Strój ludowy to nieodłączny element dawnej wiejskiej kultury. W swoim czasie jego wygląd odzwierciedlał nie tylko pochodzenie i status noszącej go osoby, ale był też nośnikiem informacji o sprawach takich jak stan posiadania czy stan cywilny. Był precyzyjnym komunikatem społecznym. Jego przekaz wchodził jeszcze głębiej, w intymne – jak byśmy to dziś nazwali – sfery życia człowieka, takie jak wdowieństwo, czy dziewictwo. Strój bywał powodem do dumy, ale też i oznaką spraw nie do końca pozytywnie ocenianych, jak na przykład zbyt wczesna tzw. utrata wianka. Obecnie istnieją przesłanki ku temu, by strój ludowy nie tylko się odrodził, ale też na nowo znalazł swoje miejsce w społecznym przekazie. O refleksję na ten temat poprosiliśmy dr hab. Joannę Minksztym, Kustosz Dyplomowaną Oddziału Etnograficznego Muzeum Narodowego w Poznaniu, specjalistkę w tej dziedzinie.
Jeśli pani pozwoli, naszą rozmowę rozpoczniemy od fundamentalnej kwestii. Czym był strój ludowy na dawnej wsi?
Przede wszystkim noszenie odpowiedniego, adekwatnego do stanu osoby stroju na dawnej wsi było rygorystycznie przestrzegane. Obowiązywała tu zasada bezwzględnej szczerości. A było tak z bardzo prostej przyczyny. Na dawnej wsi wszyscy się dobrze znali. Dosłownie rzecz ujmując: wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli. Wieś stanowiła wówczas zamkniętą społeczność. A w takich warunkach użycie zafałszowanej symboliki po prostu nie wchodziło w grę. Stawką było całkowite ośmieszenie i odrzucenie, a to dla doświadczającej tego osoby mogło skończyć się bardzo źle. Z biologiczną śmiercią włącznie.
Jeśli strój był nośnikiem informacji, to co możemy powiedzieć dziś o przekazywanych w ten sposób kodach?
Całościowego kodu symbolicznego ubiorów na dawnej wsi niestety w przeważającej liczbie przypadków możemy się tylko domyślać. Z całą pewnością po wyglądzie stroju można było odczytać z której wsi i z jakiego regionu pochodziła dana osoba. Po rozmaitych elementach i barwach stroju można było wywnioskować czy to panna, czy kawaler, gospodyni, gospodarz, albo czy to wdowa i w jakiej fazie jest żałoby. Inaczej ubierano się też na przykład dla uczczenia różnych świąt. Wiadomo również, że elementy stroju mogły być oznakami stanu posiadania. Niekiedy bardzo detalicznymi. Niestety w tej materii natrafiamy na poważny problem, którym jest brak informacji dotyczącej szczegółowych kontekstów, w których konkretny strój ludowy noszono. Opisy przygotowane przez naszych poprzedników – na przykład przez badaczy dokumentujących strój ludowy już od XIX wieku – te które się zachowały, to w przewadze charakterystyka konkretnych części strojów i zachwyty nad ich pięknem. Natomiast to co dawnym badaczom często umykało, to właśnie kontekst ich stosowania i co się z tym wiąże, także szczegółowa informacja o tym, co konkretnie oznaczały poszczególne zdobienia, barwy albo formy używane w strojach. To ogromna strata. Choć nie do końca można mieć do dawnych badaczy o to pretensje. Oni obcowali przecież z żywą kulturą i raczej nie mieli świadomości tego, co przyniosą ludziom nowe czasy. Łącznie z zanikiem dawnej obyczajowości i pamięci o oczywistych dla nich symbolach.
Motywy ludowego stroju, co jednak o nich wiadomo?
O wyglądzie stroju często decydowała tak zwana wioskowa duma i przywiązanie do własnej miejscowości. Znany mi jest przykład z Ukrainy, gdzie w jednej ze wsi używano chust o konkretnej pomarańczowej brawie. Noszono je tylko w tym określonym miejscu i był to wyróżnik tej wsi, do którego mieszkańcy przywiązywali dużą wagę – żadna z kobiet nie założyłaby chusty w innym kolorze.
Na wygląd ludowego stroju oddziaływały też bardzo różne czynniki. Ważnym elementem jest tu feudalne poddaństwo, czyli osobista zależność włościanina od pana. Do momentu zniesienia poddaństwa o wszystkim decydował pan. On też decydował z kim chłop albo chłopka może wziąć ślub, jakie prace winni oni wykonać i gdzie mieszkać. Od pana zależała też jakość bytu włościanina. To samo dotyczyło ubioru. Włościaninowi lub włościance nie wolno było ubierać się po pańsku. I tego bezwzględnie przestrzegano! Dotyczyło to szczególnie dziewczyn pracujących we dworach. Nie mogły one ubierać się tak jak pani. Do pracy miały więc przywdziewać strój wiejski, aby podział społeczny był jasno czytelny. Z czasem jednak dochodziło do pewnych zmian. Posłużę się tu takim przykładem: pani z wdzięczności za pracę, z osobistej sympatii, podarowała dziewczynie służącej we dworze swoją nie modną już suknię. Wtedy ona, do pracy przychodziła oczywiście w „wiejskim stroju” lecz prywatnie, po pracy, czy też od święta nosiła suknię podarowaną jej przez panią. I to już była wielka zmiana. Prawdziwym przełomem było natomiast zniesienie osobistego poddaństwa.
