Czy rolnictwo jest tylko dla osób, które od zawsze mieszkają na wsi? Nic bardziej mylnego. Każdy może znaleźć swoje miejsce wśród pól i przy okazji poznawać rolnictwo, a z czasem się nim nawet zająć. Dzisiaj zapraszamy na rozmowę z Marlenę, która mieszka na pięknej mazurskiej wiosce i spełnia się pracując w branży rolniczej.

Cześć! Powiedz na wstępie kilka słów o sobie.

Cześć! Z wykształcenia jestem biologiem, a prywatnie żoną i mamą trójki cudownych dzieci. Lena, Amelia oraz Witold są moją dumą, ale też największym życiowym wyzwaniem. Urodziłam się w Mrągowie, dzieciństwo spędziłam w Mikołajkach, a dorastałam w Ełku, w okolicach którego mieszkam aktualnie. Mazury są ze mną od zawsze, ale w sercu mam również Podlasie, z którego pochodzi mój tata. Zaszczepił we mnie miłość do tej części naszego kraju i z ogromną przyjemnością wracam w tamte strony.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rolnictwem?

Rolnictwo było mi bliskie od kiedy byłam małą dziewczynką. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na rodzinnym gospodarstwie mojej mamy. Na kolonii w Sypitkach spędzałam wakacje czy ferie zimowe, a za plac zabaw służył mi i rodzeństwu las, pola, sad i rzeka. Pomagaliśmy w pracach polowych, a potem wujek zabierał nas na lody i oranżadę. Cudowne lata, do których lubię wracać wspomnieniami. Moją pierwszą pracą po ukończeniu Uniwersytetu w Białymstoku był Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa, oddział w Olecku, przyuczałam się do zawodu nasiennika i mimo, iż uwielbiałam to robić, to gdzieś w środku czułam, że praca w ogólnie pojętej administracji państwowej nie przemawia do mnie. Dlatego też spróbowałam swoich sił w handlu i w tej branży pracuje do dziś.

Czy chciałabyś w przyszłości posiadać własne gospodarstwo?

Ja bardzo, ale mój mąż jest, a może był, typowym mieszczuchem, bo aktualnie nie wyobrażamy sobie powrotu do miasta. Jeśli chodzi o gospodarzenie uważam, że zaczynanie zupełnie od zera może nie jest niemożliwe, ale na pewno bardzo trudne. Zakup samego gospodarstwa, ziemi, sprzętu – jest to niemałe wyzwanie. Dlatego teraz cieszę się tym co mam – ogródek warzywny, szklarnia i przestrzeń. W planie jest aktualnie budowa kurnika, ale to dzięki swojej pracy mogę uczestniczyć w prowadzeniu gospodarstwa naszych klientów.

Pracujesz jako doradca, a nawet serwisant roślin rolniczych. Opowiedz na czym ta praca polega?

Dokładnie jestem Regionalnym Dyrektorem Sprzedaży, ale to czas spędzony w terenie jest dla mnie najważniejszy. Zdecydowałam się na pracę w Timac Agro Polska, bo ta firma daje mi taką możliwość, ale również filozofia niej samej jest zgodna z moją. Nie jest to tylko sprzedaż, ale przede wszystkim szeroko pojęta współpraca z naszymi klientami: serwisujemy ich uprawy, badamy glebę oraz służymy wszelakim doradztwem. Myślę, że wynika to ze wspólnego celu, który nam przyświeca – wysoki plon. Nie mam takiej satysfakcji z samej sprzedaży, co z obserwowania efektów naszych nawozów i odżywek już na polu. Wykonujemy serwisy w całej Polsce i znając parametry, analizujemy co wpływa na plonowanie danej uprawy. Aktualnie rolnictwo wymaga mnóstwa wiedzy, a dynamika w tej branży jest przeogromna – szkolenia to nasz konik. Rozwijając się możemy następnie pomóc naszym klientom rozwijać ich gospodarstwa i prowadzić ku sukcesowi. Posiadamy w ofercie również produkty zootechniczne, więc jest też powód, by zajrzeć do obory. Cieszę się, że mamy tak szeroki asortyment, dzięki czemu możemy znaleźć  coś dla każdego i być jeszcze bliżej naszych gospodarzy.

Czy taka praca pozwala Ci poznawać piękno polskiego rolnictwa? Na jakich terenach pracujesz?

