Monika to młoda i uśmiechnięta dziewczyna, która uwielbia rolnictwo i pracę ze zwierzętami. Swoją przyszłość wiąże z gospodarstwem, dlatego postawiła na studia zootechniczne, a na Instagramie znana jest jako @zootechniczka.
Cześć, powiedz coś o sobie.
Hej wszystkim, część z Was zna mnie jako @zootechniczka. Nazywam się Monika, mieszkam w małej miejscowości Podłęże (województwo świętokrzyskie). Mam 23 lata, jestem studentką ostatniego roku zootechniki, pracuje w zawodzie, pomagam rodzicom na gospodarstwie, a także jestem sołtysem.
Skąd Twoje zamiłowanie do rolnictwa?
Nie była to zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia. Osobiście potrzebowałam czasu, żeby zrozumieć, że wieś jest dla mnie, że nie wyobrażam sobie życia innego, niż takie jak mam teraz. Moje zamiłowanie na pewno wzięło się przez zwierzęta, którymi otaczam się od dziecka.
Dlaczego postanowiłaś zostać zootechnikiem? Czy wiąże się to z Twoim zamiłowaniem do zwierząt?
Zootechnikiem zostałam przez przypadek, ponieważ pierwszym wyborem studiów była psychologia. Jednak los potoczył się inaczej i dopiero, gdy zaczęłam pracować w zawodzie, poczułam się jak ryba w wodzie.
Studiujesz i pracujesz, obecnie już jako młodszy zootechnik. Czy ciężko jest pogodzić pracę ze studiami?
Początki były ciężkie, pracę jako młodszy zootechnik zaczęłam po pierwszym roku studiów. W tym momencie kończę studia i od całkiem niedawna pracuję już jako zootechnik (robię nadal to samo tylko mam lepsze stanowisko). Praca i studia uzupełniają się wzajemnie. Głównie jeśli chodzi o materiały dotyczące bydła. Najgorsze momenty dla mnie to czas sesji, zwłaszcza jak trzeba pogodzić stacjonarne egzaminy z terenem. Jeśli chodzi o samą naukę to zdarza się, że w terenie jeżdżę z notatkami i jak wcześniej skończę papiery, a mlekometry się jeszcze myją to powtarzam materiał.
Doprecyzujmy, że pracujesz jako zootechnik i masz pod swoim nadzorem obory mleczne, w których wykonujesz próbne udoje. Co to takiego w ogóle jest ten próbny udój? Co nam daje wykonywanie takiego udoju?
Muszę zacząć od początku, za próbne udoje odpowiada zootechnik pracujący w PFHBiPM (przy okazji zachęcam do obserwacji konta na Instagramie @pfhbipm). Osoba taka po wcześniejszej konsultacji z hodowcą (zazwyczaj telefonicznej) przyjeżdża do gospodarstwa na próbny udój. Sam próbny ma II etapy (część papierową oraz praktyczną). Obie są ważne i współgrają ze sobą. Praktyczna część to wykonanie udoju, zważenie mleka oraz pobranie próby (metody pobierania próby i ważenia zależą od systemu doju, np. mlekometry są zazwyczaj używane do przewodówek i one od razu ważą, dzięki nim pobieramy próbę mleka lub jak np. w przypadku dojenia na bańki – dostajemy wiadro od hodowcy, które ważymy wagą wiszącą i pobieramy za pomocą chochelki próbkę). Próbki mleka pobiera się od każdej krowy w oborze (oprócz zasuszonych i chorych). Część papierowa polega na uzupełnieniu wszelakiej dokumentacji (uzupełnienie KJK, KPD, WZ).
Próbny udój daje nam wiedzę o swoim stadzie. W dniu próbnego udoju wiemy ile poszczególna krowa daje mleka, do tygodnia czasu hodowca otrzymuje również wyniki prób. Na podstawie parametrów mleka ma możliwość ułożenia odpowiednio zbilansowanej dawki pokarmowej. Dodatkowo liczona jest wydajność życiowa krowy, która też jest ważna, zwłaszcza w momencie kiedy rodzi np. 3 ciele i jest to jałóweczka i już wiemy czy opłaca nam się ją zostawiać w swoim stadzie, bo można oszacować jaką ona będzie dawać wydajność. W terenie można też spotkać osoby, które uwielbiają handel zwierzętami hodowlanymi, za które „wołają” więcej pieniędzy niż za zwierzę bez udokumentowanego pochodzenia.
Czy warto mieć stado krów mlecznych pod oceną i korzystać z próbnych udojów?
Zdecydowanie warto, nie mówię tak tylko dlatego, że pracuje przy tym. Każdy hodowca jest w stanie znaleźć coś dla siebie, badamy kilkanaście składników mleka, oprócz białka i tłuszczu np. kazeinę, suchą masę itp. Dodatkowo z próbki mleka robimy testy PAG (testy ciążowe dla krów), jest to nieinwazyjna metoda określania cielności od krowy.
