Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że praca na gospodarstwie to ciężkie zajęcia, połączone z podejmowaniem trudnych decyzji, od których zależy przyszłość. Jak w takiej pracy odnajdują się młodzi ludzie? Skąd w nich energia i chęć, by pracować na roli? Na ten temat rozmawialiśmy z młodą rolniczka z województwa Kujawsko-Pomorskiego – Joanna Łaszewską.

 

Cześć! Na początku proszę powiedz kilka słów o sobie. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rolnictwem?

Cześć! Mam na imię Asia i pochodzę z przepięknych Borów Tucholskich w województwie kujawsko-pomorskim. Razem z rodzicami i dwiema siostrami prowadzimy gospodarstwo rolne ukierunkowane na produkcję zwierzęcą oraz roślinną. Rolnictwo od początku, kiedy zaczęłam stawiać swoje pierwsze kroki, stało się dla mnie codziennością. Ze zwierzętami, jak i pracą na roli miałam styczność codziennie, ponieważ pomagałam rodzicom, zarówno w mniejszych, jak i większych pracach na gospodarstwie. Z biegiem lat, rodzice uczyli mnie jeździć ciągnikiem, w dzieciństwie wykonywałam już mniejsze prace na polach np. zgrabianie siana, czy też roztrzepywanie go pająkiem, czy też najprostsza rzecz, czyli podjeżdżanie ciągnikiem, wtedy jeszcze przy zbiorach tzw. snopków. Tak  zaczęła się moja przygoda z rolnictwem.

Co wchodzi w zakres Twoich obowiązków? Czym zajmujesz się w gospodarstwie?

Na gospodarstwie zajmuje się już praktycznie wszystkim (oczywiście łącznie z pozostałymi członkami rodziny). Podstawowe obowiązki codzienne to oprzęt świń. Trzeba je nakarmić, a że nie mamy zmechanizowanej chlewni to paszę treściwą wsypujemy ręcznie. Wodę mają na bieżąco z poideł. Oprócz tego co tydzień trzeba przygotować taką paszę (śrutowanie, mieszanie z witaminami i innymi dodatkami), co 2-3 dni trzeba wywalić obornik. Jeśli chodzi o prace wiosenne i letnie, to jak wiadomo tutaj jest znacznie więcej obowiązków. Od przygotowań maszyn na sezon, po uprawę pola i doglądanie go. Jak wiadomo prowadzimy i produkcję zwierzęcą, i rośliną, więc każdego dnia, nie ważne czy to zima, czy lato, jest dużo pracy. Z prac polowych wykonuję podorywkę, orkę, zwożę baloty z pola. Opryskiwanie, nawożenie, zasiewy wykonuje tata.

Poza tym co wymieniłaś, czym jeszcze się zajmujesz? Masz jakieś inne, nierolnicze pasje?

Oczywiście! Tak jak każdy rolnik czy „nie rolnik”, mam również inne pasję! W przyszłości, jak życie na to pozwoli, chciałabym zostać kamerzystą (operatorem kamery). Lubię się dokształcać w każdej dziedzinie. Grałam nawet w orkiestrze mandolinowej. Bardzo uwielbiam grać w siatkówkę. No i taka wisienka – fascynuję się produkcją różnego rodzaju filmów.

Lubisz to, co robisz? Czujesz z tego satysfakcję?

Hmm, tak, lubię to, co robię. Czuje się dobrze, gdy obcuję ze zwierzętami. Lecz praca ta nie jest zawsze satysfakcjonująca, szczególnie gdy do biznesu trzeba „dokładać”.

Czy miewasz dni, kiedy chciałabyś to wszystko rzucić i zacząć prace w zupełnie innej branży?

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Są czasami naprawdę ciężkie dni w tej branży, gdy coś nie idzie po naszej myśli, bądź też maszyna się psuje. Gdy ceny są poniżej opłacalności, gdy sprzedajemy tanio, bardzo tanio, a produkty dla zwierząt są okropnie drogie. Wiele razy zastanawialiśmy się z rodzicami, czy nie zamknąć chlewni lub też przebranżowić się… Ale ciężko by się patrzało na puste kojce. Kochamy to, co robimy, i mimo że nie jest łatwo, dalej ciągniemy tę gospodarkę.

