Młoda, piękna i uśmiechnięta dziewczyna, która uwielbia spędzać czas na polu i jeździć konno. Poznajcie rolniczkę Beatę, która swoją charyzmą i uśmiechem zaraża innych!
Hej! Powiedz kilka słów o sobie. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rolnictwem?
Hej! Mam na imię Beata, mam 27 lat, mieszkam w małej wsi, w województwie kujawsko-pomorskim. Razem z rodzicami i starszą siostrą prowadzimy niewielkie gospodarstwo rolne. Hodujemy bydło, mam swoje dwa konie oraz oczywiście prowadzimy produkcję roślinną. Tu się urodziłam, tu się wychowałam, od dziecka lubiłam pomagać rodzicom w gospodarstwie i tak zostało do dziś. Powoli przejmuję coraz więcej obowiązków, co mnie cieszy. Lubię tę pracę! Na wsi czuję się najlepiej, nie wyobrażam sobie życia w mieście.
Prowadzisz gospodarstwo, jesteś pełnoetatową rolniczką. Czy od zawsze wiedziałaś, że właśnie tym chcesz się zajmować?
Całkiem sama go nie prowadzę, nadal głównym szefostwem są rodzice, jednak mam coraz więcej do powiedzenia. Konsultujemy wszystko razem, każdy ma swoje pomysły. Czy od zawsze chciałam być rolniczką? Myślę, że jako dziecko tak było. Krówki, cielaczki, jazda traktorem była taka super. Jednak w okresie gimnazjalnym, gdzie trzeba było wybrać szkołę średnią miałam pewne rozterki. W tym wieku dużo młodzieży myśli, aby iść do szkoły tam, gdzie idą koleżanki i koledzy. Niestety żadna z koleżanek nie szła do szkoły rolniczej, tak więc skończyłam w liceum. Teraz trochę żałuję, ale czasu nie cofnę. Po liceum zrobiłam technika weterynarii, aby choć trochę przybliżyć się do zawodu. Od wtedy już żadnych wątpliwości nie miałam, że rolnictwo to jest to, co kocham i w tym kierunku chcę wiązać swoją przyszłość.
Masz swoją ulubioną porę roku, bądź okres prac w polu? Mam tu na myśli np. żniwa, zbiory traw, jesienne siewy.
Ogólnie to w każdej porze roku są jakieś plusy i minusy. Bardzo lubię lato, choć męczące są upały i wszelkie gryzące owady, od których problem się odgonić. O ile człowiek jeszcze jakoś da radę, to ciężko jest spełniać moją drugą pasję, czyli jazdę konną. Wyjechać w teren na koniu latem można jedynie o 4-5 rano, gdzie muchy końskie jeszcze śpią. Dlatego chyba jednak wolę wiosnę. Wtedy wszystko budzi się do życia i zieleni się, rozpoczynają się prace polowe, uprawa, zasiewy.
Jeśli chodzi o ulubione prace polowe to pomimo przeważnie dokuczającego wtedy upału, to wygrywają żniwa. Kilka miesięcy czekamy, aby zebrać to, co zasialiśmy, jaki będzie plon, ile zbierzemy mimo kolejnego roku walki z suszą. Wtedy wyciąganie wniosków czy dana metoda uprawy przynosi efekty, czy jednak lepiej coś zmienić, wprowadzić coś nowego, może z czegoś zrezygnować, bo nie ma sensu.
Czyli rolnictwo, wieś, natura, codzienne obowiązki…. i pasja, którą u Ciebie są konie! Dlaczego właśnie te zwierzęta? Jak narodziła się ta Twoja pasja?
Na różnych festynach, dożynkach i zabawach zazwyczaj były oprowadzanki na koniach lub kucykach. Zawsze rodziców ciągnęłam tam, żeby zrobić chociaż jedno kółeczko w siodle. Spodobało mi się to jeszcze bardziej. Tak się fajnie złożyło, że w tej samej wiosce, gdzie chodziłam do szkoły podstawowej, mieszkał Pan, który miał 4 konie. Poszłam z mamą i udało się załatwić lekcje jazdy konnej. I tak sobie chodziłam tam po szkole i uczyłam się tej wcale niełatwej sztuki jeździectwa. Jeżdżę od lipca 2007 roku, w 2010 r. rodzice kupili mi pierwszego konia i tak się ciągnie ta pasja do tej pory. Aktualnie mam dwa konie, ale był czas, kiedy miałam ich trzy. Niestety jedna klacz odeszła od nas. I choć teraz jakoś tego czasu mniej, żeby beztrosko pojeździć, bo obowiązków w gospodarstwie więcej i dwójka dzieci do tego, to lubię sobie pójść w wolnej chwili do koni i po prostu pobyć w ich towarzystwie.
