8 marca, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet, to wspaniała okazja nie tylko do okazania serdeczności wszystkim paniom, a szczególnie mieszkankom wsi. To także dobry moment do tego, by przyjrzeć się ich codzienności, potrzebom, jak również wielu ważnym osiągnięciom, realizowanym często pomimo innych życiowych zadań, osobistych obowiązków i pracy.

Poniżej prezentujemy wypowiedzi kilku wybranych liderek lokalnych społeczności – przewodniczących kół gospodyń wiejskich, pań sołtys, czy też lokalnych radnych, które zechciały podzielić się z nami swoimi refleksjami na temat społeczno-samorządowej działalności.
Przy okazji do wypowiedzi zaprosiliśmy również młodsze pokolenie, które sprawdza się zarówno w działalności społeczno-samorządowej, ale również w Internecie, gdzie pokazują swoją codzienność, zmagania, pracę oraz sposób w jaki to wszystko łączą. To co robią te kobiety, to złoto!

Staraliśmy się również zapytać nasze rozmówczynie o rady dla innych kobiet, mieszkanek wsi, które zastanawiają się nad podjęciem społecznych działań, dołączenia do lokalnego koła,  nad założeniem swojego biznesu i pokazaniu go innym, nad robieniem tego, co uwielbiają, ale nadal nie są pewne swoich decyzji.

Drogie Panie!
Poniższe historie napisało samo życie!

Monika, @zootechniczka

Hej wszystkim  nazywam się Monika, możecie mnie też znać z IG jako @zootechniczka, mieszkam w miejscowości Podłęże woj. Świętokrzyskie. Mam 23 lata, od dziecka pomagam rodzicom przy gospodarstwie specyfikującym się w produkcji mleka.

Od kilku lat jestem strażaczką w OSP, a od 1 kwietnia 2019 roku jestem sołtysem w swojej wsi. W czasie dożynek uczestniczę również w ramach KGW, chodź oficjalnie nasze koło nie jest zarejestrowane. Mimo młodego wieku staram się jak najwięcej działać społecznie. Dlaczego? Ponieważ każde dobro może kiedyś do nas wrócić. Nigdy nie wiemy kiedy to ktoś z nas może potrzebować pomocy. W tym momencie jestem wraz ze strażakami oraz kierownictwem Klubu Wolna Strefa w trakcie realizacji pomocy dla Ukrainy.

Na początku swojej „politycznej” kariery ciężko mi było bardzo, spotykałam się często z osadzeniem z góry, że młoda, że nie możliwe że jestem sołtysem, ale jak ludzie mnie poznali to z czasem ich uprzedzenia minęły. Działając społecznie trzeba mieć wytrwałość, cierpliwość. Są dni w których mam po prostu wszystkiego dość, ale widząc efekty mojej pracy chce mi się działać dalej.

W moim życiu dużo się dzieje, bo oprócz tego co wymieniłam wyżej pracuje na cały etat w PFHBiPM jako zootechnik oceny, ale też jestem studentką (co prawda zostałam ostatnio inżynierem, ale jestem w trakcie rekrutacji na II stopień studiów). Ciężko jest czasami pogodzić wszystkie obowiązki, ale dobra organizacja czasu pozwala na wiele. Jestem też osoba, która nie lubi marnować swojego czasu –  oczywiście ma to swoje plusy i minusy. Były takie dni, że rano jechałam w teren, później ogarniałam sprawy sołeckie, a wieczorem jechałam na dyskotekę, a z rana na egzamin do Krakowa (gdzie mam ok 80 km do niego).  Duże wsparcie mam w rodzinie, we znajomych oraz mieszkańcach wsi i lokalnej władzy. Dzięki czemu jestem w stanie pogodzić swoje życie prywatne z zawodowym. Póki będę mogła to będę na 100% działać społecznie, bo po prostu sprawia mi to przyjemność.

Jestem bardzo dumna z tego co robię, z tego że daje radę ogarnąć wszystko. Czasami boję się, że ambicje mnie zjedzą, przed czym często przestrzegają mnie hodowcy i mówią żebym zwolniła i z czegoś zrezygnowała, ale dobro ogółu jest dla mnie ważniejsze. W tym momencie póki nie mam własnej rodziny na pewno będę dawać z siebie jak najwięcej. Przypuszczam, że w momencie kiedy przyjdzie czas na rodzinę na pewno trochę ograniczę swoją działalność, ale jest to w tym momencie raczej odległa przyszłość.

