Praca w gospodarstwie czy praca na polu do lekkich nie należy, jednak na polskiej wsi nie brakuje kobiet, które doskonale sobie z nią radzą. Nie jest im straszna jazda ciągnikiem, uprawa pola, czy obrządek zwierząt. Poznajcie z nami właśnie taką kobietę, silną i pełną energii rolniczkę – Darię, która dzieli się z nami swoją historią.
Cześć! Powiedz coś o sobie na początek.
Cześć i czołem! Nazywam się Daria i pochodzę z niewielkiej wsi położonej w województwie kujawsko-pomorskim. Niemalże od urodzenia przygotowywano mnie do pracy na gospodarstwie rolnym, a od pewnego czasu podejmuje już samodzielne decyzje dotyczące upraw roślin rolniczych. Jestem jedynym deklarowanym następcą, ponieważ nie mam rodzeństwa. Ponadto należę do Rady Sołeckiej mojej wsi i do lokalnego Koła Gospodyń Wiejskich, które prężnie się rozwija. Mieliśmy nawet okazję zaprezentować swoje zdolności kulinarne w regionalnej telewizji. Moim zamiłowaniem jest prowadzenie ciągników i maszyn. Mam to we krwi. Oprócz rolnictwa uwielbiam czytać książki, słuchać muzyki, czy działać na maszynie do szycia, ale niestety w sezonie wegetacyjnym bardzo ciężko znaleźć czas na te zainteresowania.
Dlaczego wybrałaś prace na gospodarstwie? Zawsze wiedziałaś, że to jest to, co chcesz robić w przyszłości?
O jeny, to była dość burzliwa i skomplikowana droga do miejsca, w którym teraz się znajduję. Będąc dzieckiem chciałam zostać rolnikiem. ROLNIKIEM tak jak mój tata. Nie interesowały mnie zbytnio obowiązki w domu czy w szkole, zawsze wychodziłam na podwórko, aby tata zabierał mnie do ciągnika. Niestety jak pewnego czasu przyniosłam pierwszą jedynkę, moja mama zaczęła pilnować mnie przy odrabianiu lekcji. Zaczęłam się uczyć coraz lepiej, co wiązało się z tym, że coraz mniej pomagałam w gospodarstwie rolnym. Z biegiem czasu zamiast chcieć zostać rolnikiem zapragnęłam zostać lekarzem weterynarii. Osiągnąć prawdziwy sukces zawodowy. Wtedy straciłam zainteresowaniem rolnictwem. Widziałam jak mój tata pracuje po nocach, a czasem wypłata za pracę nie była adekwatna do wkładanego wysiłku. Obserwowałam jak mało czasu moi rodzice mają na swoje zainteresowania i jak wiele kosztuje wyprodukowanie wysokiej jakości żywności. Wtedy przeżywałam prawdziwy bunt. Chciałam dużo zarabiać i być doceniana za swoją pracę, a niestety będąc na gospodarstwie rolnym stwierdziłam, że nigdy tego nie osiągnę. Życie jednak napisało inny scenariusz. Nie dostałam się na studia weterynaryjne, a na studia rolnicze na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. W trakcie studiowania odkrywałam, że rolnictwo wcale nie musi być męczące i można połączyć wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań i prowadzenie gospodarstwa rolnego tak, aby praca stawała się coraz lżejsza. Odkryłam rolnictwo na nowo. Chociaż był jeszcze konflikt pokoleniowy. Rodzice przyzwyczajeni do ciężkiej pracy nie do końca ufali moim pomysłom. Doszło do tego, że się wyprowadziłam z domu na jakiś czas. To doświadczenie pokazało mi jednak, że rolnictwo mam we krwi. Nie da się walczyć z powołaniem. Nie da się tego niczym zastąpić. W końcu gdy skruszona wróciłam do rodziców, na nowo zaczęłam rozwijać nasze gospodarstwo rolne, a mama z tatą powoli zgadzali się na moje pomysły. Od tego czasu bardziej jestem świadoma tego, że dostałam nie tyle miejsce pracy, ale obowiązki wobec następnych pokoleń. Aby nie zmarnować tego na co pracowali moi przodkowie. To wielka odpowiedzialność ale i satysfakcja, że efekty mojej pracy przy odpowiednim gospodarowaniu mogą przejść do historii. Odnalazłam swoje miejsce na ziemi i to, co chcę robić w życiu.
Prowadzisz profil na Instagramie (@broszka_16), gdzie pokazujesz swoją codzienność, pracę w polu, zwierzęta, maszyny. Skąd pomysł na to?
