Z różnych powodów, wśród których wymienię dziś tylko ograniczenie liczby substancji czynnych, ochrona roślin staje się pod wieloma względami coraz większym wyzwaniem. Nie jest więc niczym dziwnym zainteresowanie producentów maszyn i narzędzi rolniczych rozwojem innych metod walki z chwastami. Przyjrzyjmy się dziś najbardziej (moim zdaniem oczywiście) efektownej metodzie zwalczania chwastów: za pomocą prądu elektrycznego.

Prąd elektryczny z definicji jest uporządkowanym przepływem ładunków elektrycznych. Powszechnie wykorzystujemy go do wielu celów, choćby zasilania smartfona, na którym czytacie ten tekst czy mojego laptopa, na którym właśnie powstaje. Tak jak już wspomniałem na wstępie, prąd elektryczny można wykorzystać również do zwalczania chwastów, samosiewów i im podobnych roślin. Generalnie działa on w dość destrukcyjny sposób na tkanki organizmów żywych (nieważne czy jest to ludzkie ciało, czy roślina). Przepływający prąd prowadzi do wzrostu temperatury (skutkującej denaturacją białek), a także hydrolizy (czyli rozkładu) płynów ustrojowych (w przypadku roślin ich soków, bogatych w sole mineralne). W efekcie prowadzi to do zamierania komórek i mówiąc obrazowo – usychania rośliny. Na marginesie dodam, że dłuższy przepływ prądu może spowodować nawet zapalenie się rośliny – jeśli ktoś nie wierzy polecam film „MOKRE DRZEWO A GORE” (pisownia oryginalna) z kanału Elektryka Prąd Nie Tyka (https://www.youtube.com/watch?v=SHQESL10pgM). Pomimo bardzo barwnej polszczyzny, jaką posługuje się lektor, film ma moim zdaniem walor edukacyjny. Pokazuje dokumentnie, co dzieje się z rośliną podczas przepływu prądu. Chwasty są sporo mniejsze od dorosłej sosny, także dawka prądu i towarzyszące im efekty nie będą raczej aż tak aż spektakularne.

Niszczyciel z Illinois

Tytuł tego akapitu brzmi trochę jak pseudonim jakiegoś seryjnego mordercy, ale mniej więcej tak można (chyba można) przetłumaczyć nazwę urządzenia stworzonego przez dwóch braci z wspomnianego stanu Illinois. Produkowana obecne przez firmę Old School Manufacturing maszyna nosi wdzięczną nazwę Anihillator, co można tłumaczyć jako niszczyciel (albo bardziej dosłownie „unicestwiacz”). Dwa główne podzespoły maszyny to elektrody (jedna z nich w postaci pręta dotyka chwastów, a druga w postaci talerza toczy się po ziemi) i generator prądu elektrycznego. Gdy górna elektroda dotknie rośliny, zamyka się obwód i prąd przepływa przez całą roślinę niszcząc ją po drodze. Generator jest zawieszony na tylnym TUZ ciągnika i napędzany przez wał WOM. Zależnie od szerokości roboczej (od ok. 4,5 do 12 metrów) zapotrzebowanie mocy ciągnika wynosi od 120 do prawie 300 KM. Tę część moich rozważań zakończę sloganem reklamowym producenta, który bardzo mi się spodobał: „Don’t just kill weeds. Annihilate them!” – czyli coś w stylu: Nie tylko zabijaj chwasty. Unicestwiaj je! https://www.youtube.com/watch?v=U_Es-BODkSs.

Elektryczny glifosat?

To z kolei brzmi trochę jak koszmar pseudo-ekologów i innych internetowych specjalistów od ochrony roślin. Wbrew pozorom nie będzie tu więcej mowy o herbicydach totalnych (którymi podobno podlewamy nasze uprawy…). Będzie za to mowa o urządzeniu, które również wykorzystuje prąd o wysokim napięciu do niszczenia chwastów. XPower działa na podobnej zasadzie, co omówiony wcześniej niszczyciel (ta nazwa naprawdę mi się podoba), tzn. wykorzystuje produkowany przez napędzany WOM-em generator prąd elektryczny do niszczenia chwastów. W tej maszynie chwasty nie muszą już wystawać ponad łan roślin uprawnych. Elektrody są wykonane w postaci elastycznie zawieszonych płytek metalowych. Odpowiednio dobierając ich liczbę i rozstaw możemy pracować na całej powierzchni lub tylko między rzędami roślin. Producenci obu maszyn zgodnie zapewniają, że przepływ prądu elektrycznego nie ma negatywnego wpływu na strukturę gleby. W tym przypadku urządzenie poza zastosowaniami czysto rolniczymi można używać również w technice komunalnej np. do walki z mchem wrastającym w szczeliny kostki brukowej.

https://www.youtube.com/watch?v=ANkS8bKTTOM

Krótkie podsumowanie

Moim skromnym zdaniem tego typu maszyny, które można chyba nazwać elektrycznymi pielnikami mają rację bytu na rynku. Jakby nie patrzeć jest to dość efektywna (a często i efektowna) metoda walki z niechcianymi roślinami. W dodatku spełnia wymagania rolnictwa ekologicznego – nie stosujemy przecież żadnych dodatkowych substancji chemicznych. Poza podstawowym zakresem zastosowania widzę tu również możliwość wykorzystania tego typu urządzeń do desykacji. O ile desykacja rzepaku takim sposobem byłaby wyzwaniem, o tyle z ziemniakami powinno pójść znacznie łatwiej. Ale to tylko teoria. Póki co wiem o pierwszym tego typu urządzeniu sprzedanym w Polsce. Dokładnie jeden egzemplarz XPowera zakupiła firma Agro-Rami. Osobiście widzę potencjał dla tego typu urządzeń, choć nie rozwiążą one wszystkich problemów związanych z ochroną roślin. Moim zdaniem mogą być dobrym uzupełnieniem dla innych metod, nawet bardzo przyszłościowych, w postaci biologicznych środków ochrony roślin.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!Cancel reply