Czy rolnictwo to pasja, którą może posiadać mieszkaniec miasta? Oczywiście, że tak! Świetnym przykładem tego jest Dawid, który uwielbia rolnictwo i mieszka w mieście – choć nie ukrywa, że jego małym marzeniem jest przeprowadzić się na wieś.

Cześć! Powiedz coś o sobie na początek

Cześć! Mam na imię Dawid, mam 27 lat, ukończyłem studia na jednej ze śląskich uczelni na wydziale przyrodniczym, a także kolejny kierunek – taki nietypowy mix – na wydziale ekonomicznym. Pochodzę (niestety) z jednego z większych miast na Śląsku. Dlaczego niestety? Bo od dziecka nie lubię tego miasta, a z wiekiem to się nasila z wielu względów, zwłaszcza z powodu nieustannego betonowania miast. Praktycznie od zawsze o wiele bardziej wolałem przebywać w swojej rodzinnej wsi w województwie świętokrzyskim.

Mieszkasz w mieście, więc skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do rolnictwa?

Widzisz, to było tak, że od 2 roku życia spędzałem na wsi każde wakacje czy inne dłuższe wolne chwile. Zawsze jeździłem ze swoimi dziadkami na wieś do naszego domu, zbudowanego przez dziadka. Dla moich dziadków najważniejsze były relacje z rodziną. A jak to na wsi, każdy sobie pomaga, to i atmosfera jest świetna. I tak od najmłodszych lat spędzałem czas z rodziną mieszkającą na wsi – co prawda dalszą – ale tak to już jest, że im dalej pojedziesz, tym bardziej Cię kochają (śmiech). W latach 2000, które już mam w swojej świadomości, funkcjonowało tam jeszcze gospodarstwo. Dla małego chłopca z miasta ogromne wrażenie robiły te wszystkie maszyny, ciągniki i kombajny (mimo, że były to Ursusy C-360, czy Bizony Z-056). Pamiętam, że zawsze przyjeżdżałem na drugi pokos sianokosów i koszenie lucerny kosiarką konną. To był coroczny rytuał. Największym marzeniem zawsze było przybyć tam na czas żniw. I jak już raz się udało, tak do tej pory żadnych żniw nie opuściłem (śmiech). Gdy technologia poszła bardziej do przodu, otrzymałem aparat fotograficzny od chrzestnego – zawrotne 3.2.mpx – no i wtedy już stałem się legendarną postacią dla wszystkich na wsi. Każdy ciągnik, który przejeżdżał drogą, był w moim aparacie. Szkoda, że nie nagrywałem wtedy filmów. W roku 2006 mógłbym być jednym z pierwszych  nagrywającym rolnictwo na polskim YouTube (śmiech).

 

W swoim życiu masz dwie pasje – piłka nożna i rolnictwo. Nie było zdziwienia wśród znajomych, poznawanych ludzi, że chłopak z miasta interesuje się rolnictwem? Jak to jest odbierane?

Przez długi czas rolnictwo pozostawało u mnie bardziej w ukryciu. Do mniej więcej 15 roku życia było tak, że rolnictwo było bardzo fajne w okresie, kiedy przebywałem na wsi. Wraz z nadejściem zimniejszych pór roku ten zapał malał i stopniowo przechodził w większe zamiłowanie do piłki. Piłka tak naprawdę była ze mną całe życie (można powiedzieć, że jest nadal), jednak już przez ostatnie trzy lata nie sprawia mi to takiej radości jak kiedyś. Wcześniej też więcej się grało, obecnie już praktycznie w ogóle. Myślę, że to ma też związek z wiekiem. Wiadomo, sport to zdrowie, jednak często spotykam się bardziej z fanatyzmem futbolu, niż dbaniem o kondycję fizyczną. Rolnictwo jest czymś, co zawsze było obecne, ale faktem jest, że zamieniło się rolami z piłką, właśnie w okresie ostatniego pięciolecia. To też nakierowuje w pewien sposób, co jednak zawsze było dla mnie ważniejsze. Doprowadził też do tego pewien splot wydarzeń i z perspektywy czasu wiem, że dobrze się stało. Założenie rolniczego Instagrama,  pozwoliło na poznanie wielu świetnych ludzi, ich porad, wielu odpowiedzi na pytania i co najciekawsze – lepszy kontakt niż ze znajomymi z miasta. To też o czymś świadczy, w którym środowisku lepiej się czuję i gdzie się lepiej odnaleźć.

