Praca na gospodarstwie to często dużo trudnych decyzji i wyrzeczeń, zwłaszcza kiedy prowadzona jest hodowla zwierząt. Jednak, kiedy podchodzi się do tego z pasją i zainteresowaniem, wygląda to zupełnie inaczej. Tak było w przypadku młodego rolnika, Sławomira Stefańskiego, z województwa warmińsko-mazurskiego, który opowiedział nam swoją rolniczą historię.

 

Na początku powiedz coś o sobie, skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie rolnictwem?

Zainteresowanie rolnictwem w moim przypadku było kwestią nie tyle wyboru, co kwestią czasu. Od najmłodszych lat wiedziałem co chcę robić w życiu. Najpierw było to zainteresowanie i podglądanie jak robi to mój tata. Z upływem lat utwierdzałem się w tym przekonaniu i dążyłem do tego, by móc zostać rolnikiem. Niewiele brakowało, a zająłbym się innym zawodem. Wybierając szkołę średnią skłaniałem się ku byciu mechanikiem maszyn rolniczych. Jednak z powodu braku chętnych zamknięto ten profil i wybrałem technikum agrobiznesu. Następnie studia rolnicze, gdzie poznałem zupełnie inny obraz rolnictwa. Najbardziej interesujące były najnowsze zdobycze technologii oraz nauki. Wtedy też postanowiłem pchnąć gospodarstwo do przodu i wykorzystać zdobytą wiedzę. Niektóre moje pomysły oraz metody wywołują zdziwienie, szok i niedowierzanie. Gdy cztery lata temu postanowiłem odejść od pługa na części pól uprawnych, to usłyszałem, że co ja robię, to się nie uda, zepsuję glebę. Jednak to nie spowodowało, żebym zmienił zdanie i porzucił ten kierunek. Dwa pierwsze lata to była typowa uprawa bezorkowa z wykorzystaniem własnych maszyn, a od dwóch ostatnich lat przeszedłem na technologię Strip-Till. Ponadto, dwa lata temu założyłem na Facebooku swojego bloga rolniczego oraz grupę zamknięta o tematyce rolniczej. Można tam znaleźć wszystko – od doświadczeń, które prowadzę, przez tematy tabu, a także nutkę uśmiechu i dużą dawkę „szaleństwa” oraz innowacji, które wprowadzam.

Szaleństwo i innowacja, brzmi ciekawie, ale proszę wytłumacz, co się pod tym kryje?

Szaleństwo należy czytać przez pryzmat zmian, które wprowadzam w swoim gospodarstwie. Wszystko co nowe zawsze wywołuje milion pytań i dystansu do danego tematu. Pierwsze – odstawienie pługa, już samo w sobie jest czymś szokującym, no bo jak to? Dziadek orał, tata orał to i ja będę orał, bo to działa i po co robić sobie bałagan na polu (wszelkie resztki roślinne, poplony, międzyplony pozostawione na powierzchni gleby)? A właśnie w dobie zmieniającego się klimatu i wymagań oraz troski o glebę trzeba wprowadzać zmiany i dostosowywać się do obecnie panujących warunków. To wszystko sprzyja wzbogaceniu gleby w materię organiczną, która przetwarzana przez mikroorganizmy glebowe służy za cenne źródło składników pokarmowych dla roślin. Do tego oszczędzamy wodę i sprzyjamy tworzeniu się idealnej struktury gruzełkowatej naszych gleb. Za innowacje natomiast muszę uznać wprowadzenie biostymulatorów. Nawet wśród rolników wielkoobszarowych wciąż są to tematy nieznane, a co nieznane to ryzykowne. Jednak nie dla mnie. Ja lubię wyzwania i nie przejmuję się opiniami. Robię swoje i sprawdzam czy to faktycznie jest hit, czy kit i zwykłe wydzieranie pieniędzy z kieszeni rolnika. Cudownych środków na rynku rolnym nam nie brak. Gdy do tego dodamy gwarancje przedstawicieli, czyli zwyżki plonu o ileś tam procent to mamy „pewny” sukces. Ale tak naprawdę nie ma gwarancji na sukces, a wszystko zależne jest głównie od przebiegu pogody i tego czy nie nastąpi żadna klęska.

Ponadto w tym roku wprowadzam do zmianowania soję. W moim regionie jest to zupełna nowość. Nie jest rośliną łatwą i tanią w uprawie. Już sam koszt kwalifikowanego materiału siewnego skutecznie odstrasza niejednego rolnika. Najważniejsze jednak jest odpowiednie przygotowanie gleby, określony poziom pH, nawożenie, dobór odpowiedniej odmiany oraz właściwe prowadzenie plantacji. Oczywiście nie ma skutecznej recepty na sukces, trzeba siać, próbować i obserwować.

