Na co dzień związana jest z rolnictwem, a w wolnej chwili pielęgnuje i cały czas dopieszcza swój ogród. Poznajcie Klaudię, która wyczarowała piękne miejsce wokół domu, gdzie aż chce się zatrzymać i chwilę odpocząć!

Cześć! Powiedz na wstępie kilka słów o sobie.

Cześć wszystkim! Jestem Klaudia i znacznie bardziej niż mój wizerunek, z profilu @rolniczkawogrodzie, możecie kojarzyć taki kolorowy wiejski ogród przy gospodarstwie rolnym, z drewnianymi dekoracjami i urokliwym stawkiem. 🙂 W sumie bardzo mnie to cieszy, ponieważ kierowałam się tym, aby ktoś kojarzył mnie w Internecie z tego co tworzę, jak pracuję, a nie jak wyglądam. Mam 27 lat i po ukończonych studiach rolniczych, w ubiegłym roku, stałam się rolniczką na mocy prawa, bo z pasji i stylu życia jestem nią już znacznie dłużej. Mieszkam w małej wsi w województwie zachodniopomorskim, dosłownie kilka kilometrów od morza, które częściej obserwuję z drona podczas fotografowania prac agrotechnicznych niż z poziomu plaży. Fotografia, obok rolnictwa i ogrodnictwa, jest też jedną z moich pasji, którą mogę dodatkowo rozwijać dzięki działalności w social mediach. „Zosia samosia”, kreatywna perfekcjonistka. Myślę, że każdy to widzi u mnie na profilu „pomiędzy kwiatkami”.

Wspólnie z rodzicami prowadzisz gospodarstwo rolne. W czym się specjalizujecie? Czym Ty się zajmujesz w gospodarstwie?

Nasze gospodarstwo położone jest w województwie zachodniopomorskim, charakteryzującym się najwyższą średnią wielkością powierzchni gospodarstw. Wynika to z coraz mniejszego udziału małych i średnich gospodarstw rolnych w ogólnej ich strukturze oraz przejmowaniu w użytkowanie ich gruntów przez duże spółki, często z zagranicznym kapitałem. Na swoim terenie mogę ich wskazać kilka. Taka sytuacja jest coraz powszechniejsza i występuje nie tylko u nas. Coraz większe koszty, mała opłacalność przy dużym nakładzie pracy, do tego – w moim przypadku – również rozwój turystyki nadmorskiej i związane z nią szanse zarobku. Efekt? Na jednym polu śmiga kilka najnowszych 9RX, obok za miedzą walczy jeszcze poczciwy Bizon, a kilometr dalej, aż po horyzont rozciągają się połacie drewnianych domków letniskowych na łąkach, na których jeszcze niedawno wypasały się krowy.

Wspólnie gospodarujemy na około 80 hektarach. Prowadzimy produkcję roślinną i zwierzęcą. Uprawiamy pszenicę, pszenżyto, żyto, jęczmień, owies, łubin, groch i ziemniaki. Część gruntów stanowią trwałe użytki zielone z przeznaczeniem na paszę dla bydła mięsnego, które pojawiło się u nas 5 lat temu w miejsce trzody chlewnej. Tacie chodziła po głowie hodowla rasy szkockiej, ale ze względu na istniejące budynki inwentarskie po trzodzie, stanęło na rasę Limousine. Póki co wielkość hodowli jest jeszcze mała i jest tylko dodatkowym źródłem dochodu w gospodarstwie. Od ponad 20 lat prowadzimy małą sprzedaż detaliczną ziemniaków z gospodarstwa, które są chyba takim naszym znakiem firmowym. Mamy stałą liczbę klientów, ale też przybywa nam nowych „z polecenia znajomego”, a to chyba najlepsza reklama jaka może być. Pomaga też na pewno lokalizacja przy głównej drodze prowadzącej do miejscowości turystycznych. Pierwsze obowiązki na gospodarstwie miałam już praktycznie jako dziecko. Rozpoczęliśmy sprzedaż ziemniaków kiedy miałam 6 lat i wspólnie ze starszą siostrą pilnowałyśmy „interesu”, głównie w okresie wakacji. Kiedy moi koledzy i koleżanki z „zerówki” nosili

