Za oknem pierwszy tegoroczny śnieg, sezon ochrony roślin 2021 możemy uznać za zakończony. Tym samym zapraszam na drugą część tekstu o precyzyjnej ochronie roślin.

TUTAJ PRZECZYTASZ CZĘŚĆ PIERWSZĄ – PRECYZYJNA OCHRONA ROŚLIN

Pewnie nie raz, ani nie dwa, ktoś zadał sobie pytanie: po co pryskać herbicydami na rośliny uprawne, skoro zależy nam głównie na zniszczeniu chwastów? Dostępne (ale jeszcze niezbyt popularne) są systemy sterowania opryskiwaczem, zdolne odróżnić chwasty od roślin uprawnych. I wbrew pozorom, systemy te nie są bardzo skomplikowane (w przeciwieństwie do algorytmu jaki nimi steruje). Kamery zamontowane na belce polowej opryskiwacza skanują łan przed opryskiwaczem. Na podstawie analizy barwy, kształtu i kontrastu kolorów sterownik jest w stanie określić czy rośliny w polu widzenia to chwasty, czy rośliny pożyteczne. Proste, prawda? Tylko cały problem polega na tym, że kształt, barwę i inne charakterystyczne cechy roślin trzeba opisać językiem komputerowym, zrozumiałym dla sterownika. Gdy chwasty zostaną rozpoznane, określane jest ich położenie względem belki opryskiwacza. Następnie, gdy nad wspomnianym kilkukrotnie chwastem znajdzie się rozpylacz, otwiera się zawór i następuje oprysk. Przy współpracy z systemem GPS, opryskiwacz może mapować intensywność występowania chwastów na różnych fragmentach pola. Tym samym, przy kolejnym oprysku system wie, gdzie może spodziewać się ich liczniejszego występowania i ryzyko pominięcia niechcianych roślin maleje.

A po co pryskać?

Chwasty można zwalczać nie tylko chemicznie. Możemy wykorzystać do tego wysoką temperaturę, prąd elektryczny o wysokim napięciu czy zniszczyć je po prostu mechanicznie. Sądząc po liczbie producentów wprowadzających do swojej oferty pielniki rzędowe i brony chwastowniki, metody mechaniczne wiodą prym. Dlatego wrócimy do nich później.

Metoda termiczna i chemiczna są znacznie bardziej spektakularne. Wysoka temperatura ma za zadanie uszkodzić stożki wzrostów roślin i uniemożliwić im dalszy rozwój. Źródłem ciepła jest najczęściej płomień palnika. Tego typu metody stosowane są najczęściej do zwalczania chwastów w międzyrzędziach. Pielnik jest zawieszony na TUZ ciągnika i przemieszczany jest po powierzchni pola. Rzędy roślin uprawnych są chronione przez ekrany, a płomień oddziałuje tylko w międzyrzędziach. W podobny sposób, tylko przy pomocy ręcznych palników, walkę z chwastami prowadzi się np. w uprawach szklarniowych.

A może prądem?

Urządzenie o wdzięcznej nazwie Anihilator (niszczyciel) zwalcza chwasty za pomocą prądu elektrycznego o napięciu 15 tysięcy V. Zaczepiony z tyłu ciągnika generator jest napędzany od WOM. Na przednim TUZ zawieszona jest natomiast rama z elektrodami. Jedna z nich dotyka roślin, a druga, wykonana w formie talerza, delikatnie zagłębia się w glebę. Zetknięcie się górnej elektrody z rośliną wywołuje zamknięcie obwodu i przepływ ładunków elektrycznych. Wysokie napięcie powoduje uszkadzania tkanek rośliny, a w konsekwencji jej usychanie. Prąd elektryczny jest jeszcze mniej precyzyjny od energii cieplnej (a miało być o precyzyjnej ochronie…), dlatego aby urządzenie nie zadziałało jak herbicyd totalny i nie zniszczyło całego pola, chwasty muszą górować nad łanem. Położenie belki z górną elektrodą można również dostosować do wysokości roślin. Producent zastrzega, że czasem do pełnego odchwaszczenia potrzebne jest kilka przejazdów.

Walka mechaniczna

Czyli powrót do lat 70-tych. Taką opinię o pielnikach i im podobnych usłyszałem pod koniec lata od prezesa jednego z producentów maszyn rolniczych. Z jednej strony, trudno nie przyznać mu racji. Ale z drugiej strony, skoro praktycznie każdy większy producent maszyn w ostatnim czasie wprowadził tego typu sprzęt do swojej oferty (albo wykupił jakąś mniej znaną firmę, która produkuje pielniki od tych słynnych lat 70-tych lub jeszcze wcześniej) to chyba ktoś będzie chciał to kupić.

Obecnie produkowane pielniki od tych z poprzedniej epoki różnią się głównie systemem sterowania sekcji roboczych. W dzisiejszych konstrukcjach kamery rozpoznają rzędy roślin uprawnych. Następnie sekcje robocze, różnego typu, są odpowiednio prowadzone pomiędzy nimi. Pielniki najczęściej wykorzystuje się do ochrony roślin uprawianych w szerokich międzyrzędziach (kukurydza, burak cukrowy itd.), chociaż niektórzy producenci zapewniają, że ich pielniki radzą sobie również z typowymi zbożami.

Inne rozwiązanie to brony chwastowniki. Delikatne palce wykonane z drutu są dociskane do powierzchni pola za pomocą sprężyn. Jeśli odpowiednio dobierzemy siłę docisku zębów tak, aby wyrywały one młode siewki chwastów, a nie rośliny uprawne.

Jeżeli mowa o wyrywaniu, to jedna z maszyn powstała właśnie z myślą o tej czynności. A dokładniej, zamysłem było wyrywanie komosy z plantacji buraków cukrowych. Na ramie maszyny rozmieszczone są pary niewielkich, ogumionych kół. Obracając się w przeciwnych kierunkach koła wciągają sztywne łodygi chwastów, co w rezultacie powoduje wyrywanie roślin (lub obrywanie łodyg, jeśli korzenie mocno trzymają się w glebie).

Krótkie podsumowanie

Tym razem tytuł może nie koniecznie pasuje, ponieważ większość z opisanych rozwiązań ma nie wiele wspólnego z precyzją. Mimo wszystko, trend ograniczania chemicznej ochrony roślin widać coraz wyraźniej.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!