Przez moje niecodzienne podejście do rolnictwa i tego jak to robię, jestem bacznie obserwowany przez okolicznych rolników. Ja eksperymentuję, oni obserwują i widząc, że coś działa u mnie, to zaczynają wprowadzać te rozwiązania w swoich gospodarstwach. Więc dlatego jestem uważany za rewolucjonistę i innowatora.

Uprawa bezorkowa i biostymulatory to dla wielu nadal temat nieznany i odległy, a do tego również kosztowny. Co Ciebie przekonało do przejścia na taki system i zastosowania takich produktów?

Uprawa bezorkowa wciąż jest tematem tabu. Jedni nie uznają w ogóle tej metody uprawy gleb. Inni podchodzą połowicznie, przeorując swoje pola co dwa czy trzy lata, gdyż inaczej gleba się „zepsuje”. Są też tacy jak ja, którzy wierzą w tą metodę i widzą o wiele więcej korzyści niż minusów. Nie jest to proste i wymaga przede wszystkim doskonałej znajomości swoich gleb. Na drugim miejscu wymaga to całkowitej zmiany myślenia i podejścia do gleby jako żywego organizmu. Po trzecie nie jest to rodzaj gospodarki rabunkowej tzw. na dzierżawcę. Nie chodzi o maksymalizację zysków i sprzedaży wszystkiego co się da, bo to zawsze kilka złotych.

Mnie osobiście przekonał aspekt braku wody w glebie i życia w zgodzie z naturą, tj. z glebą. Z powodu posiadania gleb lekkich muszę oszczędzać każdą kroplę wody. Stąd też siew w technologii Strip-Till, gdzie uprawia się wąskie pasy gleby, w które przy jednym przejeździe wysiewa się nawóz i ziarno. Odejście od pługa w początkowych latach wpływa na znaczny wzrost życia biologicznego. Nie zabija się tylu cennych mikroorganizmów glebowych, które bezsprzecznie przyczyniają się do poprawy żyzności i rozkładu wszelkiej materii organicznej. Średnio po czterech latach poziom mikroorganizmów osiąga swoje optimum i pozostaje na stabilnym poziomie. Jeśli oczywiście nie zaburzy się tej równowagi poprzez zatrucie gleby środkami ochrony roślin czy przenawożeniem.

Kwestie finansowe. Wynajmując usługę siewu pasowego płacę 320 zł za hektar. Gdybym robił to tradycyjnie musiałbym wydać o połowę więcej (orka, uprawa, nawożenie i siew). W Strip-Tillu mam to wszystko w jednym przejeździe, więc i ślad węglowy jest nieporównywalnie mniejszy. Kosztowny jest natomiast zakup maszyn do własnego gospodarstwa. Przede wszystkim musiałbym posiadać zdecydowanie mocniejsze i większe ciągniki oraz bardzo drogie siewniki do tejże technologii, więc dlatego korzystam z firm świadczących tego typu usługi. Ostatecznie chciałbym przejść w technologię No-Till, czyli siew bezpośrednio w glebę bez jej jakiejkolwiek uprawy. Jest to możliwe, gdyż już w tej chwili aktywność biologiczna w glebach jest bardzo wysoka i wykonuje za mnie orkę gleby.

Kolejną kontrowersyjną kwestią są biostymulatory. Jak już sama nazwa wskazuje są preparatami biologicznymi. W tej tematyce jestem dopiero od zeszłego roku. Niby niewiele ale jedna próba poparta ciągłymi obserwacjami plantacji przekonały mnie na tyle, że w obecnym sezonie wszedłem w to „na maxa” i stosuję je w pełnej dawce na hektar. Koszt na hektar to całe 90 zł. Dla jednych to za dużo i nie chcą wydawać tylu pieniędzy. Jednak korzyści płynące z ich stosowania są ogromne, od odporności roślin przed suszą, różnego rodzaju stresami, wspomagania roślin w rozwoju wegetatywnym, rozbudowy najważniejszego systemu korzeniowego, kończąc finalnie na zdrowszym i wyższym plonie. Obserwacje z moich zeszłorocznych przygód z biostymulatorami można przeczytać na moim blogu na Facebook’u. Na ten rok przygotowałem poletka pokazowe, aby każdy mógł sobie na własne oczy zobaczyć jak to działa oraz, że to nie gryzie i ten wydatek zwróci się kilkukrotnie. Życie w zgodzie z naturą oparte o produkty naturalne, naprawdę się opłaca i przynosi wymierne korzyści, zarówno dla kieszeni rolnika, jak i gleby. Dlatego mówi się o glebie jako żywym organizmie. Wyjałowiona gleba nie wyda nam plonu, a nawet jeśli już, to nie będzie on w stanie zwrócić nam kosztów.