jeszcze klocki, ja targałam już po dużym worku ziemniaków w każdej ręce. Musiałam chyba w dzieciństwie wpaść do jakiegoś kotła z magicznym napojem, bo zawsze ciągnęło mnie do ciężarów i pracy typowo fizycznej, w sumie jest tak do dzisiaj (śmiech). Do tego wiadomo, pomoc przy żniwach, podczas zbioru słomy, w trakcie wykopków sortowania. Typowe dzieciństwo na wsi – przeplatane zabawą, ale uczące od małego odpowiedzialności, pracowitości, szacunku do pracy innych, także i pieniędzy. Rodzice dali mi możliwość skupienia się na nauce i zdobycia wykształcenia. Studia nie były aż tak daleko, więc co weekend wracałam pomagać w gospodarstwie. Wybór studiów rolniczych był też potwierdzeniem, że chcę zostać na gospodarstwie, gdyż wcześniej inną ścieżkę życiową obrała moja siostra. Od momentu rozpoczęcia pandemii skończyło się w końcu życie na walizce i całkowicie poświęciłam się pracy w gospodarstwie „na pełen etat”. Przejęłam więcej obowiązków, a jest ich sporo przy naszych zwierzakach i uprawach, staram się odciążać w cięższych pracach fizycznych rodziców. Dzięki wiedzy zdobytej na studiach mam też większą decyzyjność w prowadzeniu upraw. Mój tata jest na szczęście chętny do współpracy, próbowania nowych upraw, odmian, różnych środków wspomagających uprawy i ufa mi w diagnozowaniu problemów. Jako bardziej energiczna i mająca większe umiejętności w pracy z komputerem, ogarniam również sprawy urzędowe i rachunkowość. Nadrabiam też teraz trochę porządki na gospodarstwie na które wcześniej brakowało czasu. Mamy małe remonty budynków, ciągle planujemy jak ułatwić sobie pracę, zwiększyć opłacalność, poprawić dobrostan zwierząt, ale też zadbać o sam wygląd gospodarstwa. Tak naprawdę, jak na małe rodzinne gospodarstwo przystało, działamy póki co wszędzie wspólnie.

Czy masz swoją ulubioną porę roku, ulubiony okres prac w gospodarstwie? Mam na myśli np. żniwa, jesienne siewy.

Zdecydowanie żniwa, chyba jak u każdego. Jest i ogromna ekscytacja z powodu zbiorów naszej całorocznej pracy, ale i ogromna odpowiedzialność połączona z adrenaliną. Czy zdążymy? Na to nakładają się też awarie w najmniej oczekiwanym momencie. Ja właśnie najbardziej lubię tę odpowiedzialność. Przygotowanie miejsc magazynowania, logistyka, jak to, czy tamto ustawić, pilnowanie rozładunku, rozgarnianie. Lubię mieć nad tym kontrolę, aby tatko w spokoju skupił się na koszeniu. Przez tyle lat wiem już, co i kiedy może doprowadzić do problemów. Dodatkowo żniwa na tych mniejszych gospodarstwach na wsi mają swój niepowtarzalny klimat. 🙂

Patrząc na obecne czasy, co według Ciebie jest wyzwaniem współczesnego rolnictwa?

Obecnie chyba ciężko wskazać jedno. W ostatnich latach piętrzą się problemy z opinią ludzi niezwiązanych z rolnictwem na temat rolników, z ciągłymi kłodami rzucanymi rolnikom przez Unię Europejską, w ostatnich miesiącach doszły jeszcze wyzwania związane z kryzysem wynikającym z sytuacji na Ukrainie. Ale z tym rolnicy jeszcze dadzą sobie radę. Kolokwialnie „gasi światło” nam współcześnie zmieniający się klimat. Deficyt opadów, rekordowe średnie temperatur, gwałtowne zjawiska przyrodnicze niszczące w mgnieniu oka dotychczasową pracę. Regulacje prawne (a raczej wymysły UE) można jeszcze jakoś zmienić. Z przyrodą nigdy nie wygramy.

Poza rolnictwem spędzasz dużo czasu w ogrodzie i tworzysz przepiękną przestrzeń. Skąd u Ciebie ta pasja?

