, w dalszym ciągu być atrakcyjną dla swojego męża, nie chce by traktował mnie jak faceta, jestem w dalszym ciągu kobietą tylko moje zainteresowania są bardziej męskie.

Poza tym bardzo trzymam się tego ,co kiedyś powiedziała mi babcia: „Jeśli chcesz już zostać na tym gospodarstwie, pamiętaj! Jesteś kobietą i przenigdy nie daj zrobić z siebie chłopa, dbaj o siebie, jak żadna inna i nie pozwól by ktokolwiek powiedział, że wyglądasz i robisz jak chłop.”  Tego się trzymam, nieważne czy jestem w oborze, czy na wyjeździe.

O tym co robisz i jak wygląda Twoja praca, Twoja codzienność można dowiedzieć się z profilu @doriskanka, który prowadzisz na Instagramie. Skąd pomył, żeby pokazywać w Internecie, jak wygląda praca w gospodarstwie i życie na wsi?

Od zawsze Instagram traktowałam jak taki pamiętnik online, pozwala mi zachować wspomnienia, do których mogę szybko wrócić. 

Prowadzę go już od początku 2018 roku, obserwowało go małe grono, ale nigdy nie brakowało zdjęć czy relacji, ponieważ mi samej dawało to przyjemność. To było przede wszystkim dla mnie. W tym roku wszystko ruszyło, takie nagłe rolnicze „bum.” Nigdy nie spodziewałam się, że spotkam się z tak pozytywnym odbiorem oraz, że dzięki niemu poznam tyle wspaniałych osób, rolników, a przede wszystkim rolniczek, ludzi, z którymi będę mogła wymieniać się doświadczeniami i znajdę wśród nich zrozumienie, którego wcześniej nie miałam. Osoby które mnie znają wiedzą, że od zawsze fotografuję absolutnie wszystko, nawet od kolegów ze szkoły rolniczej na 18-stkę dostałam aparat fotograficzny. My ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że szybko zapominamy zwłaszcza te dobre chwile, a ja chcę je wszystkie pamiętać, by móc za kilka lat powspominać co przeżyliśmy, bo dopiero po czasie wspomnienia cieszą najbardziej.

Instagram otworzył mi także pewne okno, które spowodowało, że choć jakiś procent ludzi zmienia postrzeganie kobiet w rolnictwie. Zaczynają rozumieć, że kobiety wiele znaczą, że potrafią wszystko – wystarczy dać im szansę, a przede wszystkim ich wygląd nie świadczy o ich umiejętnościach.

Powiedz proszę, jaki jest odbiór tych treści w Internecie? Czy ludzie lubią oglądać takie treści? Czy jednak spotykasz się też z hejtem?

Z największym hejtem, jeśli można to tak nazwać, spotkałam się nie tyle w Internecie, co w największym stopniu w mojej własnej okolicy. Ludzie absolutnie nieznający mnie, bądź znający tylko moje nazwisko, potrafili mi powiedzieć prosto w twarz zdania typu „po co Ci buty z blachą, przecież i tak nic nie robisz”, „na pewno nie masz pojęcia o gospodarstwie”, bądź „takiego wzięłaś sobie męża, że musisz tyle robić”. Dlaczego? Właśnie przez stereotypy, które łamię każdego dnia, by te nasze społeczeństwo zaczęło wreszcie myśleć samodzielnie, logicznie i zrozumiało, że czasy się zmieniły. W Internecie zdarzają się jakieś osoby, które raczej przez własne kompleksy muszą na kimś odreagować swoją frustrację, ale jak na razie na Instagramie powstała taka „instarolnicza rodzina”, która się szanuje i rozumie.

Masz możliwość przekazania ludziom niezawiązanym z rolnictwem kilka słów związanych z pracą na wsi i byciem rolniczką. Co byś im powiedziała?

Przede wszystkim chciałabym powiedzieć: szanujmy się. My rolnicy wykonujemy każdego dnia naprawdę kawał ciężkiej pracy, a to nie tylko nowoczesne maszyny i dopłaty, to także serce i niejednokrotnie poświęcenie, które wkładamy w te nasze gospodarstwa, mimo wielu przeciwności losu, o których sporo osób nie ma pojęcia.

ZOBACZ RÓWNIEŻ 

Hodowla bydła opasowego rasy Simental na Śląsku

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!