W jaki sposób zachęciłbyś innego rolnika do stosowania nowych produktów i innowacji, których dostarcza ciągle rozwijająca się technologia?

Aby kogokolwiek zachęcić do sięgnięcia po innowacje w rolnictwie, zawsze warto zacząć najpierw od spróbowania tych rzeczy na niewielkim areale i obserwowania, jakie zmiany zachodzą. Nikt nie mówi o kupowaniu super drogich specjalistycznych maszyn na kilka hektarów. Istnieje tyle firm, które świadczą przeróżne usługi. Dla gospodarstwa to nie jest wielki ubytek w budżecie. W kwestii biostymulatorów czy innych wcześniej nieznanych środków, warto podzielić pole na pół. Na jednej części stosujemy biostymulator, a na drugiej już nie. Trzeba pamiętać aby gleba była najlepiej taka sama po jednej jak i drugiej stronie. Musimy zastosować identyczne nawożenie, ochronę łanu i zestaw uprawek. Inaczej możemy nie dostrzec różnic. Przede wszystkim trzeba uwierzyć, że rozwój technologii i maszyn potwierdzony jest przez niezliczoną ilość badań naukowych i doświadczeń rolników. Żeby iść do przodu trzeba wykorzystać to co przynosi nam nauka i nie bać się tego.

Wspomniałeś również, że prowadzisz w swoim gospodarstwie produkcję trzody chlewnej. Jak wygląda obecnie sytuacja na tym rynku? Czy wprowadzane ograniczenia rządowe w związku z pandemią koronawirusa niekorzystnie oddziałują na sprzedaż trzody?

Tak, zgadza się. W swoim gospodarstwie prowadzę także hodowlę zwierzęcą, dokładnie produkcję trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Na dzień dzisiejszy stado podstawowe jest o ponad połowę mniejsze niż jeszcze dwa lata temu. Spowodowane jest to ciągłymi wahaniami na rynku trzody, sytuacją na świecie oraz brakiem opłacalności. Cena za żywiec jest teoretycznie na dość wysokim poziomie, lecz nieustanny wzrost kosztów podstawowych nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa i stabilizacji. Prąd w górę, woda w górę. Do tego ciągłe wzrosty cen zbóż, komponentów paszowych. Najgorsza jest jednak wciąż wzrastająca biurokracja i coraz gorsze kontrole. Do tego nieustające zmiany w wymogach. Obecnie jestem w żółtej strefie ASF i nie znam dnia ani godziny gdy znajdę się w strefie czerwonej. A to jeszcze więcej wymogów i kolejnych inwestycji. Na dzień dzisiejszy jeszcze się waham, ale już myślę o tym aby całkowicie zakończyć produkcję trzody. W moich okolicach jak grzyby po deszczu powstaje coraz więcej chlewni z tuczem nakładczym. A konkurować z nimi nie sposób. Nie chcę w to iść, bo to nie jest prawdziwe rolnictwo tylko robienie pod kogoś, na swoim, za milionowe kredyty na kilkanaście lat. Jedni widzą w tym przyszłość, ale ja nie.

Która z wykonywanych prac sprawia Ci największą przyjemność? Co lubisz robić, a czego nie?

Zdecydowanie najbardziej lubię patrzeć na to jak upływa czas. Widzieć te zmiany jakie dzieją się każdego dnia. Od momentu siewu, poprzez wzrost, dojrzewanie i zamieranie roślin. To obcowanie z przyrodą. Patrzenie na zmieniająca się pogodę. Te wszystkie wschody i zachody słońca. Jak pewnie każdy z nas uwielbiam pracę w polu. Jeżdżenie cały dzień i noc, aż zapali się rezerwa w zbiorniku. Mając zdolności MacGyvera, czyli smykałkę do mechaniki, napraw i modernizacji maszyn, dostosowuję je pod siebie. Każdego roku coś w nich zmieniam, aby praca stała się szybsza i przyjemniejsza. Od wymiany oświetlenia, wrzucenia zestawu car audio, po ingerencję w wydajność silnika. Na przykład w ubiegłym roku kupiłem prasę rolującą zmienno-komorową i musiałem przystosować do niej ciągnik. Powiększyłem układ chłodzenia montując dodatkową chłodnicę płynu, wymieniłem tłumik, powiększyłem średnicę kolektora dolotowego. Pozwoliło mi to na zwiększenie sprawności silnika i podniesieniu nieco mocy poprzez tuning mechaniczny. Pracując w polu najbardziej uwielbiam robić to w nocy. Nikt wtedy nie dzwoni, nie zawraca głowy, trzoda nakarmiona. Jestem tylko ja, maszyna, muzyka z tabletu, kawa i całe hektary. Wielu rolników pracuje max do 22, ale ja o tej godzinie dopiero rozgrzewam ciągnik. Dobre światła i ciemność nie jest straszna.

