Zaradna, pełna energii i z uśmiechem na twarzy, codziennie zajmuje się swoimi obowiązkami na gospodarstwie, a także domem, dziećmi i dzieli się tym z innymi prowadząc profil w mediach społecznościowych. Poznajcie Ewelinę, która żadnej pracy się nie boi, no chyba, że są to prace na wysokościach!
Cześć! Na wstępie powiedz coś o sobie.
Hejka! Nazywam się Ewelina, jestem mamą trójki dzieci i żoną rolnika. Mieszkam w malowniczej miejscowości i na przeuroczej ulicy zwanej Małym Dworem, która znajduje się na Śląsku. Lubię gotować (ponoć dobrze mi to wychodzi😅), ale jeszcze bardziej lubię jeść.
Od zawsze związana byłaś z rolnictwem?
Czy od zawsze to dosyć trudne pytanie, bo wszystko zależy jak na to spojrzeć. Moi rodzice nie mieli gospodarstwa, ale obaj pochodzili z rolniczych rodzin, a że mieszkaliśmy obok gospodarstwa dziadków ze strony taty, to często szliśmy z tatą pomagać przy krowach lub przy żniwach (uwielbiałam ten czas przy zwierzętach lub w czasie żniw). Niby byłam związana, ale nie tak dosłownie. Myślę, że moi rodzice nie marzyli o tym, aby któreś z ich dzieci żyło na gospodarstwie, gdyż związane jest to z ciężką i wymagającą pracą, uzależnioną od łaskawości matki natury, ale chyba z czasem już się z tym oswoili i kibicują nam bardzo.
Hodujecie bydło opasowe rasy Simental. Dlaczego opasy? Dlaczego właśnie ta rasa?
Tak, mamy gospodarstwo ukierunkowane na hodowlę bydła opasowego, głównie rasy Simental. Odkąd poznałam mojego męża Waldka zawsze w gospodarstwie był byk, ale głównie świnie, po jakiś 3 latach znajomości postanowiliśmy kupić swojego pierwszego byka. Wtedy był to byk HO, żeby buhaj od teściów nie był taki samotny, tak to sobie tłumaczyliśmy. Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że jak do jednego, to do trzech też się będzie chodzić, i tak to się zaczęło. Po kilku latach i już całkiem sporej gromadce „Robaków” (czyt. opasów) postanowiliśmy coś zmienić w naszej hodowli. Zawsze podobało nam się typowo mięsne bydło oraz szukaliśmy bardziej odporniejszej rasy na różnego rodzaju choroby. Po obeznaniu się z rasami i dostępnością na rynku padło na Simentale.
Nazwałaś Wasze opasy ,,Robakami’’? Dlaczego tak? Skąd się to wzięło?
W sumie do końca nie wiem jak to się zaczęło. Zawsze jak przyjeżdżają do nas takie malutkie, to mówimy że przyjechały małe ,,Robaczki’’. Jak podrosną to tak naprawdę takie przeciwieństwo, bo wtedy nie wyglądają już jak robaczki (śmiech). Z drugiej strony nie lubię mówić do nich byki, byki opasowe czy opasówki, jakoś mi to nie pasuje. Wolę nazywać je ,,Robaki’’, po prostu.
Co jest największą zaletą produkcji bydła opasowego?
Przede wszystkim to mniejszy nakład pracy, niż przy bydle mlecznym. Możemy sobie przedłużyć sen, a gdy jest potrzeba szybciej zrobić obrządek i nasze byki na tym nie ucierpią. Są mniej wymagające niż innego rodzaju bydło.
Skąd pomysł na sprzedaż mięsa i wyrobów w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego? Jak to się zaczęło?
Wszystko potoczyło się całkiem przypadkiem. Nasza najmłodsza córka urodziła się jako wcześniak z zaburzeniami odporności i bardzo chorowała przez pierwsze 2 lata życia. Postanowiliśmy po prawie 2 latach zmagań, że weźmiemy z ubojni połowę naszego byka, chcieliśmy jak najmniej jeść chemii, a że wiedzieliśmy co dajemy naszym opasom, to nie zastanawialiśmy się nad tym długo. Po jakimś czasie, gdy znaliśmy smak naszego mięsa, córka już tak bardzo nie chorowała, postanowiliśmy podzielić się nim z innymi i w ten sposób zrodziła się myśl o RHD. Początkowo sprzedawaliśmy samo mięso, ludzie wracali zadowoleni, co tylko nas napędzało do dalszego działania, ale to przede wszystkim my mieliśmy dobrej jakości mięso. Wyroby zaczęliśmy produkować po około roku., Mówiliśmy sobie wtedy, że jak jest już mięso, to trzeba coś jeszcze z tego wyprodukować, ciągle z myślą, że głównie my sami chcemy jeść zdrowo, a klienci również często pytali o wyroby, więc dopisaliśmy wyroby do RHD i tak zaczęła się nasza zabawa z Rolniczym Handlem Detalicznym.
Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu takiej sprzedaży?
Moim zdaniem najtrudniejszą rzeczą w prowadzeniu takiej sprzedaży jest praca biurowa. Nie lubiłam tego nigdy. Trzeba wszystko skrupulatnie zapisywać, aby o czymś nie zapomnieć i nie pomylić się, wszystkie faktury, wpisy do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa itd.
Często dzielisz się z innymi wiedzą na temat samej hodowli bydła czy odkarmiania cieląt. Skąd czerpiesz wiedzę na ten temat?
Moja wiedzę czerpię głównie z mojego doświadczenia, choć czytam też bardzo dużo różnych artykułów związanych z bydłem. Pomysł na dzieleniem się moją wiedzą oraz tym jak wygląda nasza praca, narodził się przez Sylwię (bratanicę Waldka – na zdjęciu z lewej). To ona założyła nam konta na Instagramie, Facebooku, czy Tik Toku i to ona mnie wdrażała w to wszystko, często pomaga mi w wykonaniu zdjęć lub gdy mam jakiś problem. Ja tylko dawałam moją wiedzę. Dzisiaj już nie jest to dla mnie trudnością i dodaję, jak tylko mogę, coś ciekawego, a ludzie niezwiązani z gospodarstwem bardzo chętnie dowiadują się czegoś nowego. Nawet nasi klienci sami mówią, że czekają z niecierpliwością na codzienne „story”, co tam u nas słychać. Jest to bardzo motywujące.
Które ze swoich codziennych obowiązków lubisz najbardziej? A które mniej?
Uwielbiam spędzać czas z „Robakami”, ja wtedy odpoczywam, choć pracuję. A jak są małe cielaki, to mogłabym stale przy nich siedzieć. Nie lubię plewienia, ale chyba najbardziej prasowania, którego unikam jak ognia.
Co według Ciebie jest obecnie największym problemem współczesnego rolnictwa?
Moim zdaniem największym problemem współczesnego rolnictwa jest niedocenianie rolników. Myślenie, że rolnik znęca się nad swoimi zwierzętami, choć nie wiem jaki byłby tego sens, przecież cielaka trzeba kupić (w naszym przypadku) ze swoich pieniążków i co z tego by było, gdyby się tylko nad nim znęcać? Rolnik chce na danej sztuce zarobić, a nie tylko generować koszty.
Dziękuję za rozmowę!
Dziękuję również i zapraszam na nasz profil na FB i Instagramie @gospodarstwo_rolne_ew_nogly