Czy jazda konna jest trudna? O czym trzeba pamiętać przy współpracy z końmi?
Oj, jest trudniejsza niż się wielu osobom niemającym do czynienia z tymi zwierzętami wydaje. Bardzo dużo osób myśli, że na koniu się tylko siedzi, a koń “odwala” całą robotę. Szybko zmieniają zdanie, gdy uda się ich na konia posadzić i buja nimi już w stępie, a co dopiero jak się im pokaże kłus. Wtedy wielkie zdziwienie, że nie wystarczy tylko siedzieć. Jazda konna powinna być przyjemnością dla jeźdźca, ale też dla konia. Uczyć się jeździć powinno pod fachowym okiem instruktora, który będzie korygował szybko nasze błędy, minimalizując np. obijanie grzbietu konia złym dosiadem czy ciągnięcie za pysk. Z koniem trzeba się zgrać, podążać za jego ruchami, wszystko musi iść płynnie. Pamiętać też trzeba, że koń to żywe stworzenie i tak samo miewa swoje humory, tak samo może go coś boleć, może się czegoś bać, może być chory, trzeba zrozumieć, co nam chce pokazać. Nie zawsze brykający koń robi to złośliwie, żeby jeźdźca zrzucić, może w ten sposób pokazywać, że odczuwa ból, a może też w ten sposób okazywać radość. Ogólnie rzecz biorąc, konia trzeba zrozumieć, żeby żyć z nim w harmonii. Konie to wdzięczne zwierzęta i jeśli je dobrze traktujemy, na pewno się tym samym odwdzięczą.
Jeździsz tylko rekreacyjnie, czy bierzesz również udział w zawodach?
Jako nastolatka, po kupnie własnego konia brałam udział w zawodach skokowych. Jednak to też były zawody tylko towarzyskie. Jeździłam bardziej dla zabawy, sprawdzenia umiejętności, niż jakieś rywalizacji o podium. Poznałam tam trochę nowych ludzi z tą samą pasją i na tym się skończyło. Skakałam już przez przeszkody do 110 cm, aktualnie nie skaczę w ogóle, jakoś przestało mnie to kręcić. Wolę pojechać w teren sama lub z kimś i cieszyć się naturą, beztrosko pogalopować przed siebie, zapomnieć w ten sposób o wszelkich stresach i problemach.
W mediach prowadzisz profil @beata_ulowska, gdzie pokazujesz piękno codzienności na gospodarstwie i pasji do koni. Skąd narodził się pomysł na to?
Jak można się domyśleć, po jakże kreatywnej nazwie mojego profilu (w sumie to może czas na jej zmianę?), to nie zakładałam go w ogóle z myślą, żeby był ukierunkowany rolniczo czy jeździecko. Szczerze mówiąc, to zakładałam konto jak Instagram dopiero robił się modny, z ciekawości, żeby zobaczyć co tam jest takiego fajnego, że się ludziom podoba. Początkowo podglądałam tylko profile innych. Z czasem nieśmiało wrzuciłam coś „końskiego” na relacje, potem dodałam pierwszy post również „koński”. Następnie pojawiały się relacje z moimi dziećmi i dopiero z rolnictwem, i tak aktualnie te trzy tematy głównie się u mnie przewijają. Na początku myślałam, że w sumie to co ja mam do pokazania, stare ursusy, trochę bydła, przeciętne konie, takie proste życie na małej wsi. Jednak nie spotkała mnie fala krytyki, wręcz przeciwnie, bo posty były pozytywnie odbierane, zaczęło mi się to podobać. Lubię robić zdjęcia, więc mam chociaż co z nimi robić, a przy okazji mogę innym pokazać coś ciekawego. Przykładowo uprawiamy wysadkę (burak pastewny na materiał siewny), niewiele osób wie, jak pozyskuje się nasiona buraka, dlatego przy tym temacie mam dużo pytań „a co to, a jak to działa, a jak to się robi itp”. Fajne to! Na PW dostaję miłe wiadomości, że lubią mnie oglądać, że jestem prawdziwa w tym, co pokazuję, co motywuje jeszcze bardziej do rozwijania profilu. Poznałam dzięki temu wiele fajnych osób, z niektórymi znam się już nawet osobiście i mamy kontakt na co dzień.