Jesteś bardzo aktywny w Internecie. Skąd pomysł na prowadzenie grupy i własnego bloga rolniczego? Jakie treści można tam znaleźć?

Staram się dzielić swoją wiedzą, obserwacjami oraz doświadczeniami, stąd moja aktywność w social mediach. Różne grupy czy fora dyskusyjne nie są dla mnie czymś obcym. Sam posiadam własną grupę rolniczą o nazwie Urodzeni Rolnicy (do tego współtworzę dwie inne grupy, jedna o pasji do rolnictwa, a druga o ciągnikach rolniczych i Agro YouTube). Poruszane są tam najważniejsze tematy z życia każdego rolnika. Grupa jest mała, ale dzięki temu panuje tam spokój i ład. Poruszane są tam wszelkie tematy stricte rolnicze bez względu czy są one uznawane za tabu czy trendy. Ponadto prowadzę swojego bloga rolniczego pod nazwą Urodzony Rolnik, gdzie treści są urozmaicone. 

Natomiast na swoim blogu pokazuję swoją pracę, dokumentuję własne obserwacje, jak na przykład z biostymulatorami. Podejmuję się wypowiedzenia na inne ważne tematy z życia. Wiadomo, niektórzy się uśmiechną a inni oburzą. Takie mamy prawo i nie unikam odpowiedzi na żadne, nawet najgorsze pytania. A jeśli czegoś nie wiem to nie stwarzam historii tylko mówię, że nie wiem. Nie na tym polega życie, aby robić coś pod publikę, tylko żeby być szczerym w tym co się robi. Nie brakuje nam celebrytów żyjących dla i dzięki reklamom produktów różnych firm. Uważam, że jeśli chce się coś polecić to robi się to z czystego serca, po sprawdzeniu danego produktu, a nie tylko ze względów finansowych. Owszem, pieniądze są ważne, ale nie ważniejsze od bycia człowiekiem.

Czy rolnicy chętnie dyskutują na forach/grupach o tematyce rolniczej?

W przeważającej większości rolnicy chcą się dzielić swoim doświadczeniem w Internecie. Co chwilę w różnych gazetach udzielają wywiadów, prowadzą merytoryczne rozmowy. W części grup niestety panuje młodzież chwalącą się różnymi dziwactwami będąc przy tym na dość niskim poziomie kulturalnym. Na szczęście istnieje bardzo wiele grup prywatnych, w których można nauczyć się i dowiedzieć naprawdę bardzo dużo. Jeśli ma się jakiś problem czy pytanie możemy śmiało napisać, a nie zostaniemy wyśmiani. Ilu rolników tyle teorii i każda rada jest cenna. Niekiedy nawet te z pozoru najgłupsze są najlepsze. Warto zaufać kolegom i koleżankom po fachu i czerpać od nich wiedzę i patenty na prowadzenie produkcji roślinnej czy zwierzęcej. Ogólnie środowisko rolnicze jest bardzo otwarte i chętne na dzielenie się tajnikami pracy. Jakby nie patrzeć, nasza praca jest misją i służy produkcji żywności dla wszystkich. W ostatnim czasie trwa nagonka na żywność eko oraz vege. Możemy produkować jedno i drugie bez jakichkolwiek problemów. Ale mam prośbę aby te środowiska na siłę nie mówiły nam jak mamy żyć i co robić, bo oni tak uważają.

Jakich według Ciebie treści brakuje w Internecie, a szczególnie na portalach rolniczych?

Moim zdaniem w Internecie jest wszystko, czego potrzebujemy. Czasami jednak trzeba dobrze poszukać, bo nie ma gotowego rozwiązanie na wyciągnięcie ręki. Jeśli czegoś brakuje to może skutecznych mostów łączących odmienne technologie produkcji, które finalnie i tak prowadzą do wytworzenia płodów rolnych oraz żywca. Tak jak np. pomiędzy orkowcami a bezorkowcami. My do nich nic nie mamy, ale oni nie znając tej technologii wskazują na jej minusy i powielają mityczne stereotypy, gdzie ktoś, kiedyś, coś widział czy usłyszał. Przykładowym mitem jest wzrost zachwaszczenia. Nie jest on spowodowany cudownym pojawieniem się po odstawieniu pługa. A wynika to wyłącznie z faktu posiadania ogromnego banku nasion chwastów, które są w glebie. Nie od dziś wiadomo, że jeśli coś nie wyjdzie, wystarczy to zaorać i problem z głowy. Wrzucamy wszystko w głąb profilu glebowego i zaczynamy od zera. Bezorka natomiast nie wybacza błędów i przez to jest bardziej wciągająca i wymagająca.

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w wywiadzie są autorstwa Sławomira Stefańskiego.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!