Uśmiechnięta, pełna energii i charyzmy dziewczyna, która nie boi się wyzwań. Wychowała się na wsi, jednak rolnictwo znała tylko z wyjazdów wakacyjnych do dziadków. A jak jest teraz? Przekonajcie się sami i poznajcie lepiej Weronikę!
Cześć! Przedstaw się na początek.
Cześć!
Mam na imię Weronika i od 5 lat mogę się nazywać dziewczyną rolnika (uśmiech). Od ponad roku prowadzę z Kamilem profil na Instagramie i YouTube pod nazwą „rolnikposwojemu”. A oprócz tego – jestem studentką finansów i rachunkowości oraz pracuję w banku. Na co dzień interesuję się fotografią i marketingiem, i w tym się spełniam na naszych mediach.
Czy rolnictwo i wieś były Ci wcześniej znane?
No pewnie! Moi rodzice choć przeprowadzili się pod miasto, to pochodzą właśnie z gospodarstw rolnych. Każde wakacje na wsi u babci czy u rodziny to właśnie wspomnienia związane z zabawą na balotach czy zwożeniem ich na przyczepach. Także nie jestem całkiem aż taka „miastowa”- przed poznaniem mojego rolnika trochę wiedziałam co i jak (śmiech).
A jak to wyszło, że to rolnictwo zagościło u Ciebie na poważnie?
Tutaj wyszło to przez wspólnych znajomych, głównie moje kuzynki. Od małego przyjeżdżałam do nich na wakacje, gdyż byłyśmy w podobnym wieku – i choć one musiały pomagać przy zwierzętach i na polu, a ja raczej przeszkadzałam lub zagadywałam, to zawsze się śmiały „trafisz na męża rolnika”. A moja odpowiedź zwykle brzmiała: „a w życiu!” No i potem na jednej imprezie we wsi pojawił się Kamil.
Od razu wiedziałam, że jest rolnikiem. Dodatkowo zaimponował mi właśnie tym, że rozwijał się dalej – studiował inżynierię rolniczą i pracował w firmie niezwiązanej z rolnictwem. Czy widziałabym swoją przyszłość z kimś, kto tylko jako młody chłopak skupił się na rolnictwie? Powiem Ci, że nie wiem, czy na tamten moment bym się z kimś takim dogadywała i czy na pewno złapalibyśmy wspólny kontakt (jednak jakieś stereotypy w głowie mogły by wygrać).
Budując relację z rolnikiem, nie obawiałaś się jej? Rolnictwo to nie etat, gdzie odsiedzisz umówioną liczbę godzin i koniec pracy.
Hmmm… obawiałam się bardziej tego, jaki ten rolnik będzie – tak stereotypowo myśląc: „a może będzie wolał do wieczora siedzieć na polu niż jechać do kina?” albo planując wydatki skupi się tylko na nowym ciągniku, a nie wspólnej inwestycji w naszą przyszłość. Bardziej bałam się tego, a jednak relacja z rolnikiem pokazała mi właśnie, że największą trudnością jest to, że rolnictwo nie ma etatowych godzin i jest bardzo nieprzewidywalne. I jeśli w tym nie “siedzisz”, to wiele spraw nie jest oczywistych, a pewne trudności są nie do przeskoczenia. Albo się dopasujesz i będzie się coś budować razem, albo po prostu nie ma szans na dogadanie się.
Co było, a może i nawet jest, dla Ciebie najtrudniejsze w całym rolniczym życiu?
Właśnie to, że rolnictwo jest zależne od wielu czynników – nigdy nie wiesz jaka będzie pogoda, a co za tym idzie, czy na pewno zbierzesz wysokie plony i będziesz miał godne wynagrodzenie za swoją pracę. I że ceny tych plonów mogą zmieniać się z dnia na dzień. Że musisz przewidywać i planować z dużym wyprzedzeniem. Tak naprawdę czasem można przyrównać to do wróżenia z kart, bo nie przewidzisz czy spadnie ulewny deszcz lub czy będzie susza. No i godzisz się z tym, że trzeba jechać w pole, bo akurat jest pogoda albo przyjechał kombajn – to jest ważniejsze, niż twoje wcześniej zaplanowane zakupy i wyjazd. To tak z przymrużeniem oka – u nas komunikacja na początku “leżała”. Dla Kamila to było logiczne, że jak jest sezon, to coś może wyskoczyć, a ja nie do końca się orientowałam i zdarzało mi się z tego powodu wkurzyć. Teraz patrzę na to łagodniej – uczę się tego, że naprawdę nie ma się wpływu i jedzie się w pole, by mieć coś z tego, o co się dba cały rok. Patrząc na to, ja cieszę się że mam pracę na etacie i „pewną” wypłatę co miesiąc, bo sama nie wiem czy dałabym radę żyć w takiej niepewności, czy na pewno starczy na wszystko jak np. nawozy pójdą w górę lub w sytuacji gdy spadnie za mało albo za dużo deszczu…
A czym Cię rolnictwo zaskoczyło, urzekło?