Instagram to dla mnie jednak nadal przede wszystkim rola pamiętnika, zawsze mogę się cofnąć do jakiegoś dnia i zobaczyć fajne wspomnienia.
Super sprawa! Tak, jak wspomniałaś, na zdjęciach zauważyć można Twoich małych towarzyszy – dzieci. Czy one też są zainteresowane rolnictwem, lubią to?
Kto się wychował na wsi, ten wie, jakie dzieciństwo tutaj jest wspaniałe i pełne przygód. One też to bardzo lubią. Mają gdzie się bawić, mają duże podwórko, pomysłów na zabawę multum. Często z zabawy wracają prosto pod prysznic, bo psoty w błocie przecież są najlepsze (śmiech). W życie gospodarstwa również chętnie się angażują, dopytują co robimy, a czemu tak, a po co, a jak to działa, zawsze ogrom pytań. Chcą nam pomagać, nie na wszystko możemy im pozwolić ze względów bezpieczeństwa, ale gdzie można, to je zabieramy i pomagają. Córka woli pracę przy zwierzakach (bydło, konie, kotki, pieski), karmi, poi, czyści, przytula, rozpieszcza. Syn zaś to mały fan maszyn rolniczych i prac polowych. Nie odpuści dziadzi czy mi, żeby go nie zabrać do ciągnika. Kiedy ktoś przyjedzie do nas większym sprzętem na usługi, to wiadomo, że ciekawość zżera, jak to wygląda od środka i za każdym razem to samo: „mamo, pójdziemy pojeździć?”. Na szczęście większość Panów nie ma nic przeciwko, żeby dzieciaki mogły posiedzieć sobie z boku. Mam nadzieję, że zapał im nie minie, choć do niczego nie będę ich zmuszać. Póki co widać, że się cieszą, że tu mieszkają, a nie w mieście.
Wieś i przestrzeń, możliwość zabawy i rozwoju to coś pięknego w dzieciństwie. Jak myślisz, jak będzie wyglądało nasze rolnictwo za kilka lat? Obecnie wygląda to wszystko źle, zwłaszcza w kwestii rosnących kosztów produkcji.
Ceny paliw, nawozów, środków ochrony roślin poszły strasznie w górę i dalej rosną, ceny plonów niekoniecznie, szczególnie w kwestii warzyw stoi wszystko w miejscu lub wręcz leci w dół. Do tego z roku na rok zmieniający się klimat, susze doskwierają coraz bardziej. Każdy rolnik kombinuje, żeby zatrzymać jak najwięcej wody w glebie i uzyskać przynajmniej satysfakcjonujący plon. Nakład finansowy jest już duży, a koszty i tak ciągle rosną. Myślę, że małe gospodarstwa mogą sobie nie poradzić i albo się poddadzą sami, albo upadną. Ewentualnie pójdą do pracy na etat, a gospodarstwo będzie tylko dodatkiem.
Na koniec chcę Cię prosić, byś dokończyła zdanie: Rolnictwo to dla mnie….?
Rolnictwo to dla mnie pasja, a zarazem sposób na życie. W tej dziedzinie czuję się spełniona, robię to, co lubię i z tego żyję. Jest takie fajne powiedzenie: „rób w życiu to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednej godziny”. I tak właśnie jest. Są dni luźniejsze na wsi, ale są takie, kiedy pracuje się po kilkanaście godzin, ale i tak jakoś się na tę robotę nie narzeka, tylko wstaje na drugi dzień i robi dalej. Rolnictwo trzeba mieć we krwi. U mnie rolnictwo jest przekazywane z pokolenia na pokolenie i mam nadzieję, że to jeszcze potrwa długie lata i gospodarstwo będzie się rozwijać.
Śmiało mogę powiedzieć, że rolnictwo to jest to, co kocham i nie wiem, jaka musiałaby nastąpić sytuacja, żebym zmieniła.