Praca na gospodarstwie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i trudnymi decyzjami. Często też samo rolnictwo kojarzy się głównie z mężczyznami, co jest błędem, bo kobiety również pracują w tej branży. Poznajcie uśmiechniętą Julkę, która właśnie na swoim profilu @jak_na_rolniczke_przystalo na Instagramie przybliża codzienność życia na gospodarstwie.

Cześć! Na początek powiedz proszę kilka słów o sobie.

Hej, hej! Jestem Julia i mam 23 lata. Mieszkam w Wielkopolsce, a dokładniej na terenie powiatu międzychodzkiego. Aktualnie prowadzę gospodarstwo rolne z Ryszardem – moim narzeczonym.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rolnictwem?

Moja przygoda z rolnictwem wcale nie była taka oczywista. Jestem córką rolników i jako dzieciak pomagałam w różnych pracach, ale absolutnie nie wiązałam z tym przyszłości. Szczerze mówiąc, przez długi czas nie przeszło mi to nawet przez myśl. Dopiero pod koniec liceum coś się zmieniło. Zaczęłam dostrzegać, że niektórzy ludzie nie lubią rolników „od tak”. Tym dziwnym nienazwanym powodem okazały się dopłaty. W sytuacjach, kiedy to przy mnie mówiono takie rzeczy, nie mogłam siedzieć cicho. Zaczęłam zgłębiać temat i wdawać się w dyskusje z tymi osobami. Chciałam by zrozumieli, że dopłaty w świecie rolników to nie jest nawet czubek góry lodowej w porównaniu ze zobowiązaniami, jakie występują przy prowadzeniu gospodarstwa. Przyszedł czas, kiedy musiałam zdecydować na jakie studia pójdę. Wybrałam się z Ryszardem na targi szkół i w sumie to on zastanawiał się nad rolnictwem. Poszliśmy na stoisko Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Ja tylko stałam obok, słuchałam rozmowy i olśniło mnie! Poszliśmy dalej, a ja powiedziałam: „wiesz co Ryszard, bo to rolnictwo to chyba jednak jest dla mnie”. Od zawsze lubiłam przedmioty przyrodnicze, ale nigdy nie pomyślałam o rolnictwie! Miny mojej rodziny i znajomych oniemiały jak powiedziałam im, co zamierzam studiować. Niektórzy nie kryli również niechęci, ale postawiłam na swoim i nie żałuję.

Opowiedz o profilu Waszego gospodarstwa. Jakie rośliny uprawiacie? Macie również produkcję zwierzęcą?

Nasze gospodarstwo nastawione jest na produkcję zarówno roślinną, jak i zwierzęcą. W płodozmianie znajduje się naprawdę sporo roślin. Są to oczywiście pszenica, jęczmień, żyto, pszenżyto, owies i kukurydza. Oprócz zbóż siejemy rzepak, słonecznik, łubin, lucernę oraz trawy na gruntach ornych. Hodujemy bydło mięsne. W okresie letnim krowy spędzają cały czas na pastwisku. Aktualnie mamy 60 krów-mamek a po 7-8 miesiącach odsadki zostają sprzedawane w celu dalszego opasu.

To gdybyś miała wybrać, co wolisz – pracę ze zwierzętami czy prace w polu przy roślinach?

Zdecydowanie lepiej czuję się przy produkcji roślinnej. Na gospodarstwie rodzinnym mieliśmy tylko trzodę chlewną, a praca z bydłem jest zupełnie inna. Przede wszystkim różnica w wielkości zwierząt. Do bydła podchodzę naprawdę z dużym dystansem, cały czas się uczę. Nie znaczy to, że nie lubię tej pracy. Jednak najwięcej z tym związanych obowiązków robię z Ryszardem. Wtedy czuję się po prostu bezpieczniej. W pracy w polu jestem pewniejsza, ponieważ mam większe wykształcenie i doświadczenie w tym zakresie. Poza tym, jest to coś, co naprawdę mnie relaksuje. Uprawa, doglądanie plantacji… nie ma nic lepszego niż niedzielny spacer wśród pól.