 

Daria, @broszka_16

Cześć! Jestem Daria i pochodzę z małej wioski położonej w województwie kujawsko-pomorskim. Prowadzę wraz z rodzicami gospodarstwo rolne. Moja droga do zostania rolniczką nie była łatwa, ale nie żałuję swojej decyzji. W rolnictwie mogę się spełniać na wielu płaszczyznach, zawodowo ale i też pracować nad swoim rozwojem. Ponadto jestem członkinią lokalnego Koła Gospodyń Wiejskich i należę do Rady Sołeckiej mojej wsi.

Udzielam się w działalności społeczno-samorządowej od niedawna. Działalność pań w KGW zawsze mi imponowała, ale nigdy nie miałam motywacji aby się zapisać. Martwiłam się, że to będzie się wiązało z wieloma obowiązkami, z których nie będę mogła się wywiązać. Zwłaszcza, że jako rolniczka mam na głowie nie tylko pracę w oborach, gdzie hodujemy bydło mleczne i opasowe, ale też prace polowe typu prasowanie słomy czy uprawa przedsiewna. Na szczęście u nas panie są mega zorganizowane i same mnie zwerbowały (śmiech)! I coś w tym musi być, że działalność w KGW dodaje odwagi do działania. Człowiek w takiej organizacji uczy się dyscypliny, lepszego wykorzystywania czasu, ba, nawet myślę, że lepiej rozwija swoje talenty, które zostają wykorzystywane do tworzenia różnych przedsięwzięć, np. dekorowaniu wioski na dożynki. Uczestniczymy w wielu programach, które umożliwiają nam zdobycie nowych umiejętności (np. panie zorganizowały wyjazd do wioski lawendowej, były warsztaty z zielarstwa, dla dzieci organizowane były warsztaty dotyczące dbania o pszczoły i produkcji miodu). Jako koło bierzemy udział w konkursach i może dzięki temu zostaliśmy zauważone, bo nawet dostaliśmy zaproszenie do nagrania programu dotyczącego potyczek kulinarnych wybranych KGW z województwa kujawsko-pomorskiego, który to został wyemitowany w regionalnej telewizji. Bardzo zachęcam do uczestnictwa w KGW bo to nie tylko możliwość poczucia wspólnoty, wymieniania się doświadczeniem czy wspólne gotowanie, to także szansa na budowanie świadomej społeczności lokalnej. W tym także uczestniczy Rada Sołecka, która odpowiada za rozwój danego sołectwa. Dzięki głosom mieszkańców mojej wioski mogę w niej aktywnie uczestniczyć. Nie wiem na ile jestem lubiana (śmiech) a na ile brakuje młodych ludzi, aby podejmowali społeczne funkcje. Wiem, że to często jest wynikiem braku czasu czy możliwości. Osobiście też tak myślałam, ale okazuje się, że przy dobrej organizacji i pomocy najbliższych udaje mi się nie tylko prowadzić gospodarstwo rolne, ale i też podejmować aktywności społeczne. Podstawą jest współpraca, razem można po prostu więcej. Starsi, którzy mają doświadczenie powinni dyskutować z młodymi, którzy chcą wprowadzać innowacje, dzięki takiej burzy mózgu mogą powstawać kreatywne pomysły.

Podsumowując, jestem mega dumna, że pomimo wielu obowiązków jako rolniczka, mogę się udzielać społecznie. Czuję, że mam realny wpływ na poprawę otoczenia w którym żyję. Oczywiście, nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie moich najbliższych, którzy są w stanie przejąć moje obowiązki pod moją nieobecność czy możliwość wykonywania mojej pracy… w nieco innych godzinach niż zwykle. Ponadto żyje w mega przyjaznej lokalnej społeczności, która się aktywnie włącza w różne projekty. Dzięki temu nasza wioska w ostatnich latach rozwinęła się w dużym stopniu. Nie byłoby to możliwe gdyby nie determinacja i pracowitość naszych mieszkańców. Niestety lata lecą dlatego aby rozwój danej miejscowości nie był zachowany, młodzi ludzie powinni podejmować aktywności społeczne. A może właśnie Ciebie potrzebuje Twoja miejscowość!