Dziękuję bardzo! Pasja do ogrodnictwa i wszelkiego rodzaju kreatywnych rzeczy, majsterkowania, tworzenia dekoracji rozpoczęła się tak naprawdę prawie 26 lat temu. Mała Klaudia, na raczej znanym wszystkim tradycyjnym losowaniu przedmiotów podczas pierwszych urodzin, bez zastanowienia ruszyła od razu w kierunku wielkich metalowych nożyczek i.. nie oddała ich do dzisiaj (śmiech). Przez te wszystkie lata tylko ewoluowały od nożyczek do papieru, przez maszynę do szycia, po nożyce ogrodowe i elektronarzędzia do obróbki drewna. W tym czasie powstawał nasz ogród. Praca przy roślinach, tworzenie nowych rabat, ciekawych dekoracji, zachwyty innych osób naszym zakątkiem skutkowało tym, że wybrałam jako dalszą ścieżkę edukacji najbliższe technikum architektury krajobrazu. Pewnie sobie pomyślicie, że wtedy moja wiedza i kreatywność wystrzeliła w kosmos. Wiedza, oczywiście, na pewno się zwiększyła. Dowiedziałam się, jakie błędy popełniałyśmy z mamą przez lata, ale no kto wtedy myślał o tym, że ta kosodrzewina za 10 lat zasłoni z przodu pół rabaty. Ładna? Bierzemy i sadzimy (śmiech). Większa kreatywność i pasja do roślin? Kompletny brak, wypalenie. Większy nacisk na naukę ogrodowej łaciny niż prób projektowania. Potem przyszedł czas studiów rolniczych. Prace w ogrodzie ograniczały się do koniecznej pielęgnacji, dostawiania jakichś dekoracji. Bum, pandemia. Czas, który wywrócił dużej liczbie osób życie do góry nogami. I tak było też w moim przypadku. Studia zdalne. Ej, przecież jestem teraz cały tydzień w domu! Można jakoś wykorzystać ten czas! Trochę z chęci zajęcia sobie czasu, trochę z chęci wyłączenia się z tego, co działo się na świecie, z niepowodzeń życiowych, całą energię i wolny czas włożyłam w nasz ogród. Sprawdziło się powiedzenie, że czasami warto zrobić jeden krok w tył, aby potem zrobić dwa duże w przód. Pasja do roślin odrodziła się na nowo, do tego z czasem dołączyła zajawka na tworzenie architektury ogrodowej i dekoracji z drewna, a ogród jeszcze bardziej przyciąga wzrok i zachwyca innych.

Czyli można śmiało powiedzieć, że masz do tego rękę! Opisz proszę swój ogród. Postawiłaś na konkretny styl? Jakie rośliny królują?

Ogród jest częściowo skierowany w stronę drogi i przyciąga wzrok przejeżdżających, co czyni go taką małą wizytówką naszej małej wsi. Głównym punktem ogrodu jest stawek, który został wykopany prawie 20 lat temu i od niego tak naprawdę wszystko się zaczęło. Wcześniej w jego miejscu była podmokła łąka, na której pasły się krowy. Na ogród składa się część z roślinami ozdobnymi wokół domu, warzywnik, mały sad oraz duży zielony teren wokół stawku, który stopniowo będę przekształcać w kolejne rabaty kwiatowe. Zanim zaczęłam prawdziwą ogrodową rewolucję panował tu trochę stylowy miszmasz. Ja stawiam na styl wiejski/rustykalny w doborze roślin, ale z nowoczesnym zaznaczeniem kształtów rabat i ścieżek. Lubię precyzyjne odcięcie wysp kwiatowych od trawnika. Wcześniej brakowało tu kolorów, sadzone były głównie rośliny iglaste, trochę hortensji i dużo funkii. Kwiaty pojawiały się w postaci roślin doniczkowych. Obecnie mamy mnóstwo nowych krzewów: moich ulubionych hortensji ogrodowych, rododendronów, forsycji, krzewuszek, ale prym wiodą byliny: jeżówki, dzielżany, rozchodniki, floksy, krwawniki, rudbekie i wiele innych. Uwielbiam również wiosenne rośliny cebulowe – krokusy, tulipany, czosnki ozdobne. Co roku dosadzam je gdzie tylko mogę. Duża przestrzeń pozwala mi tworzyć tematyczne zakątki – czy to w określonych kolorach, bądź jako zestawienie roślin, które wspólnie w jednym momencie są najbardziej ozdobne np. z kwiatów. Ogród jest też praktycznie połączony z gospodarstwem – szczególnie ze starą, poniemiecką częścią przy domu. Murki ze starej cegły stanowią wizualne przedłużenie stojącej obok obory. Starsze budynki są też idealnym tłem dla wiejskiej roślinności. Prawie każda możliwa przestrzeń (nie przeszkadzająca w prowadzeniu gospodarstwa) jest wypełniona zielenią i choćby jedną doniczką z kwiatami. Jeśli jest jeszcze jakieś puste miejsce – wiedz, że coś się niedługo wydarzy. 🙂

Brzmi to super, a nawet rewelacyjnie. Jesteś w stanie wymienić, ile roślin już posadziłaś w ogrodzie?