Bardzo chętnie dzielisz się swoim doświadczeniem i rozwojem gospodarstwa na łamach Internetu. Prowadzisz Instagram i kanał na YouTube. Skąd pomysł na prowadzenie tych profili?

Moje profile zostały założone zupełnie z przypadku, wpadłam na pomysł czemu by nie pokazać tego, jak kobiety pracują w gospodarstwie. Najpierw Instagram, potem YouTube. Nie sądziłam, że pójdzie to tak daleko w świat.

Jaki jest odbiór tych treści? Spotykasz się z dosyć popularnym w Internecie hejtem?

Mogę się pochwalić, bo odbiór jest bardzo, ale to bardzo dobry. Mam fajnych widzów, są bardzo entuzjastyczni, chętnie zawsze służą radą, a jak wiadomo, ja, jako osoba młoda, mimo iż szkolę się w kierunku technika agrobiznesu, nie zawsze muszę wszystko widzieć, więc mam wiele osób, które zawsze służą dobra radą, ale także często zaskakuje ich moją wiedzą. Co do hejtu, on zawsze jest, był i będzie. Zdarzają się takie osoby, co piszą, że jestem podrobiona, że wszystko na pokaz, że wcale nie jestem rolniczką, bo jestem „blada”(co jest nieprawdą) lub że mam za mało „zrobiałe” ręce. Cóż mam na to powiedzieć? Jeszcze kilka miesięcy temu po fali hejtu od osób z miasta – załamałam się, ale już po długich rozmowach z osobami, które są ze mną na co dzień, i bliscy, i widzowie, podbudowałam siebie i swoje wartości, więc już stwierdzam, że hejt po mnie spływa. Nie polecam udzielać się w mediach osobom, które mają słabą psychikę, bo ludzie potrafią takie osoby zniszczyć psychicznie.

Jakie masz zdanie na temat obecnej, trudnej sytuacji rolników?

Ceny w skupach niskie, w sklepach wysokie. Upadają kolejne gospodarstwa. Dla mnie to jest kpina, dawno nie było, aż tak drastycznej sytuacji. Ceny u rolnika za „psi grosz”, a w sklepach ceny hulają w górę coraz bardziej. Dostajemy marną płacę, a wszystkie produkty, zwłaszcza soja, i ta GMO, i ta bez GMO, ich ceny „powindowały” mocno, ale to bardzo mocno do góry. Nie kupujemy już soi poekstrakcyjnej, ponieważ już nas na to nie stać…. Zmniejszyliśmy obsadę trzody, ponieważ przy wszystkich nakładach byśmy już porostu z tej marnej płacy nie wyżyli. Zmieniamy cykl na zamknięty, mając nadzieję, że będzie lepiej. Ciężko się patrzy na to, że chlew jest w połowie pusty, po 4 świnie na jeden kojec… Z 12 kojców, 5 „pełnych” i w 2 kojcach po jednej maciorze. Upadają kolejne gospodarstwa, co chwilę słyszę i czytam, że rolnicy kończą swoją „przygodę” z rolnictwem. Przykre to, ale to skutki tego, co robi z nami rząd.

W jaki sposób zachęciłabyś młodych ludzi, by mimo trudnych czasów nadal interesowali się i rozwijali w branży rolniczej?

Nie mogę nikogo zmusić do zakładania chlewni, bo to nieopłacalne w tych czasach zaczynać od zera… Powiedzenie „od zera do milionera” – w tych czasach nie ma już żadnego znaczenia. Można jedynie zostać bankrutem. Ale zachęcam do kontynuowania roli po swoich rodzicach, dziadkach. Nie chciałabym, żeby nasze POLSKIE rolnictwo wyginęło. Dbajmy o swój naród, tak jak inni. Pozostało nam tylko na kolejnych wyborach, decydować mądrze, tak aby kolejny raz nie popełnić tego samego błędu. Miejmy nadzieję, że sytuacja polskiego hodowcy ulegnie znacznej poprawie! OD MYSZY PO CESARZA WSZYSCY ŻYJĄ Z GOSPODARZA.

Dziękuje za wywiad!

Dziękuję bardzo! Pozdrawiam serdecznie, Joanna Łaszewska, Dziewczyna z Agro

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!