Przede wszystkim widzę w tym sposób na zminimalizowanie kosztów produkcji, zwłaszcza przy dzisiejszych cenach. Dawanie na oko pasz nie jest sensownym rozwiązaniem, zwłaszcza jak spojrzymy na cenę.
Ponadto, każda najdroższa profilaktyka i tak jest tańsza niż najtańsze leczenie. Należy uświadamiać hodowców, że pewnym sytuacjom możemy zapobiec, np. ubyciu krowy ze stada z powodu chorób wymienia, ponieważ te szybko możemy zlokalizować na podstawie wyników badań.
Firma posiada też wielu doradców, którzy na podstawie wyników opracowują dalsze działania. Podkreślę też, że nasi doradcy nie współpracują z żadna dodatkową firmą np. doradca żywieniowy, który przyjeżdża z PFHBiPM nie będzie „wciskać” rolnikowi produktów poszczególnych marek, tylko bazuje na tym, co się znajduje w gospodarstwie, natomiast jak przyjedzie przedstawiciel z danej firmy paszowej to wiadomo, że będzie chciał sprzedać tylko i wyłącznie swoje produkty.
Jak uważasz, czy przy obecnej sytuacji i wszelkich podwyżkach cen produkcja mleka jest opłacalna?
Opłacalność produkcji kończy się tam, gdzie hodowca musi zacząć dokładać. Rynek mleka na pewno jest pewniejszy niż inne rynki np. trzody chlewnej. Przy dzisiejszych cenach pasz, cenny mleka są stosunkowo niskie. Trzeba dobrze się zastanowić czy warto inwestować. Ze względu na specyfikę mojego terenu, gdzie przeważają małe gospodarstwa, tylko 10% z nich ma szansę na istnienie za 15 lat (a teren mam w tym momencie dosyć duży, bo jest to prawie 40 obór w promieniu do 80 km). Wynika to przede wszystkim z braku młodych na świętokrzyskiej wsi, którzy chcą się zajmować produkcją mleka. Jest to dla mnie osobiście przykre, bo tak naprawdę w tym momencie powinnam zacząć myśleć o tym czy za te 15 lat będę miała jeszcze gdzie jeździć. Małe rodzinne gospodarstwa do 30 krów będą upadać, natomiast te duże, jak ich koszty “nie zjedzą” może jakoś przetrwają trudne czasy.
Prowadzisz na Instagramie profil @zootechnikczka, gdzie pokazujesz trochę swojej codzienności, elementy swojej pracy. Skąd wziął się pomysł na to?
Przeglądając kiedyś Instagrama, znalazłam konto jakiejś rolniczki, pomyślałam sobie, że w sumie fajnie. Więc stwierdziłam, że może ja też spróbuje. Obracam się w typowo rolniczym środowisku, dlatego zaczęłam zamieszczać pierwsze zdjęcia. Dodatkowo, gdy zaczęłam jeździć w terenie, miałam wrażenie, że ludzie trochę mało wiedzą na temat samej oceny mlecznej bydła. Dlatego połączyłam swoje życie zawodowe z tym kontem, aby ludzi uświadamiać o tym, czym jest moja praca.
Na swoim profilu pokazujesz i mówisz dużo o bydle mlecznym, o krowach. Skąd zamiłowanie akurat do bydła?
Od zawsze te zwierzęta były w naszym gospodarstwie, więc myślę, że dlatego. Uwielbiam patrzeć jak małe cielaki rosną, a później stają się krowami. Dodatkowo te zwierzęta są naprawdę mądre, a nie każdy je docenia.
Lubisz pracę przy bydle, więc w sumie czym jest dla Ciebie praca przy zwierzętach?
Praca przy zwierzętach to przede wszystkim nauka pokory i cierpliwości. Zwierzęta mnie też uspokajają, mają one więcej uczuć niż niejeden człowiek. Po prostu obecność zwierząt to mój sposób na spokój.
Wspomniałaś również, że jesteś sołtysem. Praca, studia, rodzinne gospodarstwo i do tego funkcja sołtysa. Trudno to wszystko ze sobą pogodzić?
Czasami są takie momenty, że naprawdę już nie wyrabiam. Na szczęście mam duże wsparcie w rodzinie, która mi pomaga.
Jak to jest być sołtysem? Co jest najtrudniejsze w byciu głową całej wsi?
Bycie sołtysem to duża odpowiedzialność, najtrudniejsza w tym wszystkim jest krytyka ze strony mieszkańców. Dlaczego krytyka? Ponieważ ciężko jest dogodzić wszystkim.
Na koniec proszę powiedz, za co lubisz życie na wsi?
Życie na wsi lubię za ciszę, spokój. Za to piękno, które mnie ciągle otacza. Za nieprzewidywalność dnia, bo przecież praca rolnika to warsztat pod chmurką i wszystko zależy od pogody.
Dziękuję za rozmowę!
Również dziękuję za miłą rozmowę 😊