Pracuje na wschodniej części województwa warmińsko-mazurskiego oraz w powiecie suwalskim. Mieszkam na tych terenach od zawsze, a jednak tak wiele miejsc było dla mnie wciąż nieodkrytych. Mamy ogromne szczęście mieszkając na Mazurach, ja jestem totalnie zakochana nie tylko w krajobrazie, przyrodzie, ale też samych mieszkańcach – niezwykle serdecznych, gościnnych i otwartych. Kultura, tradycje to dla mnie ważny element życia, rozmawiając z ludźmi poznaje ją u samego źródła. Moja córka należy do Mazurskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Ełk”, co niezwykle mnie cieszy. Zależy mi, by moje dzieci doceniały nasze skarby narodowe i szanowały je, ale też dobrze znały miejsce z którego pochodzą.

Co Cię najbardziej zaskakuje, kiedy tak odwiedzasz rolników i ich pola? Rośliny, okolica czy może sami rolnicy?

Rolnicy, bez wątpienia! (śmiech) To niesamowite mieć możliwość poznawać ludzi i być bliżej ich życia. Ostatnio słuchałam opowiadań o skoczni narciarskiej za domem, Pan Piotr pokazał nam wzgórze i pochwalił się rekordem wsi (co prawda przepłacił go poważnym potłuczeniami, ale jak sam przyznał było warto). Innym razem wysłuchałam historii miejscowości Żywe, gdzie znajdowała się stara karczma, poczta i gdzie był rzeźnik. Rozmawialiśmy o tym jak zmienia się struktura mazurskiej wsi, kiedyś samowystarczalnej, aktualnie w duże mierze ewoluowała. Wróciłam myślami do rodzinnego gospodarstwa mojej mamy, gdzie bawiliśmy się na podwórku, po którym biegały kury, kaczki ale i prosięta. Mieliśmy tam wszystko, czego potrzeba do życia, krowy za domem, konia, świnie i wszelaki drób. Warzywa, owoce, mięso, nabiał – wszystko było swoje i zdrowe. Z ogromnym sentymentem wspominam te czasy.

Rolnictwo to firma pod chmurką, a na jego rozwój składa się wiele czynników. Co według Ciebie jest wyzwaniem współczesnego rolnictwa?

Oczywiście są elementy na które nie mamy wpływu – typu pogoda, która na przestrzeni lat również uległa dużej zmianie. Jest bardziej nieprzewidywalna, co ma ogromny wpływ na rolnictwo, to na pewno. Myślę, że największym wyzwaniem rolnictwa jest tempo tych wszelakich zmian. Wielu z nas życie rolnika kojarzy się z sielanką, prostotą i życiem bez pośpiechu. Aktualnie prowadzenie gospodarstwa nie odbiega od prowadzenia przedsiębiorstwa. Odsuwając już same kwestie formalne, dzisiejsza pszenica czy jakakolwiek inna uprawa nie jest tą sprzed lat. Wymaga odpowiedniego prowadzenia, zabiegów, terminów, nawożenia i biostymulacji. Każdą pomyłkę, przegapienie bądź pominięcie któregoś z tych etapów odczuwamy w plonie. Rolnictwo jest ogromnym wyzwaniem, ale też daje satysfakcję. Warto o tym pamiętać, ja osobiście mam ogromny szacunek do pracy tych ludzi, bo nie jest to łatwy kawałek chleba.

Na koniec powiedz proszę, za co lubisz życie na wsi?

Za ciszę, spokój i balans w moim życiu, jaki daje mi mieszkanie na wsi. Wracając z ważnego zebrania szpilki zostawiam już w samochodzie. Przed trudnym spotkaniem pije kawę na tarasie rozkoszując się ciszą, a po ciężkim dniu rozładowuje emocje przy pracach ogrodowych. Jestem wdzięczna też, że moje dzieci mają możliwość dorastania w takim miejscu. Nieraz boso, jeszcze w piżamach, a już bawią się przed domem, to ogromne błogosławieństwo. Aktualnie las, który miałam za sąsiada został wycięty i przygotowany pod sprzedaż, a łąka przed domem podzielona na działki budowlane. Nasza samotnia jest wchłaniana przez osiedle zabudowy jednorodzinnej, więc myśl o przeprowadzce pojawia się coraz częściej. Czuje, że gdzieś tam czeka nasze przyszłe siedlisko – na Mazurach z czerwonej starej cegły, albo Podlasiu z drewnianym domkiem i rzeźbionymi okiennicami. Trzymajcie za Nas kciuki i do zobaczenia w terenie.

Dziękuję z rozmowę!

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!