Który sezon, okres prac w gospodarstwie, lubisz najbardziej i dlaczego? Mam na myśli tutaj m.in. okres żniw zbożowych, żniw kukurydzianych, a może siewy wiosenne bądź jesienne?

Najbardziej lubię okres pożniwny. W tym czasie atmosfera robi się już trochę luźniejsza, a plony są zebrane i bezpieczne w spichlerzach. Lato się kończy, ale nadal można cieszyć się ciepłymi promykami słońca. Zaczyna się najlepszy czas, czyli uprawa pól. Talerzowanie, głęboszowanie… Najprzyjemniejsza praca.

Co według Ciebie jest najbardziej demotywujące w codziennej pracy na gospodarstwie? Co sprawia, że po prostu chciałabyś to wszystko rzucić i zająć się czymś innym?

Najbardziej demotywujące jest to, że masz dokładnie zaplanowany cały dzień, ale nic z tego nie wychodzi, bo plany na gospodarstwie potrafią zmieniać się szybciej niż pogoda w górach. Mam tutaj na myśli nagłe awarie, niechciane komplikacje.  Czasami jest to jakaś pojedyncza sprawa, ale jak już jedna maszyna psuje się trzy razy w ciągu tygodnia lub czego się nie dotkniesz to wszystko szwankuje… oj wtedy naprawdę jest ciężko. Drugą sprawą są komplikacje przy produkcji zwierzęcej. Rzadko zdarzają się takie sytuacje, ale jak zwierzę zdycha lub trzeba podjąć decyzję o  jego uśpieniu… Nie są to przyjemne sprawy. Niejednokrotnie nawet się płacze. Są to zwierzęta, wśród których przebywamy, znamy je, mają swoje imiona, przezwiska. Niestety trzeba się liczyć z wystąpieniem tego rodzaju sytuacji.

A jak już jesteśmy przy tym, to w sumie jak wyglądałoby Twoje życie bez rolnictwa? Czym byś się zajmowała? Masz jakieś inne, nierolnicze pasje?

Aktualnie jest mi trudno wyobrazić sobie życie bez rolnictwa, bo poniekąd to właśnie tutaj odnalazłam swoje pasje. Jednak gdyby nie wchodziło ono zupełnie w grę, to zapewne studiowałabym farmację lub biologię. Po prostu chemia i biologia to jest coś, co mnie kręci. Kiedyś chciałam zostać patologiem. Całkowicie nie odrzucam tego tematu, planuję zrobić podyplomówkę z biologii sądowej, ale zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Zastanawiałam się również nad germanistyką. Naprawdę dobrze mówiłam po niemiecku, ale teraz po tych kilku latach przerwy hmmm, musiałabym sobie sporo przypomnieć. Chciałabym również prowadzić agroturystykę i wydaje mi się, że super bym się w tym odnalazła. Bardzo lubię gotować, a od dłuższego czasu uwielbiam słuchać rosyjskich piosenek. Chciałabym nauczyć się rosyjskiego.

Prowadzisz profil na Instagramie, zamieszczasz posty o tematyce rolniczej. Skąd pomysł na to?

Pomysł powstał bardzo dawno temu, ale jakoś tak brakowało mi odwagi. Nie lubię rozgłosu i nie należę do osób, które całe swoje życie relacjonują w mediach społecznościowych. Kto mnie obserwuje, ten wie, że u mnie na profilu mało jest prywaty. Chociaż muszę przyznać, że zaczynam się troszkę przełamywać 😀 Znałam wtedy raptem dwa profile dziewczyn, które miały rolniczego instagrama i szczerze mówiąc zaimponowały mi. Nie sądziłam, że takie profile w ogóle istnieją. Stwierdziłam, że w sumie mam wiedzę i warunki, więc czemu nie pokazać jak naprawdę wygląda życie na  gospodarstwie. Poza tym chciałam kontynuować swoje działania w zakresie łamania stereotypów o rolnikach. W tym czasie rolnictwo w Polsce było mocno krytykowane i pokazywane głównie z negatywnej strony. Punktem zwrotnym, w którym się na to zdecydowałam było zmęczenie psychiczne. Pracowałam wtedy na etacie, w pracy która mnie męczyła i nie była spełnieniem marzeń. Postanowiłam, że ten profil będzie moją odskocznią od żmudnej pracy biurowej.  Nazwę miałam wymyśloną już kilka miesięcy wcześniej. Ścięłam włosy i założyłam profil – pierwszy krok do zmiany mojego życia na lepsze.

