Sezon prac polowych praktycznie dobiegł końca. Nadchodzi zima, czyli większa część z naszych maszyn i ciągników będzie oczekiwała na nadejście wiosny lub będzie użytkowana sporadycznie. W kilku punktach, chcielibyśmy przypomnieć Wam, drodzy czytelnicy kilka najważniejszych zasad przygotowania maszyn do zimowego odpoczynku.
Zmian klimatycznych nie sposób nie zauważyć. Zimy w Polsce nie są już tak srogie jak kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Mimo tego, warto poświęcić chwilę na odpowiednie zakonserwowanie maszyn i narzędzi, które najbliższe kilka miesięcy spędzą w garażach, wiatach czy pod chmurką. Profilaktyka jest zwykle tańsza od leczenia, więc kilka godzin poświęconych na odpowiednie przygotowanie sprzętu późną jesienią, gdy natłok obowiązków jest mniejszy wydaje się korzystniejszym rozwiązaniem niż tracenie nerwów, czasu i energii na wiosenne naprawy.
Nie zapomnij o wodzie
W wielu ciągnikach starszego typu, zwłaszcza Ursusach i innych pochodzących z krajów demokracji ludowej, przez lata rolę cieczy chłodzącej silnik pełniła woda. Jej zalety, w porównaniu z płynami niezamarzającymi (np. na bazie glikolu) to niższy koszt zakupu (ewentualnie wysiłek na wyciągnięcie wiadra ze studni) i możliwość wylania zawartości układu chłodzenia praktycznie gdziekolwiek, bez większych obaw o wpływ na środowisko naturalne. Jednak wadą wody jest fakt, że zaczyna krzepnąć (zamarzać) w temperaturze 0 °C. Dalszy spadek temperatury jeszcze przyspiesza ten proces. Woda zamarzając zwiększa swoją objętość, a tworzący się lud ma całkiem sporą siłę naporu. Rozerwanie żeliwnego bloku silnika czy głowicy nie stanowi większego wyzwania, a co dopiero przewodu wykonanego z plastiku. O ile w przypadku układów chłodzenia płyny niezamarzające (np. na bazie glikolu) stają się standardem nawet w starszych konstrukcjach, o tyle woda jest nieodzownym elementem zabiegów chemicznej ochrony roślin. Woda pozostała w układach cieczowych opryskiwacza czy pompy wykorzystywanej do jego napełniania może bardzo łatwo zniszczyć wiele części.
Tym samym, pamiętajcie o spuszczeniu wody lub zastąpieniu jej płynem niezamarzającym. Dotyczy to zarówno ciągników i maszyn z własnymi silnikami, ale również opryskiwaczy, pomp do cieczy, deszczowni itd. Pompę opryskiwacza można nawet zdemontować i umieścić np. w ciepłej piwnicy. Częstą praktyką jest również wlanie do zbiornika nawet niewielkiej ilości płynu do spryskiwaczy (rzędu 5—10 litrów) i uruchomienie pompy celem rozprowadzenia cieczy po całej magistrali.
Umyj maszyny zawczasu
Mycie maszyn po zakończonej pracy to nie tylko aspekt wizualny. Szczególnie w przypadku rozsiewaczy i rozrzutników czy też beczkowozów. Nawozy, czy to te organiczne czy też mineralne działają agresywnie na powierzchnie elementów składowych wspomnianych maszyn. Poza tym, pozostałości nawozów chętnie gromadzą wilgoć, co nie tylko przyspiesza ich agresywne działanie, ale również sprzyja powstawianiu korozji, czyli rdzewieniu elementów stalowych. Po umyciu dobrze byłoby, aby maszyna miała możliwość wyschnąć — co jednak nie zawsze jest możliwe. Podczas mycia z wykorzystaniem myjek wysokociśnieniowych uważajcie na sterowniki, czujniki, cienkie przewody itp. Generalnie producenci dość często wyraźnie znakują elementy wrażliwe na działanie wody pod ciśnieniem. Dobrym zwyczajem jest również nasmarownie umytej maszyny. Smar wyciśnie z łożysk tocznych i tulejek ślizgowych pozostałości wody.
Sprzęt uprawowy nie powinien rdzewieć
W przypadku narzędzi uprawowych, czyli głównie pługów i kultywatorów dobrym zwyczajem jest zabezpieczenie antykorozyjne elementów roboczych. Generalnie możemy tutaj spotkać dwie szkoły: wykorzystanie w tym celu oleju (często przepracowanego) tudzież smaru lub zamalowanie farbą antykorozyjną. Zużyty olej nie jest tu najlepszym wyjściem (choć jest w tym celu stosowany od dziesięcioleci), ponieważ wysoka zawartość związków siarki może przyspieszać korozję, której staramy się przeciwdziałać. Inną sprawą są aspekty środowiskowe — jakby nie patrzeć pewna ilość oleju dostanie się do gleby. W sprzedaży są dostępne dedykowane oleje antykorozyjne, które są neutralne dla gleby i nie zawierają szkodliwych dla stali związków. Tak jak już wspomniałem, druga możliwość to zastosowanie farby antykorozyjnej.
Kombajny zbożowe też wymagają uwagi
Ostatnią grupą maszyn nad jaką się skupimy są kombajny zbożowe. Co prawda główne żniwa skończyły się już dawno temu, ale jak sami dobre wiecie zbiór kukurydzy na ziarno może się przesunąć. Resztki kukurydzy, która jest zbierana przy sporej wilgotności (jak na materiał zbierany przez kombajn) są w dodatku bogate w cukry. Z kolei cukry ulegają rozkładowi do kwasów, które chętnie wchodzą w reakcje z elementami składowymi kombajnu. Efektem tego procesu jest korozja, której raczej powinniśmy unikać. I w tym miejscu napiszę chyba najbardziej kontrowersyjne zdanie w całym artykule: kombajn po zbiorze kukurydzy zaleca się umyć. Nie jest to mój wymysł, ale opinia specjalisty jednego z wiodących producentów okrętów żniwnych. Powszechnie wiadomo, że kombajny najbezpieczniej jest czyścić sprężonym powietrzem, ale usunięcie przyklejonych resztek kukurydzy za jego pomocą może być problematyczne. Po myciu dobrze by było przeprowadzić smarowanie całej maszyny.
Słowem podsumowania
Nie każdego stać na wielką, ogrzewaną halę, gdzie mógłby zmieścić cały użytkowany w gospodarstwie sprzęt. Ja wyznaję zasadę, że im więcej skomplikowanych mechanizmów napędowych i/lub elektroniki, tym bardziej należy daną maszynę czy też narzędzie umieścić gdzieś pod dachem. W przypadku maszyn, które mają własne koła jezdne dobrym zwyczajem jest ich odciążanie na czas postoju. W tym celu maszynę czy narzędzie należy unieść i podeprzeć dedykowanym stojakiem (tzw. kobyłką) lub odpowiednio dobranym drewnianym klockiem. Stare podręczniki do mechanizacji rolnictwa zalecają zluzowanie pasów i łańcuchów napędowych. Uszczelki szyb w ciągnikach i maszynach z kabinami można dodatkowo zabezpieczyć specjalnymi preparatami, które można zakupić w większości sklepów z artykułami technicznymi dla rolnictwa czy na znanych portalach ogłoszeniowych.