Zniesienie osobistego poddaństwa włościan to motor wielu społecznych przemian, jak to się odbiło na stroju?
Uwolniony z tej zależności chłop, a szczególnie niezależny już gospodarz „będący na swoim”, musiał sam załatwiać swoje sprawy. Pojawiał się więc w miasteczkach, w urzędach, czy na targach. Uczestniczył także oczywiście w obchodach świąt. I wtedy to, gdy nic go już osobiście nie wiązało, a chciał się on ludziom pokazać z jak najlepszej strony, do głosu zaczynały dochodzić bardziej, jak byśmy to dziś powiedzieli, światowe trendy.
Wyzwolenie, a także wiek pary, elektryczności. Co się wtedy zmienia?
I tu się pan może zdziwić. Dziś wielu ludzi zachwyca się tak zwaną: „ręczną robotą”. Są też osoby, które w ocenie szczególnie różnych przedmiotów utożsamiają „wiejskość”, „ludowość” z rękodziełem. A wtedy, czyli na przełomie XIX i XX wieku było inaczej. Dobrym przykładem są tu koronki. Proszę sobie wyobrazić, że w tamtym czasie często maszynowo wykonane koronki ceniono bardziej niż te „własnej roboty”. Trzeba oczywiście dodać, że ówczesne maszynowe wyroby tego rodzaju, swoją jakością sięgały powiem nawet, w pewnej mierze artyzmu. Liczyło się tu także to, że je kupowano, bo użycie pieniądza na dawnej wsi, jego posiadanie, zawsze było oznaką statusu.
Maszynowa robota i… te słynne „czerwone buty”?
A tak! (śmiech) Te słynne buty. Mówi pan o przypadku mieszkanki pewnej małopolskiej wsi, która w latach trzydziestych ubiegłego wieku, chcąc podkreślić swój status, sprawiła sobie owe „czerwone buty”. Powiem tak: ta opowieść to bardzo dobra ilustracja przy omawianiu pułapek, w które można wpaść eksperymentując z ludową kulturą. Z jednej strony posiadaczkę tych butów w swoim czasie w jej wsi wytykano palcami. Świadczy to o tym, że strój ludowy nie służył do osobistego wyróżniania się, a był on raczej swoistą wizytówką mówiącą, że „jestem najlepszy, ale swój”. Dodam, że ta czerwień nie była też aż tak czerwona, jak nam się wydaje. I gdybyśmy mieli okazję oglądać dziś te buty, to wydałyby się nam one bardzo blade, raczej brązowe, niż czerwone. Ale ich właścicielka mimo to wzbudzała sensację i to do tego stopnia, że zapamiętano to i wspominano później przez całe dziesięciolecia.
I tu zaczyna się kolejna część tej historii…
Tak. I dalsza część opowieści o pułapkach związanych ze zrównywaniem strojów i próbą poszukiwania tego jednego: regionalnego, ludowego, czy też narodowego. Ujmę to obrazowo, gdyby w dawnej, dajmy to małopolskiej wsi, pojawił się współczesny zespół pieśni i tańca, ludzie z pewnością byliby w ciężkim szoku.
Czyżby z powodu równych u pań czerwonych butów?
Z pewnością też. Ale przyczyna tego byłaby znacznie głębsza. Strój ludowy to nie był nigdy mundur – jednakowy dla wszystkich. Na dawnej polskiej wsi osoby noszące miejscowe wiejskie stroje wcale się równo nie ubierały – jak to czyni wiele współczesnych zespołów. Jak już wspominaliśmy, ich ubiór, mimo że ze wspólnymi elementami, był jednak w detalach zróżnicowany. Czy istnieje na świecie kobieta, która chciałaby mieć dokładnie taką samą suknię jak sąsiadka? Stąd przesłanka ku twierdzeniu, że widok współczesnej grupy folklorystycznej, której członkowie ubrani są identycznie, mógłby wywołać szok. Na szczęście od tej tendencji już się w tej chwili coraz bardziej odchodzi.
Rekonstrukcje i folklorystyczne zespoły to jedno. Wspominała pani także o innych pozytywnych aspektach współczesnych poszukiwań dawnej wiejskiej kultury.