 

Jola, @czosnkuwianek

Cześć nazywam się Jola. Pochodzę z małej miejscowości Mizerów niedaleko Pszczyny na Śląsku. Razem z mężem prowadzę gospodarstwo rolne które odziedziczyliśmy po moich rodzicach. I aktualnie to praca na gospodarstwie i wychowywanie dzieci zajmuje mój cały czas.  No i Instagramowanie J bo od roku działam prężnie na moim koncie i z czystym sumieniem mogę nazwać to pracą. Praca zarówno ta fizyczna, jak i ta polegająca na klikaniu na telefonie przynosi mi mnóstwo radości i od niedawna pewnego rodzaju spełnienie. Od ponad 5 lat zaplatam wianki z czosnku i żeby to cieszyło się zainteresowaniem musiałam wymyślić swojego rodzaju reklamę. I to działa. Więc mogę powiedzieć, że chyba znam się na marketingu J Wszyscy którzy kupują u nas nasze produkty zachwalają moje pomysły i estetykę z jaką pokazuję to co mamy dla nich do zaoferowania. Nie zaprzeczam, że kierunek technikum jaki skończyłam czyli hotelarstwo trochę się do tego przyczyniło. Mnóstwo projektów z reklamą hotelu, z projektami logo, wizytówek przemyciłam w funkcjonowanie naszego gospodarstwa. Aktualnie tym żyję. Stale wymyślam co i jak można poprawić, podglądam inne konta, zaglądam na strony gospodarstw w USA, widzę reakcję obserwatorów i kupujących co lubią, a z czego mogłabym zrezygnować. To naprawdę ciężka harówka!! Instagram rządzi się swoimi prawami, albo jesteś ciekawa i masz obserwujących, albo zanudzasz i ich tracisz. Przykra prawda. Ja jednak znalazłam złoty środek. Na swoim koncie pokazuję moje prawdziwe życie. Życie rolniczki, sprzedawczyni, matki, żony i przede wszystkim siebie. Na razie taka taktyka działa wyśmienicie. Krowy, praca, wołowina, czosnek, ja, mój mąż i przede wszystkim moje dzieci. Uwielbiam jak idą ze mną do pracy, a ja od razu widzę moment, który muszę uwiecznić. Nie ma nic piękniejszego od oswojenia dziecka ze zwierzęciem. Mam to szczęście, że moje dzieci od pierwszych tygodni swojego życia są w jakiś sposób uczone życia na naszej farmie. Wiedzą co mogą, a czego nie. Próbują, pytają czasami sami zauważają nawet boleśnie, czego lepiej nie robić. To jest nauka przez doświadczenie. Myślę, że dzieje się to też dlatego, że mamy gospodarstwo na dużej powierzchni i nie zawsze jestem w stanie być tam gdzie dzieci, przez co one w jakiś sposób uczą się samodzielności. Zazwyczaj, gdy jestem w trakcie obrządku, a oni będąc na dworze czegoś chcą przychodzą do mnie. Nie ma czegoś takiego, że to ja ich gdzieś szukam. Oni wiedzą, że mają być albo blisko mnie, albo w miejscu, gdzie mają piaskownicę i swoje rzeczy. Są tego nauczeni. Córka, odkąd została starszą siostrą pomimo wszystko ma oko na brata. Często sama przychodzi mi powiedzieć, że Julek wpadł na głupi pomysł, albo że czegoś potrzebują. Oczywiście wiosna lato a nawet trochę jesieni  nam sprzyja w takim funkcjonowaniu. Zimą bardzo często dzieciaki zostają w domu z moją mamą. I to jest nieoceniona pomoc, jakiej sama sobie zazdroszczę. Bez pomocy moich rodziców, na pewno nie zaszlibyśmy z mężem tak daleko. Wsparcie najbliższych to jest taki fundament w realizowaniu swoich pomysłów. Nie tylko tej najbliższej rodziny, ale tej dalszej też. To właśnie ich pochlebne komentarze pomogły mi w większej pewności siebie w tym co robię. Mam dużo dystansu do siebie. Lubię czasem pokazać coś z humorem i wyjść po za schematy. To przyciąga ludzi i wzbudza w nich zainteresowanie. Ale tak jak wcześniej napisałam DYSTANS do siebie, wychodzenie po za schematy! Jeśli Twój mąż jest rolnikiem i Ty chcesz mu w czymś pomóc to zrób to! W swój sposób. Bo właśnie działanie kobiety, jej estetyka jest najlepiej widoczne w funkcjonowaniu gospodarstwa. I jestem tego doskonałym przykładem (może to zabrzmi bardzo narcyzowato), ale gdyby nie moje pomysły dotyczące reklamy, opakowań i tej całej otoczki, to pomysł Tomka na sprzedaż wołowiny i czosnku tak prężnie by się nie rozwinął. Tworzymy zespół. Jesteśmy równi! Co z tego że on jeździ traktorem? Ja zaplatam wianki i organizuję każdą sprzedaż mięsa! Stawiamy to na równi. Nie jestem w niczym gorsza. Ja jestem zależna od męża, mąż w wielu sprawach na gospodarstwie jest zależny ode mnie. Mam to szczęście, że czuje się doceniana i to napawa mnie niezmierną dumą. Ja naprawdę znalazłam swoje miejsce na ziemi. Jestem szczęśliwą żoną, córką, matką i nie bójmy się tego powiedzieć ROLNICZKĄ. Naprawdę jestem dumna, jeśli ktoś przez podglądanie mojej codzienności na naszej farmie jest się w stanie czegoś nauczyć. Jeszcze bardziej byłam zachwycona gdy moja działalność czyli sprzedaż naszych produktów w ramach RHD przyczyniła się do tego, że ktoś też wpisał się do Rolniczego Handlu Detalicznego, bo podglądając mnie zechciał spróbować. Nigdy nie sądziłam że ja przez to co kocham robić kogoś zainspiruję i do czegoś zachęcę, a jednak coś takiego zdarza się każdego dnia. To naprawdę wspaniałe uczucie.

