Rolnicy, którzy chcą rozpocząć uprawę ekologiczną muszą przejść przynajmniej dwuletni okres przejściowy, zanim będą mogli rozpocząć produkcję rolną, którą można wprowadzić na rynek jako ekologiczną. A jak są zalety i wady takich upraw? Co jest najtrudniejsze w rolnictwie ekologicznym? Na ten temat rozmawiamy z Magda i Piotrem, którzy po trudnych początkach życia na wsi kontynuują wspólnie pracę w rodzinnym gospodarstwie ekologicznym.

 

Cześć! Na początek powiedzcie coś o sobie.

Witamy! Z tej strony Piotrek i Magda. Magda pochodzi ze wsi, ja natomiast z miasta. W 2010 roku założyłem własne gospodarstwo rolne, od czterech lat oprócz uprawy ziemi mamy z żoną także hodowle zwierząt z przeznaczeniem na opas. Na co dzień każdą wolną chwile zajmuje nam praca na gospodarstwie oraz opieka nad dwiema małymi „Gospodyniami” 😊 Po za pracą w gospodarstwie założyliśmy również Muzeum Tablic Rejestracyjnych i Pojazdów w Żeliszewie.

Jak rozpoczęła się Wasza przygoda z rolniczym życiem?

Założycielem gospodarstwa jest Krzysztof – mój ojciec. Od dziecka marzył, aby mieć swoje gospodarstwo. Chciał nawet uczyć się w rolniczej szkole koło Ostrowi Mazowieckiej, ale warunkiem było to, aby być następcą w gospodarstwie, prababcia jednak ziemi nie chciała przepisać. Ojciec w połowie lat 90. spełnił część swojego marzenia zakupując Zespół Pałacowo-Parkowy. Ponieważ majątek był rozparcelowany zakup ziemi nie był aż taki prosty. Ojciec kupował ziemię w okolicy gdy tylko nadarzyła się okazja, lecz było to wyzwanie które przejąłem ja. Na łąkach mamy 17 hektarów w ponad 200 działkach. Na początku przygody z rolnictwem, hodowlą zwierząt (ojciec hodował konie) zajmował się człowiek, od którego dzierżawiliśmy gospodarstwo na Mazurach. Ale jak to się często zdarza, osoba ta była nieuczciwa, zbiegło się to z postanowieniem, że przenosimy wszystko do siebie. W dobrych latach ojciec miał 70 koni zimnokrwistych (czystorasowych) oraz kilkanaście krów mięsnych. W międzyczasie ja skończyłem Technikum Agrobiznesu w ZSP w Goworowie i przeprowadziłem się na gospodarstwo. Na samym początku ziemię uprawiał sąsiad, po jakimś czasie ojciec kupił Ursusa C385,  później jeszcze Zetora 4511. Jak kończyłem szkołę ojciec zadał mi pytanie, czy będę gospodarzył – wtedy pamiętam, że ojcu powiedziałem, że musimy kupić maszyny nowe i się uniezależnić od innych. Niestety wiele osób wykorzystywało niewiedzę i dobroć ojca. Kiedyś pracowało u nas 7 osób, dziś ja robię większość i ojciec pomaga. Kiedy wszystko zaczynało wychodzić na prosto zaczęły się pożary. Pierwszy pożar – został podpalony stóg z sianem i słomą, w sumie spaliło się 2500 bel. Byliśmy w kropce, czym ścielić, co dać jeść, ale z pomocą przyszedł gospodarz z sąsiedniej wsi. Pan Romek dał nam siano i słomę, a zapłaciliśmy po jakimś czasie. Była chwila spokoju i kolejne podpalenie, i kolejne… W pewnym momencie zaczęliśmy sprzedawać konie i bydło. Był rok 2012, do naszego gospodarstwa przyleciały bociany, które założyły gniazdo. We wrześniu podpalili nam garaże, w których było siano. Ojciec załamał się po tym nieszczęściu. Spaliśmy za ścianą garażu – jak wyskoczyliśmy na podwórko to zaczął palić się dach naszego domu. Był to bardzo ciężki dla Nas czas. Po tym wszystkim trudno było się podnieść i znaleźć motywacje do dalszej pracy. Niedługo później na świat przyszła nasza pierworodna.

Prowadzicie uprawy w ekologii. Jak do tego doszło? Dlaczego właśnie gospodarstwo ekologiczne?

Ekologię rozpoczął mój ojciec, to on także założył nasze gospodarstwo. W pewnym momencie zaczęliśmy się zastanawiać dlaczego musimy „truć ziemię”, aby uzyskiwać z niej plon? Według nas glifosat, ani inne substancje, nie są pozytywne dla ziemi. Uważamy, że skoro chwasty usychają, to musi się to także odbić na ziemi.