Osobiście uważam, że miejsce na Instagramie jest dla każdego. Z tego powodu chciałam się wyróżnić, zrobić coś po swojemu. Pokazać to, co mnie osobiście zachwyca, a zachwyca mnie przyroda i praca na gospodarstwie rolnym. Czasem jest mega ciężko i serio się zastanawiam co ja robię, że nie wybrałam innej pracy. Ale wtedy lubię obejrzeć swoją galerię zdjęć czy komentarze pod moimi postami. Dzięki temu uświadamiam sobie, że rolnictwo to nie tylko problemy, zmaganie się ze swoimi słabościami czy walka z czasem. To jest współpraca z przyrodą i kontakt z naturą. Pod wpływem rutyny lub stresu łatwo jest zapomnieć, że my rolniczki i rolnicy, mamy naprawdę ciekawą pracę. Mega ciężką, ale na nudę nie mamy co narzekać. Każdy rok jest inny, warunki atmosferyczne bardzo szybko się zmieniają i momentami jest mało czasu na odpowiednie działanie, ale pomimo tego kocham to, co robię. Ponadto na Instagramie chciałam pokazać swoje spojrzenie na rolnictwo, abym mogła poznać podobnych do siebie ludzi. Teraz mam wielu znajomych z całej Polski, dzięki którym wiem, że nie jestem sama. Ważne jest dla mnie, że w gronie swoich obserwujących mam dużo inspirujących i pozytywnych rolniczek, które wzajemnie się wspierają. Prawdziwe agrowonderwomen, które motywują innych do działania. Zawsze mogę się o coś spytać czy doradzić. To też pomogło mi podnieść moją samoocenę. A co najważniejsze dla mnie… może dzięki swojemu profilowi na IG w końcu odnalazłam prawdziwą miłość. Czas pokaże na ile mocne będzie to uczucie.
W ciągniku czujesz się jak w domu. Budowa maszyn jest Ci znana, a drobne naprawy nie są problemem. Skąd taka techniczna wiedza u Ciebie?
Wszystko się zaczęło od rozkręcania jakiekolwiek zabawki, którą dostałam (śmiech). Nie wiem czemu, ale zawsze mnie interesowało co i jak działa. Jak to się dzieje, że dana rzecz wprawiana jest w ruch. Oczywiście jak byłam starsza to rozkręciłam też pierwszy zegarek i pierwszy kalkulator. Myślę, że właśnie to sprawiło, że polubiłam majsterkowanie. Może nie mam aż takiej wiedzy, jak mój tata, ale dzięki obserwowaniu jego, jak naprawia maszyny i zadawaniu tysięcy pytań typu: „a co to?”, „a jak to działa?”, „a czemu to, a nie tamto?”, uczyłam się nowych rzeczy. Na szczęście mój tata jest bardzo cierpliwy i wszystko mi dokładnie tłumaczył. Zwłaszcza od momentu kiedy to ja zaczęłam kupować części do maszyn czy ciągników. Dokładnie musiałam wiedzieć, co trzeba kupić, bo często naprawy zdarzają się w trakcie intensywnych prac polowych, gdzie bardzo ważny jest czas, aby np. zdążyć prasować przed deszczem. Bo to nie oznacza, że tylko popada…. Dla mnie deszcz oznacza, że wartość paszy czy słomy się obniża, a praca przeciąga się, gdzie w tym samym czasie można byłoby zająć się już czymś innym. Z tego też powodu pracując maszynami w polu musiałam nauczyć się naprawiać drobne usterki, aby nie tracić czasu czekając na ratunek. Co to za operator, który nie umie zmienić siatki w prasie zmiennokomorowej (haha). Z drugiej strony, jeśli zepsuje się coś poważniejszego muszę powiedzieć tacie, co konkretnie, aby jadąc do mnie wziął ze sobą odpowiedni zestaw kluczy, czy po drodze kupił odpowiednią część.
Czyli kobieta o wielu talentach! A masz swoją ulubioną maszynę?