Dziewczyny! Róbcie to co uważacie za stosowne. Zmieniłabyś coś w waszym Kole Gospodyń? Zapisz się i zmień! Twoje pomysły same z Twojej głowy nie wyjdą, musisz im pokazać drogę. Ja swoje pomysły wylałam na mój „Czosnku wianek” i to działa! To naprawdę działa!

Karolina, @jandrzejmama_zona.rolnika

Witam. Mam na imię Karolina, choć już parę lat temu pisze blog pod pseudonimem jandrzejmama. Jestem wedle nowego nazewnictwa rolniczką, choć sama osobiście się nią tak do końca nie czuję. Sama o sobie mówię „żona rolnika”, choć rzeczywiście jestem osobą, która utrzymuje się z rolnictwa, więc rolniczka brzmi logicznie Moje poczucie a propos bycia „nie do końca rolniczką” bierze się z tego, że dziele obowiązki na zajmowanie się trzema synami, domem i gospodarstwem. Mam wrażenie, że w żadnej tej sferze nie jestem na 100%. Moim zajęciem poza prowadzeniem gospodarstwa jest działalność na rzecz wsi. Jestem również członkinią Koła Gospodyń Wiejskich „Świerżewianki”. Sama zaś prowadzę tak jak wcześniej wspomniałam blog – www.jandrzejmamablog.pl – i jest to blog o życiu na wsi i macierzyństwie.

W związku z moją prywatną „działalnością” chce przybliżać ludziom kwestie związane z życiem na prowincji z punktu widzenia kobiety, żony, matki, no i trochę rolniczki. Inną ważną działalnością jest właśnie KGW, które daje mi możliwość rozwoju mojego prywatnego, ale przy okazji rozwoju wsi. I to, że mogę w jakimś minimalnym stopniu przyczynić się do postępu na wsi jest dla mnie szalenie istotne.

Uczestnictwo w KGW jest zajęciem absorbującym, ale tylko wtedy kiedy rzeczywiście się angażujemy i chcemy coś zdziałać. Jeśli mamy postanowienie, że chcemy postarać się o dofinansowania i dzięki temu organizować wszelkiego rodzaju spotkania i imprezy, trzeba nastawić się na to, że pewien okres czasu realizacji projektu będzie pochłaniał dużo energii i zaangażowania. Będzie to trudne, ale zaręczam, że warto.