Każda forma poszukiwania, czy nawiązywania do dawnej kultury, czy raczej kultur, jest godna pochwały. Przede wszystkim jednak kultura, w jakiejkolwiek odsłonie i formie, musi być żywa, a ludzie muszą się z nią identyfikować. Mówiliśmy już o wpływach i przemianach. Na przykład tej z początku XX wieku. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Proszę sobie wyobrazić, że w wielu zakątkach Europy odradzają się ludowe wpływy. Znany mi jest przykład z Bawarii, gdzie ludzie szyją sobie stroje nawiązujące w formie do tradycyjnych ubiorów wiejskich z tego regionu. Wydają niemałe pieniądze na to, by ubrać się tak na wesele we wsi, czy w małym miasteczku, z którego wywodzą się ich rodziny. I nie są to jednorazowe przypadki. Raz uszyty strój kusi by użyć go po raz wtóry. Już nie podczas ślubu czy wesela, a dla uczczenia czyichś imienin albo kalendarzowych świąt. Tak buduje się ludzkie więzi i potrzebę identyfikacji z lokalną tradycją.
A w Polsce?
W Polsce przewodzi góralszczyzna, gdzie strój ludowy jest żywy i ulega ciągłym przemianom. Dużym powodzeniem cieszy się też strój krakowski, często traktowany – głównie przez Polonię – jako strój „najbardziej polski”, strój narodowy. Ale to nie wszystko. Tego rodzaju świadomość budzi się też w wielu regionach naszego kraju. Ludzie odwiedzają inne państwa Europy. Podpatrują i w końcu dochodzą do wniosku: A dlaczego by nie zrobić tego u nas? Po naszemu? W Wielkopolsce też już to widać. Choćby przykład pierwszy z brzegu: kultura bamberska. Już niedługo, bo z początkiem sierpnia, w Poznaniu corocznie od 26 lat organizowane jest Święto Bamberskie, a potomkowie dawnych osadników z Bambergu to związane z Poznaniem i z Polską, bardzo aktywne środowisko. Wielu ludzi żywo związanych i dbających o ten przekaz i tradycję. Obecnie stroje bamberskie stanowią integralną część poznańskiego kolorytu, pojawiają się na wszystkich ważniejszych uroczystościach miejskich – świeckich i kościelnych. Jest tak też i w innych regionach.
Mówiliśmy o przełomach, o wpływie nowoczesności. Co pani zauważa w tej materii?
Widziałam swego czasu piękną pannę młodą w góralskim stroju z drogimi markowymi butami na nogach. Wiele osób inspiruje się też kulturą ludową tworząc nowoczesne designy i wyroby. To nie zginęło i to też ma swoją wartość. Trzonem kultury i jej siłą jest życie.
A co z przekazem? Co z kodem i informacjami? Czy to się już zatarło?
Ależ nic podobnego! W ludziach nadal tkwi potrzeba wyrażania indywidualnego stanu i pozycji społecznej z jednoczesnym utożsamieniem się z większą grupą osób, ze społecznością. Dla mnie jako etnografa ciekawym przykładem są… T-shirty.
Te zwyczajne koszulki, które często nosimy?!
Właśnie tak… One! Czy nigdy nie zdarzyło się panu nosić Tshirtu z jakimś napisem, albo grafiką, wyrażającymi pana zapatrywania lub jakąś identyfikację? Widzę, że się pan ze mną zgadza. Nosił pan… Właśnie! I śmiem twierdzić, że z jednej strony starał się pan wyrazić i zidentyfikować siebie, własny punkt widzenia, a z drugiej chciał się pan poczuć częścią jakiejś większej społeczności. Dajmy na to podkreślić przynależność do kategorii ludzi nowoczesnych, wyluzowanych, a zarazem mających swój stosunek do rzeczywistości. I tu właśnie nasuwa się analogia z dawnym strojem ludowym, który wyrażał zarówno przynależność jak i indywidualny stan osoby. To samo dotyczyć może na przykład dzisiejszych bejsbolowych czapek, czy też ostatnio tak powszechnych maseczek, których różne formy i nadruki, są tak ostatnio u nas widoczne.
A co będzie dalej?
Z jednej strony, co oczywiste prowadzone będą dalsze fachowe badania nad dawnymi ubiorami ludowymi. Na przykład przez naszą instytucję. Będą też organizowane wystawy ukazujące ich piękno, wyjątkowość i zawarty w nich złożony komunikat społeczny. Z drugiej strony swoją rolę z pewnością odegrają środowiska rekonstruujące dawne formy i obyczajowość oraz strój ludowy. Wpływ na kształt świadomości i wiedzy o stroju oraz folklorze będą też miały poszukujące swych korzeni lokalne społeczności. Zarówno wiejskie jak i miejskie. Wiele też dzieje się w Internecie. Są tam przecież rozmaite grupy i fora dyskusyjne, a wiedza jest w ten sposób upowszechniana, a nawet weryfikowana. Być może przyjdą też nowe mody. No i społeczne zjawiska, które się jeszcze nie objawiły, a które wymagać mogą lokalnej identyfikacji. Potencjalnie więc strój ludowy ma dużą rolę do odegrania. I… niech się tak stanie.
Dziękuję Pani za rozmowę.
Dziękuję!
Zdjęcia pixabay / etnomuzeum.eu