Pierwszy sprzedany robot polowy w Polsce, nowe możliwości wyposażenia Farm Droida, prototyp polskiego robota zwalczającego chwasty za pomocą wiązki światła laserowego i jeszcze kilka doniesień z rynku robotów rolniczych.
Oficjalnie pierwszym użytkownikiem robota polowego w Polsce zostały Lasy Państwowe. Robot ORIO stworzony przez francuską firmę NAIO Technologies będzie pracował na terenie szkółki leśnej Nadleśnictwa Podanin. Zakres obowiązków nowego pracownika (jeśli tak można nazwać pojazd autonomiczny) będzie dość szeroki. Ogólnie mówiąc, będzie odpowiadał za proces hodowli sadzonek drzew. Wśród narzędzi jakie będą pracować pod ramą robota znajdują się m. in. siewnik, pielnik i rozsiewacz nawozu.
Ktoś mógłby się zdziwić, czemu wspominam o robocie pracującym w szkółce leśnej na portalu rolniczym. Cóż, w pewnym sensie hodowlę lasu możemy uznać za gałąź produkcji roślinnej. Glebę czy to w szkółce, czy w lesie trzeba odpowiednio przygotować, następnie zasiać lub zasadzić przygotowane wcześniej nasiona lub sadzonki, a potem dbać o naszą uprawę. Szkopuł w tym, że na żniwa musimy poczekać w najlepszym wypadku kilkanaście lat…
Wróćmy jednak do robota ORIO. Z egzemplarzem pracującym nieopodal Torunia związane są dwie ciekawostki. Pierwsza: jest to pierwszy sprzedany robot tego typu na świecie! Druga: jest to póki co jedyny sprzedany robot w Polsce, więc możemy pogratulować firmie Agrihandler, która sprzedaje produkty NAIO w naszym kraju stuprocentowego udziału w rynku tego typu rozwiązań.
Francuski producent pracuje nad autonomicznymi rozwiązaniami dla rolnictwa od ponad 11 lat. Motywacją inżynierów z nad Sekwany jest rosnący problem braku pracowników w rolnictwie, zwłaszcza w sektorze produkcji polowej warzyw. Roboty marki NAIO w założeniu mają za zadanie przejąć od ludzi monotonne czynności związane np. z pieleniem. W tej chwili producent oferuje trzy roboty polowe: od najmniejszego OZ, przez średniego DINO, do największego ORIO. Ofertę uzupełnia model TED dedykowany do pracy w winnicach.
FarmDroid na Polagrze
Robota FarmDroid poznaliśmy bliżej wiosną zeszłego roku. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał artykułu na jego temat, to gorąco polecamy nadrobić [czytaj tutaj]. W tak zwanym międzyczasie, z pól, o które dbał robot zostały już zebrane kapusta i cebula. Z tego co udało nam się dowiedzieć, wyniki są obiecujące i możliwe, że w niedalekiej przyszłości usłyszymy również o pierwszym robocie FarmDroid sprzedanym w Polsce.
O ile tegoroczną edycję Targów Polagra pod kątem towarzyskim oceniam świetnie, o tyle pod względem maszynowym tak dobrze już nie było. Nie wiem, czy jest to zapowiedź zbliżającego się kryzysu w branży (o którym coraz więcej słychać ostatnimi czasy), czy raczej spadająca ranga imprezy (na rzecz podobnych przedsięwzięć). Mimo wszystko w poznańskich halach można było zobaczyć kilka ciekawych rozwiązań. Jednym z nich był właśnie FarmDroid wyposażony w układ do oprysku pasowego. Przy każdej sekcji roboczej odpowiadającej za „obsługę” jednego rzędu roślin znalazła się dysza opryskowa. Dzięki temu funkcjonalność robota można poszerzyć o aplikację np. nawozów płynnych czy fungicydów.
Laserem i mikrofalami w chwasty
FarmDroid nie był jedynym robotem polowym jaki zagościł w centrum Poznania. Równie ciekawą konstrukcją jest prototypowy pojazd autonomiczny Agri Jacobus. Niewielkich rozmiarów robot jest w pełni napędzany elektrycznie. Jego podstawowym zadaniem jest zwalczanie chwastów w uprawach rzędowych np. warzywach. Dzięki wykorzystaniu systemu kamer sprzężonych z algorytmami cyfrowej analizy obrazu sterownik robota rozróżnia chwasty od roślin uprawnych. Następnie niepożądane rośliny są niszczone przy pomocy precyzyjnie sterowanej wiązki lasera. Działanie światła laserowego powoduje uszkodzenie stożków wzrostu, a w konsekwencji zamieranie chwastów. Póki co robot jest jeszcze prototypem, ale już został doceniony Złotym Medalem Targów Polagra Premiery 2023.
Jeszcze inną, równie ciekawą propozycję robota przeznaczonego do niszczenia chwastów, zaprezentowali jakiś czas temu naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Zdalnie sterowany robot powstał z myślą o niszczeniu inwazyjnych roślin np. barszczu Sosnowskiego. Gąsienicowy układ jezdny i stosunkowo niewielka masa ułatwiają poruszanie się również w ciężkim terenie. Z przodu robot ma zamontowaną antenę emitującą w kierunku podłoża promieniowanie mikrofalowe, które powoduje nagrzewanie się gleby oraz korzeni roślin. W konsekwencji dochodzi do denaturacji białka i obumierania roślin. Przy okazji niszczone są również nasiona chwastów.
Autonomiczny podgarniacz paszy z Podlasia
Do oferty polskiej firmy EuroMilk, specjalizującej się w produkcji maszyn przydatnych producentom mleka, dołącza autonomiczny podgarniacz paszy Lizard. Producent z dumą podkreśla, że robot został w całości zaprojektowany i wyprodukowany w Polsce. Zasadniczym elementem roboczym jest umieszczony z przodu ślimak wykonany z odpornego na zużycie tworzywa sztucznego. Ukształtowanie zwojów ślimaka ma zapewniać, oprócz przesuwania paszy, również jej napowietrzanie. Producent zapewnia, że modułowa i opatentowana konstrukcja przenośnika ślimakowego zapewnia długoletnią eksploatację i możliwość łatwej wymiany poszczególnych elementów w razie ich zużycia lub uszkodzenia. Lizard jest prowadzony po oborze za pomocą pętli indukcyjnej. Opcjonalnie maszynę można doposażyć w zasobniki na dwa typy pasz treściwych o łącznej pojemności 130 litrów, a także dozownik płynnych dodatków o pojemności 10l. Robot może poruszać się pomiędzy oborami i samodzielnie sterować drzwiami automatycznymi. Maszyna sterowana jest za pomocą smartfona lub opcjonalnego pilota.
Krótkie podsumowanie
Cóż, rynek rolniczych pojazdów autonomicznych i robotów polowych dopiero raczkuje. Szczególnie w Polsce, gdzie pełnoprawnie komercyjnie pracuje póki co dokładnie jeden egzemplarz. A przynajmniej o nim najwięcej słychać w mediach społecznościowych. Zanim tego typu rozwiązania będziemy oglądać powszechnie minie pewnie jeszcze sporo czasu, ale już teraz widać coraz większe zainteresowanie tematem ze strony producentów i naukowców. Bardzo cieszy mnie, że coraz częściej słyszymy lub czytamy o polskich konstrukcjach. Co prawda nie mamy własnej, w pełni polskiej marki ciągników, ale może chociaż uda się z robotami polowymi.