Jakie uprawy macie w ekologii? Dlaczego właśnie te?

W ekologii mamy żyto, owies, gorczycę, grykę, łubin i słonecznik. Dlaczego te uprawy? Do czasu pandemii zawsze był zbyt na żyto czy owies. Gorczycę mamy od niedawna i siejemy ją dla siebie, aby mieć własne ziarno na poplon. Z gryki będziemy raczej rezygnować, gdyż nie ma na nią zbytu (siejemy jej mały areał), łubin mamy dla swoich ryb, a słonecznik przeznaczamy dla krów.

Co jest najtrudniejsze w rolnictwie ekologicznym? Czy to opłacalny biznes w obecnych, trudnych czasach?

Najtrudniejsze w ekologii są oczywiście chwasty. Ale można i z tym sobie poradzić w jakimś stopniu. Jeżeli chodzi o opłacalność, jest różnie. W kraju każdy chce kupić jak najtaniej, nie ma przetwórstwa takiego, jak jest za granicą. I tu jest chyba największy problem. Wiele osób sprzedaje zboże z upraw ekologicznych w cenie zbóż konwencjonalnych i ceny są bardzo zróżnicowane. Aby sprzedać bezpośrednio za granice, muszą to być ilości cało samochodowe. Umówmy się, jeżeli ktoś ma gospodarstwo 4 ha, to jak ma nakosić 26 ton ekologicznego żyta? Po za tym chodzi o certyfikat wydawany przez jednostkę certyfikująca. Nie każdego roku zbiory są takie same. Jeżeli mamy pogodę taką jak za oknem, jakość tego zboża spadnie. Certyfikat powinien wyglądać trochę inaczej – zdarzyło się nam kilka razy, że zboża zebraliśmy więcej niż mieliśmy na certyfikacie. Można oczywiście wnioskować o zwiększenie certyfikatu. Znowu gdyby certyfikat był do uprawy, czyli np. na żyto, to wiemy o tym, że wiele osób mieszałoby zboże konwencjonalne z ekologicznym. Mało osób wie, że za granicą takie zboże jest badane i nie powinno się tu „kombinować”. Co ważne, z roku na rok jest co raz większy asortyment jeżeli chodzi o nawozy i środki dozwolone w ekologii. Od oborników granulowanych, poprzez wszelkiego rodzaju humusy, wapna itp.

A jakie są zalety prowadzenia upraw ekologicznych?

Są zalety i wady takich upraw. Brak oprysków zachwaszcza pole, ale znów poprawia retencję. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że zboża siejemy w jakimś celu. Albo z przeznaczeniem do spożycia przez ludzi, albo do spożycia przez zwierzęta, które znów albo my spożywamy, albo pozyskujemy z nich mleko. Jeżeli zboże jest opryskane, jakaś część tego wszystkiego zostanie w ziarnie i trafi do nas na przykład w mące, płatkach lub w produktach pochodzenia zwierzęcego. W ekologii jest to wyeliminowane do 0. Moim marzeniem jest zrobienie młyna i produkcji mąki oraz płatków. Mój pradziadek miał dwa młyny przed wojną, a ja jestem jego imiennikiem.

Chcąc przekształcić swoje gospodarstwo na gospodarstwo ekologiczne to w sumie od czego zacząć? Jakie wymagania należy spełnić, by rozpocząć pracę z uprawami ekologicznymi?

Pierwsze co powinniśmy zrobić to udać się do doradcy np. w Ośrodku Doradztwa Rolniczego. W naszym przypadku ojciec znalazł doradcę prywatnego, natomiast ja korzystam z usług MODR w Siedlcach. Są tam bardzo kompetentne i uczynne osoby. Żeby założyć gospodarstwo ekologiczne trzeba złożyć wniosek i znaleźć jednostkę certyfikującą, która będzie co roku przeprowadzała kontrole na naszym gospodarstwie (kontrola jest refundowana przez ARiMR). Pierwsze 2 lata to okres przestawiania, w trakcie której jest też wyższa dotacja z UE. Co ważne w drugim roku konwersji można już sprzedać zboże jako ekologiczne.

Hodujecie również bydło. Co jest najtrudniejsze w pracy z tymi zwierzętami?

Mamy krowy mięsne, tak że nie ma przy nich tak dużo pracy, jak przy krowach mlecznych. Magdalena prowadzi rozpiskę kiedy która krowa ma wcielenie, ja pilnuję terminów inseminacji, szczepień i wspólnie sobie radzimy.

Poza całą pracą w gospodarstwie prowadzicie kanał na YouTube oraz profil na Instagramie @grpiersa. Skąd pomysł na pojawienie się w sieci, nagrywanie vlogów i pokazywanie swojego rolniczego życia innym?