Pytasz jak to jest odbierane – na to pytanie ciężko mi odpowiedzieć, ale gdy byłem młodszy z pewnością odbierane było to ze zdziwieniem. Zdarzyło się także naśmiewanie z tego typu zainteresowania. Obecnie myślę, że może być podobnie, jednak nie przywiązuję wagi do tego, co myślą o mnie ludzie. Sam też odczuwam satysfakcję w pewnych sytuacjach, gdy ktoś nie ma wiedzy o podstawowych sprawach – np. o tak elementarnej wiedzy, jaką jest pochodzenie produktów w sklepach, czy też umiejętności zrobienia czegoś, co kiedyś było prostą czynnością.

Jednym z Twoich marzeń jest przeprowadzić się na wieś. Za co najbardziej lubisz wieś? Co Cię do niej ciągnie?

Myślę, że ta swoboda życia, wraz z mentalnością ludzi. Obecnie wieś coraz mniej różni się od miasta, jednak ludzie tam są dla siebie dużo bardziej życzliwi, niosą pomoc jeden drugiemu i przede wszystkim – są bardziej ogarnięci życiowo – a już na pewno w sprawach techniczno-manualnych. Człowiek na wsi musi sam sobie ze wszystkim poradzić. Zepsuł się kaloryfer, nie przyjdzie spółdzielnia, nie naprawi, tylko trzeba działać samemu. I ktoś powie: jak ogarnięty życiowo skoro mieszka na wsi, a ja pracuje w wielkiej firmie, mam tytuł doktora habilitowanego? No to ja przytoczę przykład z każdej uczelni: niech pierwszy rzuci kamień, ten, który nie spotkał na swej drodze “prof. dr hab.” lub innego doktora, który nie umiał obsługiwać rzutnika (śmiech). Myślę, że to doskonały kontrast ludzi ze wsi i tych z miasta. Oczywiście nie możemy generalizować. Nie twierdzę, że to jest regułą. Jednak przyznać trzeba, że człowiek na wsi musi sobie poradzić, ten z miasta czerpie korzyści z wygodnego życia jakie daje miasto i nie ma takiego obowiązku.

Mówiąc o swobodzie życia, mam na myśli to, że na wsi wychodzisz z domu na podwórko, nie masz problemu w co się ubrać, często możesz przejść gdzieś boso i nie patrzysz na to czy ktoś Cię widzi. Miasto tej swobody nie daje. Masz możliwość zgromadzenia żywności na cały okres zimowy, miejsc do przechowania jej mnóstwo. Miasto? Sklep, dostawy (pół biedy, jak codzienne), i niewiadomego pochodzenia towar – zwykle kiepskiej jakości w obecnych czasach.

Przeprowadzka na wieś a praca w gospodarstwie. Czy gdybyś miał możliwość podjąć się prowadzenia gospodarstwa to skorzystałbyś? Czy to jednak zbyt duże wyzwanie dla Ciebie?

Bezapelacyjne TAK. Jeśli zapytasz mnie, czy bym sobie poradził, odpowiem: NIE WIEM. Czy sam bym sobie poradził? NA PEWNO NIE. Tutaj nieodzowne jest wsparcie innych osób, które są w stanie przekazać całą swoją wiedzę – tego nie znajdziesz w Internecie.  Poza tym wsparcie najbliższych osób – to coś, co ułatwia tę pracę. Jednak, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Diametralne zmiany w życiu są potrzebne. Jeśli coś jest Twoją pasją i daje Ci to zarobek, to ta praca nie jest dla Ciebie przykrym obowiązkiem. Nie idziesz z myślą: znowu muszę wstać do tej roboty i siedzieć tam, denerwować się na szefa itp. To jednak trudne zajęcie. Gdy coś nie idzie, zdarzają się awarie lub kiedy rynek obraca się przeciwko Tobie, nie jest łatwo. Ale trzeba tak kombinować, żeby wyjść z tego i na ogół się to udaje. To też jest świetne w rolnikach. Zawsze wymyślą coś takiego, że wyjdą z trudnej sytuacji obronną ręką (np. zmiana kierunku produkcji). Przerażającym wyzwaniem może być wykarmienie 5 osobowej rodziny będąc bez pracy. Prowadzenie gospodarstwa nie jest czymś, co by mnie przeraziło. Wyznaję też zasadę „rzeczy niemożliwe załatwiam od razu, tylko na cuda potrzebuję trochę więcej czasu”. Czy uda się z rolnictwem? Czas pokaże. Już pewne koncepcje są, których na razie nie chcę zdradzać. Jednak jeśli miałbym wziąć się za rolnictwo – to tylko to poważne, które pozwalałoby na czerpanie korzyści tylko z tej dziedziny. Na poważnie albo wcale.

Jak wiemy, rolnictwo to też szereg stereotypów, które niestety nie chcą zniknąć. Które z nich według Ciebie są najbardziej krzywdzące dla współczesnych rolników?