Tak! Moja ulubiona maszyna to ciągnik John Deere 7530. Kocham go!!! Kocham nim pracować i go prowadzić. To jest największy ciągnik w naszym gospodarstwie rolnym, tym bardziej doceniam to, że mogę nim jeździć. Nawet trafił do serii „Mój Ciągnik” na Youtube [zobacz tutaj]. Ponadto dzięki tej maszynie mogłam zbudować swoją markę i myślę, że moja samoocena też wzrosła dzięki temu. Osobiście uważam, że współpraca kobiety z ciągnikiem jest mega interesująca. W końcu mogę pokazać, że kobiety równie świetnie mogą pracować ciągnikami i dzięki temu łamać stereotypy. Prowadzenie maszyn musiałam wypić z mlekiem matki. Moja babcia orała pole (no może nie ciągnikiem, ale też dała sobie radę), moja mama, a teraz nadszedł mój czas wykazania się na gospodarstwie rolnym. Tak na marginesie pierwszym ciągnikiem, na którym uczyłam się jeździć był Ursus 1014 z turbodoładowaniem. Do tej pory wspominam go z sentymentem. Został zakupiony w 1992 roku, wtedy kiedy przyszłam na świat. Myślę, że to było przeznaczenie, że w przyszłości będzie mnie interesowała mechanizacja rolnicza.
Który aspekt pracy w rolnictwie lubisz najbardziej? Co sprawia Ci największa przyjemność?
Ciężko się zdecydować na jeden. Chociaż myślę, że najbardziej lubię widzieć efekty swojej pracy. Zaczynając od wybierania odpowiedniej odmiany danej rośliny rolniczej, poprzez uprawę pola, aż do zbioru. Kiedy obserwuje czy moje poczynania dały odpowiednie rezultaty. Niestety zdarza się, że jeszcze popełniam błędy w prowadzeniu łanu, ale z sezonu na sezon konsekwentnie je eliminuje. Nie da się przewidzieć niestety pogody. Jak to się mówi, „rolnictwo to warsztat pod chmurką”. Czasem warto poczekać na zmianę pogody, czasem niestety trzeba było wykonać daną pracę wcześniej pomimo niesprzyjających warunków.
Wiemy, że rolnictwo to ciężki kawałek chleba, często szereg niepowodzeń, które wręcz demotywują do dalszych działań. Co Ciebie najbardziej zniechęca do pracy?
Najbardziej zniechęca mnie fałszywe oskarżenia niepoparte argumentami. Niestety, niektórzy postrzegają rolniczki i rolników tylko przez pryzmat tego, że płacą niskie podatki, czy żyją z dopłat bezpośrednich. Ponadto padają oskarżenia o produkcję złej jakości żywności, która ma być skażona pozostałościami po substancjach aktywnych używanych w rolnictwie. Martwi mnie czasem taka nagonka. Nie można zapominać, że polscy producenci żywności są objęci rygorystycznymi normami. Nie da się sprzedać zboża czy żywca bez uprzedniego sprawdzenia jego jakości, które dokonuje się w skupach. W dzisiejszych czasach jest bardzo długa droga od rolnika do konsumenta. W trakcie obróbki przez przetwórnie jakość wyprodukowanych przez nas produktów może się zepsuć, na co już, my rolnicy, nie mamy wpływu. Ponadto nie mamy odpowiednich grup producenckich, które by realnie broniły interesów rolniczek i rolników. Z tego powodu często za złą jakość żywności oskarża się producentów, którzy nie są nawet w stanie udowodnić swojej niewinności. Jeśli żywności nie będą produkować polskie rolniczki i rolnicy, Polska straci bezpieczeństwo żywnościowe. W przypadku niedostatku będziemy zmuszeni sprowadzać żywność zza granicy, a to wiąże się z tym, że my jako konsumenci nie będziemy mieli jakiegokolwiek wpływu na jakość produktów spożywczych. Polska może stracić suwerenność.
Czy planujesz w przyszłości wprowadzić jakieś zmiany na gospodarstwie? Nowe inwestycje, technologie?
Pewnie, że tak! Uwielbiam nowinki techniczne. Udało mi się przekonać tatę do systemu nawigacyjnego w gospodarstwie rolnym i jestem z tego mega dumna. Osobiście uważam, że im bardziej zmechanizowana praca, tym więcej i szybciej można wykonać, co przekłada się na wielkość dochodów. Nowe inwestycje wprowadzam praktycznie co roku, od kiedy przejęłam część gruntów ornych. Myślę, że teraz mam najlepszy czas na wprowadzanie zmian. Muszę go tylko odpowiednio wykorzystać. Czas pokaże, czy podjęłam właściwe decyzje.
A no koniec proszę dokończ zdanie: rolnictwo to dla mnie…?
Rolnictwo to dla mnie świetna przygoda z wyzwaniami i z problemami, ale i mega satysfakcja z wykonywanej pracy.
Dziękuję za rozmowę!