Przestałam liczyć (śmiech). Corocznie przybywa nam nowych krzewów i bylin, ale są jeszcze rośliny jednoroczne – z własnej uprawy i te kupione. A tych sadzimy już nie dziesiątki, a setki rocznie – bratki, cynie, aksamitki, begonie stale kwitnące. W ogrodzie pojawiają się powoli też byliny z moich własnych wysiewów. Jest to trochę ograniczenie kosztów, ale też duża radość i satysfakcja z wyhodowania czegoś pięknego z nasionka. W tym roku mam zamiar przywrócić, bądź sadzić, w większej ilości do naszej kolorowej przestrzeni rośliny „z ogrodów naszych babć”, czyli np. malwy, łubiny ozdobne czy dalie. Ma to też związek z pewnym projektem, który wyznaczyłam sobie na ten rok w ogrodzie i będzie on pokazywany krok po kroku na moim profilu. 🙂

Będziemy śledzić na pewno! A masz w ogrodzie jakieś rolnicze elementy, które dodają uroku całości?

To co charakteryzuje nasz ogród, to stare, konne maszyny rolnicze i nie tylko, które są otoczone kwiatami i obowiązkowo pięknie odmalowane na czarno. Mamy stare radła, pługi, kultywatory, zgrabiarkę, przetrząsarkę, siewnik na żeliwnych kołach, kopaczki gwiazdowe, stare rozdrabniacze do warzyw, ręczne sieczkarnie. W kolejce do renowacji i na swoje miejsce w ogrodzie czeka żniwiarka „Przodownica”. Kolejnym elementem nawiązującym do rolnictwa i wiejskiego stylu jest drewniany wóz wypełniony kwiatami. Na ścianach budynków inwentarskich, które są tłem dla ogrodowych zakątków, wiszą mniejsze, bądź większe koła żeliwne, stare brony i orczyki konne. W każdym zakątku w ogrodzie stoją odmalowane stare kany czy konewki, a w ozdobnych ceglanych ściankach znajdują się żeliwne okienka z drewnianymi okiennicami. Brzmi całkiem klimatycznie, nieprawdaż? 🙂 Większość tych rzeczy należała do mojego dziadka, część udało nam się znaleźć u innych gospodarzy. Mogłabym powiedzieć nawet, że na popularnej wśród rolników stronie z ogłoszeniami oferty sprzedaży żeliwnych kół i innych starych maszyn przeglądam na równi z ofertami tych współczesnych (śmiech). Tata, który sam też trochę pracował tym w młodości, często opowiada mi jak wyglądała taka  praca w rolnictwie. Niewyobrażalne dla nas współcześnie. Nasza wystawa starych maszyn w ogrodzie to nie tylko zafascynowanie wiejskim klimatem i ciekawe dekoracje, ale również wyraz szacunku dla dokonań starszych pokoleń i lekcja historii dla tych najmłodszych. Może mi też kiedyś będzie dane pokazywać i opowiadać jak pracował dziadek czy pradziadek. Póki co, może ma ktoś starą Vistulę na sprzedaż? 🙂

My nie – ale może po publikacji wywiadu ktoś się znajdzie i chętnie odsprzeda! Swoją pracę w gospodarstwie oraz nad ogrodem pokazujesz w Internecie – można sporo obejrzeć na Instagramie, gdzie prowadzisz profil @rolniczkawogrodzie. Skąd pomysł na to? Lubisz dzielić się z innymi swoją codziennością, swoim ogrodem?