Mój ulubiony to ten, że rolnicy żyją z dopłat UE. Przy obecnych kosztach produkcji to mityczne podejście. Myślę, że ludzi tutaj najbardziej irytuje, że rolnik otrzymuje dopłaty bezpośrednie. Jednak podczas jednej z rozmów z rolnikami przedstawiono mi świetny przykład, jak to jest z ludźmi z miasta. Otóż, gdy mieszkamy w mieście i mamy wybudowaną obwodnicę czy boisko, a korzystamy z tego „za darmo”, to nie korzystamy z dopłat? Ból miastowych polega na tym, że nie są to dopłaty bezpośrednie, trafiające na ich konto. Dlaczego rolnicy otrzymują dopłaty do pola? Cóż, każdy zapomina, że ziemia to życie, ziemia jest bogactwem. Polityka Unii jest tak skonstruowana, by ją chronić, a żeby ją chronić, trzeba zachęcić do pracy w niej. I sama idea Unii też w dużej mierze była ukierunkowana na rolnictwo. A żeby zachęcić, to najlepiej materialnie. Wielu ludzi z miasta nie ma pojęcia jak rygorystyczne warunki muszą spełniać rolnicy, żeby finansowe wsparcie otrzymać. A jeśli coś się nie zgadza, to od razu cięcie i straty. Dofinansowania są w każdej branży i każdy może z nich skorzystać.

Kolejny z mitów to ten o głupocie rolników. Jak rolnik, to musi być głupi. Nawet jeśli założymy, że tak jest, to – jeśli coś jest głupie a działa – to, czy na pewno jest głupie? A teraz trochę zejdźmy na ziemię. Rolnicy to dziś przedsiębiorcy, biolodzy, chemicy, geografowie, fizycy, geolodzy, gleboznawcy w jednej osobie. Czy typowy Kowalski pracujący w biurze od 8 do 16 zdaje sobie sprawę z tego, co mówi o rolnikach? Już pomijam to, że obecnie rolnicy to głównie inżynierowie z wyższym wykształceniem, z majątkiem 5x wyższym, niż profesorowie z miasta.

Kolejno – rolnicy trują ludzi. O zgrozo. Zapraszam głoszących takie teorie do hodowli pomidorów – bez zarazy, do uprawy brzoskwini – bez kędzierzawości liści, czy do uprawy rzepaku bez chowacza brukwiaczka. Należy pamiętać, że nasz tryb życia ma wpływ na klimat, a co za tym idzie, na powstawanie tzw. superchwastów, migrację szkodników, rozwój nowych bakterii, grzybów i wirusów. Przykład zmiany z naszego życia: kiedyś nie mieliśmy po 3 samochody w domu, a społeczeństwo jest coraz bardziej wygodne i negatywnie oddziałuje na środowisko naturalne. Musimy zdać sobie sprawę z takiego pojęcia, jak okres karencji. Wyznacza okres, kiedy możemy zebrać dany owoc po zastosowaniu środka chemicznego. Dlatego pamiętajcie, rolnik chroni swoją uprawę przed wymarciem, ale stosuje też nawozy, żeby więcej mu urosło. (A czy przedsiębiorcy nie robią wszystkiego, żeby zysk firmy był najwyższy?) Rolnik nie chce wprowadzić trucizny do owocu, nie ma na celu otrucia kogokolwiek. Ostatnio przeczytałem chyba największą głupotę ever: rolnik jeździł opryskiwaczem wypełnionym Roundupem po kwitnącym rzepaku. Że co? Że jak? To bym powiedział tylko tak, ten człowiek to musiał być miastowy, który jest pierwszy dzień na wsi. Żaden normalny człowiek nie spowoduje wymarcia 500 tys. pszczół w okresie kwitnienia rzepaku (opryski na kwitnącym rzepaku prowadzi się późnym wieczorem), (choć w ubiegłym roku mieliśmy taki przypadek w Polsce, że ktoś opryskał rzepak w czasie oblotu pszczół, co jest kompletną głupotą i nie wiem, co było celem), ale przede wszystkim glifosat (główny składnik roundupu) doprowadza do całkowitego zabicia roślin, więc po co miałby to robić? Po to żeby nic nie sprzedać? FAKE NEWS.

A jak miastowi ludzie reagują na Twoje podejście do rolnictwa i obalanie stereotypów?

Różnie, często są to dyskusje, przedstawianie swoich racji. Ale powiem szczerze, że ludzie w miastach w większości nie mają świadomości na temat tego, co dzieje się na wsi. A co za tym idzie, co dzieje się w rolnictwie. Jeśli się nie wypowiadają to doceniam, ale jak ktoś działa na zasadzie „nie znam się, ale wydam wyrok”, to raczej nie jest to cenione. Reakcja nana moje zainteresowanie rolnictwem to najczęściej zaskoczenie. Dlaczego i skąd w chłopaku z miasta tego typu zainteresowanie? Gdzieś ten aspekt spokoju, obcowania z przyrodą, czy biznesowy na pewno zadziałały.