Powodem, dla którego ja chciałam być członkinią KGW byli przede wszystkim moi synowie. Chciałam zdziałać coś dla nic, by mieli poczucie, że życie nie kończy się na naszym podwórku i że na wsi również może być ciekawie. Należę do Koła, które nie działa zbyt długo, jednak wierzę, że duże projekty są dopiero przed nami.

Jeśli chce się być członkiem KGW to trzeba się nastawić na to, że momentami będzie dużo pracy. Grunt to podzielenie się obowiązkami, tak by żadna osoba nie czuła się nimi przytłoczona. Ważne jest też wsparcie bliskich.

 

Ewelina, @gospodarstwo_rolne_ew_nogly

Cześć, nazywam się Ewelina, mieszkam w małej miejscowości na Śląsku. Mam troje dzieci i wraz z mężem prowadzimy gospodarstwo oparte na produkcji roślinnej i zwierzęcej – opasy rasy Simental. Sprzedajemy świeże mięso wołowe oraz wyroby w ramach Rolniczego Handlu Detalicznego.

Choć ja sama nie należę do Koła Gospodyń Wiejskich, ani nie jestem choćby radną czy sołtysem, to udzielam się w inny sposób, taki, który lubię najbardziej, czyli prowadzę sprzedaż mięsa i wyrobów. Zajmuję się także wszystkim, co jest związane z przygotowaniami do takiej sprzedaży. Lubię to, bo dostosowuję pracę głównie pod siebie i przy okazji pokazuję w mediach społecznościowych jak wygląda nasza codzienna praca.

Wydaje mi się, że warto udzielać się społecznie. Jest mnóstwo ludzi, którzy nas wspierają, doradzają, pomagają. Ja osobiście nie spotkałam się z jakimś hejtem co do mojej osoby czy tego czym się zajmuję, każdy powinien robić to, co lubi i nie powinien się tego wstydzić.

My wspólnie z mężem prowadzimy RHD i myślę, że tutaj szczególną uwagę powinno się poświęcić dokumentacji. Sama kwestia ogarniania tematu ze sprzedażą i przygotowaniami z tym związanymi jest dość czasochłonna, więc chyba najwięcej uwagi się temu poświęca. Jak chcesz, aby Twoje sprzedawane produkty wyglądały jak najlepiej i korzystniej to musisz nad tym pracować. Ja z biegiem czasu bardzo zmieniłam swój sposób sprzedaży i tak naprawdę ciągle coś zmieniam i ulepszam.

Jeśli chodzi o obowiązki w gospodarstwie i obowiązki domowe, ogarniam je w bardzo dużej mierze sama. Staram się organizować czas tak, aby wszystko było zrobione np. jeśli zbliżają się bardziej pracowite dni, jak sprzedaż mięsa, to dom sprzątam wcześniej, gotuję na kilka dni, a młodszych dzieciaków w tym czasie pilnuje starszy syn (14 lat) lub przebywają po prostu z nami. Jeśli chodzi o sprzedaż mięsa lub zbiór siana, mamy pomoc rodziny, która mieszka po sąsiedzku – za co bardzo im dziękuję.

Jeśli chodzi o to, czy jestem dumna z tego, że jestem rolniczką… To powiem tak, jakby mi ktoś 15 lat temu powiedział, że będę pracować na gospodarstwie, sprzedawać swoje produkty, będę prowadzić strony na mediach społecznościowych i będę czerpać z tego przyjemność, a przede wszystkim wewnętrzny spokój, to bym tego kogoś wyśmiała (śmiech)!

Dziś z czystym sercem mogę powiedzieć: TAK, JESTEM DUMNĄ ROLNICZKĄ, ŻONĄ ROLNIKA I MATKĄ.. Gdy mam gorszy dzień idę do obory i się uspokajam, nie idzie tego opisać, jak to działa, ale pracuję i jest mi lepiej … każdej z Was, kobietki, życzę takiego spokoju podczas pracy, dlatego właśnie warto robić to co się lubi..

 

Dziewczynom serdecznie dziękuje za wypowiedź i pokazywanie tego, że warto się spełniać i realizować swoje plany! 😊

 

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!