Pełna energii i wdzięku dziewczyna, uśmiechnięta, z zamiłowaniem do gotowania. Poznajcie Natalię, która zmieniła swój miejski świat na wieś. Jak jej się tam podoba?
Cześć, powiedz kilka słów o sobie na początek.
Cześć, mam na imię Natalia. W tym roku skończyłam 30 lat. Od trzech lat jestem mężatką. Dokładnie rok temu zrezygnowałam z pracy w laboratorium, by móc pomagać mężowi w gospodarstwie, które oparte jest na hodowli bydła mlecznego oraz uprawie roślin, głównie kukurydzy i zboża. Wolne chwile lubię spędzać w kuchni, którą bardzo często „zamieniam” we własną cukiernię. Dużo radości sprawia mi bowiem przygotowywanie deserów dla moich najbliższych.
Czy wieś i rolnictwo były Ci wcześniej znane?
Tak, moi dziadkowie i wujkowie mieszkają na wsi, także nie była mi ona obca. Nie ukrywam jednak, że tematy z nią związane nie interesowały mnie jakoś mocno. Fajnie było wraz z rodziną pojechać na wieś zwłaszcza, że całe życie mieszkałam w bloku. Gdy przychodził weekend, wsiadaliśmy w auto i jechaliśmy odpocząć. Wieś zawsze witała nas pięknymi widokami, a domy babć i cioć zapachem świeżo upieczonego ciasta. Co prawda idąc na studia nie przypuszczałam, że kiedyś i ja zamieszkam na wsi, ale jak widać życie potoczyło się inaczej.
Czym zaskoczyła Cię wieś i życie na niej?
Przez pierwsze dni nie mogłam przyzwyczaić się do ciszy. Choć miasto, w którym mieszkałam to nie metropolia, to nie jest też małą miejscowością z kilkoma domami. Na początku pomyślałam sobie – ta cisza jest przerażająca. Teraz jednak ją doceniam. Jeśli chodzi o sprawy dotyczące farmy to zaskoczył mnie ogrom pracy, którą trzeba wykonać poza nią: wypełnianie wniosków, kompletowanie przeróżnych dokumentów, pilnowanie terminów i nadążanie za wprowadzanymi zmianami. Nie przypuszczałam, że jest tego, aż tak dużo.
W tajniki rolniczego życia wprowadzał Cię mąż. Dobry z niego nauczyciel? Bałaś się, że sobie nie poradzisz na gospodarstwie?
Mój mąż Rafał to chyba najspokojniejsza i najbardziej wyrozumiała osoba, którą znam. Wiedziałam więc, że nauczyciela mam najlepszego. Strach przed nowym towarzyszy nam chyba zawsze, a u mnie przecież zmieniło się prawie wszystko. Przeprowadziłam się z miasta na wieś, odeszłam z pracy, postawiłam wszystko na jedną kartę. Bałam się, ale niepotrzebnie. Uważam, że radzę sobie całkiem nieźle, choć o to trzeba byłoby zapytać mojego szefa – męża (śmiech).
Co lubisz w swoim rolniczym życiu najbardziej?
Przede wszystkim to, że pracuje z kimś kto mnie wspiera i rozumie. Z kimś kto jest ze mną w tych dobrych i złych momentach, a na początku było ich naprawdę dużo. Mówi się, że dobre towarzystwo w pracy to podstawa i ja się z tym zgadzam. Ponadto lubię pracę ze zwierzętami, szczególnie z cielakami.
Poza rolnictwem, uwielbiasz gotować! Skąd zamiłowanie do gotowania?
Wiadomo, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami to kuchnią głównie zajmowała się mama, choć i tata jej bardzo pomagał. Sytuacja zmieniła się, gdy wyszłam za mąż. Nie przypuszczałam, że pichcenie w kuchni może dać tyle frajdy, szczególnie przygotowywanie różnego rodzaju deserów. Obserwuję wiele kont w mediach społecznościowych poświęconych gotowaniu, ale uważam, że nasze mamy i babcie to są prawdziwe skarbnice wiedzy.
Masz swoje ulubione danie? Co najbardziej lubisz gotować?
Jeśli chodzi o jakieś moje ulubione danie to chyba nie mam takiego. Łatwiej jest mi powiedzieć za czym nie przepadam. Nie jestem fanką naleśników. Lubię makarony, ale też i wszystkie dania sporządzone na bazie ziemniaków np. placki ziemniaczane. Dobrym mięskiem także nie pogardzę.
Prowadzisz w Internecie swój profil, pokazujesz trochę codzienności. Skąd pomysł na to?
Chciałam w pewien sposób odczarować stereotypowe myślenie innych na temat wsi. Pokazać jaka jest piękna. Widoki pól, na których wschodzi to, co rolnik zasiał czy krów, które pasą się na pastwisku. To tylko kawałek pięknego krajobrazu jaki można zobaczyć wybierając się na wieś. Wiem, że często ludzie myślą sobie, że rolnikiem zostaje osoba, która nie ma żadnych ambicji i perspektyw w życiu, a tak nie jest. Rolnik musi być naprawdę zaradny i inteligentny, żeby to wszystko „ogarnąć”.
Gdybyś miała możliwość wrócić teraz do miasta i zostawić swoje wiejskie życie, to czy zdecydowałabyś się na to?
Nie. Nie wróciłabym do miasta. Na wsi jest cisza, spokój, świeże powietrze i uważam, że to inni powinni mi zazdrościć. Nie każdy stworzony jest do życia w mieście, ja i mój mąż na pewno nie.
Dziękuję za wywiad!
Dziękuję za uwagę. Jeśli zaciekawiło Was wiejskie życie dziewczyny z miasta zapraszam do obserwacji mojego konta na Instagramie. Słodkiego i mlecznego życia @pani.jemiolowa.