Pewnego dnia postanowiłeś dołączyć do rolniczej społeczności na Instagramie jako @deyvall. Skąd się wziął ten pomysł? Czy to dobre miejsce do wymiany zdań i doświadczeń na temat rolnictwa?

Prywatne konto na Instagramie mam od 2018 roku, nie spodziewałem się, że Instagram jest również wykorzystywany przez rolników (sam nie wiem dlaczego, skoro na innych portalach rolników już od dawna było sporo). Jednak kiedy zobaczyłem ich życie, przedstawianie faktów, to połączyłem kropki ze swoim zainteresowaniem. Powiem szczerze, że początkowo miał to być profil tylko dotyczący stereotypów i spodziewałem się, że moje relacje będą puste. Dopiero czas pokazał mi, jak bardzo się pomyliłem. Trend się odwrócił – więcej relacji, niż postów i co ciekawe, są to relacje rolnicze, ale też takie, które są z nim powiązane. Jedno co muszę zmienić, to dodać do swojego profilu więcej siebie w rolnictwie. Ale i na to przyjdzie czas… Początkowo obawiałem się, jak zostanie przyjęty ten miastowy i skąd on się w ogóle wziął? Mimo, że znałem mentalność rolników, ich chęć pomocy, miałem pewne obawy. Oczywiście były one nieuzasadnione. Od razu złapałem kontakt z rolnikami, tak jak wspomniałem wyżej, jest lepszy, niż z ludźmi z miasta. Naprawdę cenię to, że jestem w tym środowisku. Czerpię inspirację z wielu spraw przedstawianych przez rolników, dużo nowych rzeczy się dowiaduję, więc pojawienie się na Instagramie było doskonałym pomysłem.

Co według Ciebie jest wyzwaniem współczesnego rolnictwa?

W rolnictwie każdego dnia jest sporo wyzwań, ale obecnie chyba największym problemem są wysokie koszty produkcji i słabe ceny na rynku zbycia. Jeśli tucznik sprzedawany jest za 3,99 zł/kg, a w sklepie 1kg łopatki kosztuje 16,99 zł, to dokąd to zmierza? To jest ordynarne “dojenie” producentów. Najgorsze dla rolnika jest pośrednictwo. To pośrednicy zarabiają, nie rolnicy. Dlatego należy dążyć do jak największego skrócenia łańcucha dostaw. Relacja  rolnik-bezpośredni odbiorca powinna być na porządku dziennym. Nie da się ukryć, że powstają liczne programy, które próbują ten trend zmienić. Takim na pewno jest Rolniczy Handel Detaliczny, z którego korzysta wielu rolników. Czy takim będzie także utworzenie Narodowego Holdingu Spożywczego? To się okaże. Głęboko liczę, że rolnicy wreszcie uwolnią się od pośredników. I to wyzwanie jest najważniejsze.

Na koniec mam trochę inne pytanie. Pomyśl, że masz możliwość przekazania ludziom niezawiązanym z rolnictwem kilka słów na jego temat. Co byś im powiedział?

Zanim wydacie wyrok na rolników, zapoznajcie się z tematem rolnictwa. Polak ma taki charakter, że zawsze mu czegoś brakuje. Nie twierdzę, że rolnicy w Polsce to skrajna biedota i nędza. Wręcz przeciwnie. Ale status materialny zróżnicowany jest także w miastach. Jednak rolnictwo to jest bardzo trudna dziedzina życia. Przede wszystkim jest to praca 24/7. Często brakuje doby i nie są to suche teorie. Zimą rolnik odpoczywa? Nie. Zawsze coś się dzieje w garażu, przy maszynach itp. Jak człowiek jest przyzwyczajony do pracy to zawsze sobie znajdzie zajęcie. Nie powielajcie stereotypów, wsłuchajcie się w głos rolników i wyciągnijcie racjonalne wnioski, co jest przesadą, a co jest rzeczywistym problemem. Zwróćcie uwagę na to, skąd czerpiemy pożywienie i dlaczego rolnicy, jako producenci tej żywności, są w tym łańcuchu dostaw najmniej doceniani finansowo. Ja tego nie rozumiem, a Ty?

Ja również tego nie rozumiem.. Dziękuje za wywiad!

Dziękuję za rozmowę, a także dziękuję każdemu z osobna, kto dotrwał do tego miejsca (śmiech)!

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!Cancel reply