Urzekło mnie ludźmi z pasją do tego co robią! Urzekło mnie ich radością, gdy przychodzą żniwa – gdy nawet muszą stać pół nocy na skupie, by sprzedać zboże ale oni się cieszą – cieszą się że udało się zebrać i sprzedać to, o co dbali cały rok. I naprawdę zaczynam rozumieć ich przywiązanie do ziemi. Bo gdy wszyscy krzyczą „a jak źle rolnikom to niech sprzedadzą ziemię i idą do pracy” to wiem, że tak się nie da. Niejeden rolnik miał okres, kiedy nie starczało i dokładał, ale kochał to co robił. To nie jest praca – minie 8 godzin, zrobione i mam spokój. Ja nie mówię, że taka praca jest zła, bo sama taką wolę, ale wiem, że tutaj to nie do końca praca, a całe życie i pod to człowiek się podporządkowuje. Bo gdy skończysz dzienną robotę i obchód zwierząt, to jeszcze chcesz iść się przejść i zobaczyć jak rośnie zboże, sprawdzić czy chwasty nie rosną – pracy w rolnictwie nie jest nigdy dość.
Czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że będziesz w przyszłości partnerką rolnika, a może i nawet rolniczką?
Nie. Tak jak wspominałam wyżej – raczej to znajomi śmiali się, że trafię na takiego. 🙂 Pewnie dlatego że wydawało się, że w ogóle się na wieś nie nadaję. Cóż, może i wideł do teraz dobrze nie umiem trzymać (śmiech).
Ale ja sama nie myślałam o tym – wiem, że do miasta było mi daleko, więc wyobrażałam sobie życie w domku na wsi, bo ciągnęło mnie do niej, naprawdę! Do tego spokoju, do tego że każdy się zna i jest chętny do pomocy, ale nie myślałam, że naprawdę będę mieć za chłopaka rolnika. Dla mnie to były dwa światy. No i trochę stereotypowy strach przed takim życiem na gospodarstwie.
Widzisz siebie w przyszłości jako prawdziwą rolniczkę, która jeździ ciągnikiem po polu?
Jeszcze z rok czy dwa lata temu naprawdę wyśmiałabym takie pytanie i od razu powiedziałabym „nigdy w życiu”. I choć teraz też jasno stoję przy tym, że nie będę, to nie wiadomo co przyniesie czas. Czasem pomagam Kamilowi nakarmić cielaczki mlekiem i myślę, że to już dużo! Albo sama siedzę i pielęgnuję warzywnik kilka godzin, o czym też nie myślałam, że mogłabym to robić. Ale nie ciągnie mnie do jazdy ciągnikiem. Jeśli kiedyś musiałabym usiąść za kierownicą, to myślę że tylko w kontekście tego, że Kamil naprawdę potrzebowałby mojej pomocy – takiego drugiego kierowcy. Póki co oddzielam jego rolnictwo od naszego życia, chociaż trochę śmiesznie to brzmi patrząc na to jak spędzamy wspólnie czas na jego gospodarstwie i jak „pochłania” to nasze życie. Jednak wciąż próbuję chociaż trochę nie żyć tylko tym, stopować i powiedzieć czasem, że “już wystarczy na tym polu, jedziemy do domu”. I chociaż wiem, że określeń rolniczki można użyć naprawdę szeroko, bo nie zawsze jest to kobieta na traktorze, a czasem też ta, która robi mnóstwo innych zajęć na gospodarstwie, to póki co nie czuję się nią i na pewno bym się tak nie nazwała – ale wspólna przyszłość na wsi dopiero przed nami, także kto wie!
Gdybyś mogła powiedzieć kilka słów innym kobietom, które obawiają się takich relacji, to co byś im przekazała?
Przede wszystkim to, że nie mogą oczekiwać, że rolnik zmieni dla nich całe życie i że to one będą musiały się trochę dopasować, ale to jest tego warte. Żeby ta relacja wyszła, obie strony muszą naprawdę dużo pracować i poznać specyfikę życia na wsi. Bo to jest naprawdę całkiem inny styl życia. Właśnie nawet nie praca, a styl życia. Zawsze człowiek boi się czegoś nowego, gdy tego nie zna, więc na początku będzie ciężko. Ale jak zobaczy swojego uśmiechniętego mężczyznę, który oprowadzi ją wieczorem po polu i zobaczy jego radość z tego jak rosło zboże, i jak on się cieszy, że może jej to pokazać, to na pewno zobaczy, że warto i ma przy sobie wartościowego człowieka.
Na koniec proszę powiedz, czy masz już swój ulubiony sezon, okres prac w gospodarstwie czy ulubioną roślinę?
Mam na pewno już nieulubioną roślinę! Piękny słonecznik, a raczej liście, które mnie uczuliły i owady, które mnie ukąsiły. Także na pewno tu jest pewien uraz (śmiech).
A sezon? Chyba jak u większości rolników – żniwa! Jak to mówi mój rolnik – okres ukoronowania całej rocznej pracy rolnika.
Największa satysfakcja, największy stres, czy pogoda jeszcze nie zniszczy plonów, ale i ta radość po odjeździe kombajnu, że udało się wszystko zebrać na czas! No muszę się przyznać, że przed tym sezonem już sama czekam na pierwszy wjazd kombajnu! No i te widoki- chyba nie ma piękniejszego krajobrazu niż złote zboża wokoło.
Dziękuję za rozmowę!
Dzięki, było mi bardzo miło.