Takich profili o tematyce rolniczej jest bardzo dużo. Nie obawiałaś się, że to jednak będzie konkurencja i kto pierwszy ten lepszy?

Zakładając profil nie miałam pojęcia, że tych kont jest tak wiele! Także ja nawet nie myślałam o konkurencji. Poza tym moim głównym celem było oderwanie się od pracy w biurze. Ten profil miał być głównie dla mnie. Nie sądziłam, że aż tyle osób się nim zainteresuje. Na początku chciałam wrzucić tam jedno zdjęcie i pozostawić profil samemu sobie. Odzew był tak duży, że nie mogłam tego zrobić. Było mi naprawdę miło, że tyle osób do mnie pisze, komentuje, obserwuje. Nie czuję też, bym z kimkolwiek konkurowała. Mimo, że tematyka krąży wokół rolnictwa, to te profile są tak różne i tak wiele odmiennych treści przedstawiają, że nie da się ich porównać. Każde gospodarstwo jest inne i każdy w swój własny sposób je przedstawia. Zamiast konkurencji, znalazłam tam bardzo sympatyczne osoby, z którymi mogę wymieniać się swoimi doświadczeniami, wiedzą, spostrzeżeniami.

Na profilu wspominasz również, że studiujesz rolnictwo. Czy to był dobry wybór? Polecasz innym ten kierunek?

Dla mnie była to jedna z najlepszych decyzji w życiu. Rolnictwo jest ogromnie wszechstronnym kierunkiem. Nawet gdybym nie prowadziła gospodarstwa rolnego, nie miałabym żadnego problemu, by znaleźć pracę w mieście. Począwszy od posad stricte biurowych, przez laboratoria, zakłady przetwórcze, badania naukowe, przemysł nasienny, produkcję pasz, marketing, kończąc na pracy w terenie. Szczerze mówiąc, jeśli mowa o pracy na etat, to w miastach w tej dziedzinie jest o wiele większy wybór. Rolnictwo to silnie rozwijająca się branża o znaczeniu strategicznym. To od niej zależy, czy jutro blisko 8 mld ludzi będzie miało co jeść. Warto o tym pamiętać. Z czystym sumieniem polecam ten kierunek. 

Na koniec powiedz proszę, co według Ciebie jest wyzwaniem współczesnego rolnictwa?

O wyzwaniach współczesnego rolnictwa można by pewnie napisać książkę. Aktualnie w tej dziedzinie następuje duża restrukturyzacja. To właśnie przystosowanie się do tych zmian stanowi największe wyzwanie. Zmienia się klimat, zmieniają się przepisy, coraz szybciej zmienia się rynek. Jest to przyczyną braku stabilizacji i niepewności, co przyniesie kolejny rok.  Myślę, że drugim najważniejszym wyzwaniem jest uzyskanie poparcia wśród społeczeństwa. Zrozumienie, że rolnik nie jest wrogiem i jego praca zasługuje na uznanie. To już się dzieje, ale jeszcze sporo wysiłku przed rolnikami, by zadbać  o pozytywny wizerunek branży. Odbiorcy żywności, jaką produkujemy są kluczem i sensem naszej pracy. Dziś rolnik musi być elastyczny, wszechstronny i dobrze wykształcony, by podołać tym wyzwaniom.

Dziękuję za rozmowę! 

 

 

 

 

 

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!