Zawsze lubiłam robić zdjęcia, wyszukiwać ciekawe perspektywy w ogrodzie, podczas spacerów. Wcześniej profil był bardziej prywatny, z ujęciami z ogrodu, pracy w polu, ale głównie dla znajomych i rodziny. Wraz z rozpoczęciem remontów w ogrodzie pojawiały się posty na ich temat i tak jakoś powoli zaczynały mnie obserwować też inne osoby, ciekawe tego co tworzę. Pokazywałam po prostu swoją codzienność – ogród, rolnictwo, życie na wsi. Obserwowałam już wtedy kilkanaście ciekawych profili rolniczek i rolników, przeglądałam piękne ujęcia z drona Ewy (@rolnikanaobcasach) czy podczas codziennej pracy Angeliki (@pamietnik_rolniczki). Spodobała mi się taka estetyczna wersja prowadzenia Instagrama i zaczęłam publikować w tym kierunku. Znalazłam w końcu swoje kreatywne miejsce (oprócz ogrodu oczywiście), gdzie mogę dzielić się z innymi swoją pracą, jakąś wrażliwością artystyczną, jednocześnie inspirując innych i zachęcać do tworzenia pięknych przestrzeni wokół siebie. A na przykładzie mojego ogrodu widać, że czasami nietuzinkowe dekoracje stoją w tych pokrzywach za stodołą, a roślinności nie muszą stanowić wymyślne okazy, tylko nasze tanie, pospolite kwiaty z własnego siewu. Wystarczy tylko trochę chęci i kreatywności. I taki też jest cel prowadzenia mojego profilu – piękne ujęcia z ogrodu i jego metamorfozy, które rozbudzą wyobraźnię i zainspirują do działania. Oprócz roślin pokazuję ostatnio również swoje, wciąż amatorskie, drewniane rękodzieła i elementy architektury ogrodowej. Choć zawsze mam z tyłu głowy, że ktoś pomyśli sobie: „zrobiłbym lepszą”, „takie proste te rzeczy”, sama jestem też swoim największym krytykiem, to jednak sprawia mi to ogromną frajdę z tworzenia i chcę się tym dzielić z innymi. Pomiędzy zdjęcia z ogrodu wplatam również zdjęcia rolnicze i swojej najbliższej okolicy: podczas pracy w polu, na gospodarstwie, aktualny wygląd upraw czy zachody słońca. Zawsze w kreatywnym ujęciu. Sama uwielbiam oglądać inne rolnicze profile – ich proste, codzienne relacje z gospodarstwa (na przykład Dominiki @wiejskobabka), czasami z dużą dawką wiedzy, czasami przezabawne (ekipa Doris @dorisanka nie ma sobie równych)albo nawet wzruszające (najpewniej nie widzieliście jeszcze wycieleń u Joli @czosnkuwianek). Jest mnóstwo ciekawych typowo rolniczych i lifestyle’owych profili o życiu i pracy na wsi. Wspólnie tworzymy i dokładamy cegiełkę do wizerunku polskiej wsi i jej postrzegania przez resztę społeczeństwa.

To prawda, Instagram teraz to jedna wielka rolnicza społeczność, która dzieli się swoją codziennością, ale też zawsze wspiera i doradza. Po tym wszystkim co opowiadasz o pracy w ogrodzie wnioskuję, że bardzo lubisz pracę z roślinami? Uważasz, że przebywając wśród roślin można się wyciszyć i zrelaksować?

Uwielbiam! Tym bardziej, że im więcej serca i poświęcenia w nią wkładasz, tym piękniejsze efekty dostajesz w zamian. Nie bez powodu moimi ulubionymi roślinami w ogrodzie są hortensje ogrodowe. Dla mniej wtajemniczonych – roślina w większości kwitnąca na pędach zeszłorocznych, tak więc potrzebująca ochrony w zimę, wymagająca obfitego podlewania w czasie upałów i odpowiedniego pH gleby, lubiąca nawożenie. I choć praca ta jest czasami męcząca i mozolna, to tak naprawdę sprawia ogromną radość i satysfakcję, pozwala „wyłączyć się” z tego, co dzieje się wokół nas. Jedno chińskie przysłowie mówi: „Chcesz być szczęśliwy jeden dzień – upij się. Chcesz być szczęśliwy rok – ożeń się. Chcesz być szczęśliwy całe życie – załóż ogród.”. Czy w takim natłoku prac w ogrodzie można się jeszcze w nim zrelaksować? Mój tatko zawsze powtarza, że nigdzie tak nie odpoczywa jak w naszej altance. Tak więc komuś się czasami udaje (śmiech). A tak na poważnie, to nie jestem robotem, też mam czasami ochotę tylko na to, aby usiąść w ogrodzie, wypić kawę, po prostu popatrzeć, odpocząć. Otoczenie – ogród zdecydowanie temu sprzyja.

Co lubisz najbardziej w swoim rolniczo-ogrodniczym życiu?

Bliski kontakt z naturą – wszechobecna zieleń, kwiaty, przestrzeń, czyste powietrze. Kocham wieś i nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia. Dodałabym do tego jeszcze wspomnianą wcześniej odpowiedzialność. Jako rolnik pełnię funkcję produkcji żywności dla setek, a może nawet tysięcy ludzi. Jako ogrodnik tworzę zielone siedlisko przyjazne owadom zapylającym i nie tylko. Lubię także to, że mam niestandardowy czas pracy, więc mogę prawie w każdej chwili np. pójść na chwilę popracować w ogrodzie czy zrobić ciekawe zdjęcia na profil.

Dziękuję za rozmowę!

Również bardzo dziękuję za możliwość powiedzenia kilku słów o sobie, pokazania swojego ogrodu. PS. I za cierpliwość! 😉

 

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!Cancel reply