Filmy na YT postanowiłem kręcić po prostu z zajawki. Lubię swoją pracę, więc czemu nie pokazywać tego innym? Jak widać jedne filmy mają 500 wyświetleń, drugie 30 tysięcy. Mamy prawie 3 tys. subskrypcji – wydaje mi się, że musi się to oglądać dobrze. Nie nagrywam filmów, aby nabić sobie „fejmu”, czy czegoś w tym stylu. Nie zawsze jest fajnie i kolorowo, a powinno się pokazywać zarówno te dobre, jak i złe rzeczy. Nagrywaniem zainspirował mnie Miłosz z kanału „Bieszczadzkie Rolnictwo”. Zawsze go oglądam, jak mam czas i pomyślałem, a dlaczego nie ja? Co prawda nasze gospodarstwo nie jest duże, ale mam nadzieje, że przyjemnie się ogląda nasz kanał. Co do Instagrama to zasługa Magdaleny, cały sukces to jej praca.  

Jakie są plusy tego, że pojawiliście się w sieci? Nowi znajomi? Wymiana doświadczeń?

Nowe znajomości, czasem jak potrzebowałem jakiejś pomocy, czy miałem z czymś problem wiele osób nam podpowiadało itp. Po za tym to miłe porozmawiać z kimś, kto ma podobne życie.

Tu na Instagramie poznaliśmy wiele ciekawych i inspirujących ludzi, którzy również motywują nas do dalszego rozwoju, wymieniamy się swoimi doświadczeniami i cennymi radami. Każda nowa osoba na naszym IG, czy kanale na YT jest dla nas dodatkową motywacją.

Fajnie się Was ogląda 😊 Na swoim profilu w mediach pokazywaliście także niedawno sytuację z bocianim gniazdem i brakiem pomocy w jego odbudowie. Opowiedzcie o tym, jak to się dokładnie wydarzyło i jak się zakończyło?

Mieliśmy obrączkowanie na gnieździe, niedługo później gniazdo spadło. Upadek przeżyły dwa bociany. Niestety niedługo później kolejny padł, prawdopodobnie miał jakieś obrażenia wewnętrzne. A Witek (ocalały bocian), no cóż, jest jak „król”. Wielkością jest już jak dorosły bocian, żona widzi go codziennie jak chodzi po naszym parku w poszukiwaniu jedzenia. Co ciekawe jeden stary bocian przynosi mu jedzenie, mimo tego, że on już sam lata i szuka. Jeżeli chodzi o pomoc jedynie na Instagramie kilka osób podpowiedziało co i jak. Jeżeli chodzi o osoby, które obrączkowały – nie dostaliśmy pomocy, nikt nie przyjechał. Gmina tak naprawdę od razu nas zbyła. Dzwoniłem na gorąco do urzędu, niestety pracownik powiedział, że nie może nam pomóc. Złożyliśmy podanie o platformę. Gmina odpisała nam, że nie ma na takie rzeczy środków, a po tygodniu przyznała dotację 5000 zł grupie, która prowadzi obrączkowanie. Ja nie będę zachowania urzędu komentował, pozostawiam to osobom, które to przeczytają. Jednak finał będzie pozytywny – nasi przyjaciele z siedleckiej firmy produkującej maszyny rolnicze Auto Agro powiedzieli, że taką platformę zrobią dla naszych bocianów. Mało tego Kacper Dąbrowski, który jest jednym z właścicieli firmy, zadzwonił do swojego kolegi, właściciela firmy ZELTECH, który użyczy podnośnika. Bezinteresownie, aby pomóc bocianom. Jak widać, gmina w której płacimy podatki nie potrafi pomóc dzikim zwierzętom, za które odpowiada! A lokalni przedsiębiorcy bezinteresownie pomagają.

Na koniec chcę Was zapytać, co według Was jest wyzwaniem współczesnego rolnictwa?

Dzisiaj gospodarstwo jest jak poważne przedsiębiorstwo, każdy myśląc o rolnictwie w Polsce ma przed oczami Ursusa C330, czy C360, ale takich już dużo nie ma, dziś są nowoczesne traktory i maszyny, a rolnicy chcą się rozwijać. Wyzwaniem jest utrzymanie tego wszystkiego, każdy ma kredyty, zobowiązania. Koszty rosną, a zyski są co raz mniejsze i tu jest chyba największy nasz problem. Trzeba uważać na to, aby nie przeinwestować. Ja trochę taki błąd popełniłem i radzę, aby inni uważali, bo można zapłacić za to wysoką cenę. Każdemu życzę, czy małemu, czy dużemu gospodarzowi, aby bilans na koniec roku zawsze był na +.

Dziękuję za rozmowę! 😊

My także dziękujemy i zapraszamy na nasz kanał na IG @grpiersa oraz YT Piersa Gospodarstwo Rolne!

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!Cancel reply